Okazuje się, że policja dogaduje się z urzędnikami z miejskiego monitoringu. Tak jest w Warszawie - donosi "Fakt".
- Operatorzy zostali zobowiązani do rejestrowania zauważonych rażących uchybień w ruchu drogowym (...) upoważniony funkcjonariusz policji na podstawie rejestru operatora zgrywa z zarejestrowanego materiału krótkie filmiki, potwierdzające naganne zdarzenie i przekazuje do dalszego postępowania - przyznaje Jacek Gniadek, dyrektor monitoringu w Warszawie.
- Każda sprawa jest traktowana indywidualnie a wykroczenia uregulowane są taryfikatorem - zapewnia podkomisarz Joanna Banaszewska.
W ciągu trzech ostatnich miesięcy tylko w jednej warszawskiej dzielnicy wystawiono 18 mandatów na podstawie takich nagrań z monitoringu. Dziennik przytacza przykład jednego z taksówkarzy z Warszawy.
Jacek Czyż został nagrany jak zawraca na linii ciągłej o godzinie 5 nad ranem - ma zapłacić 450 zł mandatu a na konto wpisano mu 6 punktów karnych.
Myślałem, że monitoring ma służyć poprawie bezpieczeństwa, a nie wyciąganiu pieniędzy od kierowców - mówi cytowany przez gazetę Czyż.