Sprawa, w której zapadł wyrok, dotyczy mieszkańca Wrocławia. Mężczyzna pożyczył swój samochód, a kierujący przekroczył nim prędkość o 28 km/h. Fotoradar zrobił zdjęcie - donosi Fakt.
Straż miejska wezwała właściciela samochodu by ten ujawnił, kto kierował jego autem. Mężczyzna odmówił i sprawa trafiła do sądu rejonowego, który nałożył na niego grzywnę. Bohater tej historii postanowił odwołać się do sądu okręgowego. Efekt? Wyższa instancja uznała, że właściciela auta nie można karać.
Nie sposób wymagać od właściciela, by fakt powierzenia pojazdu innej osobie każdorazowo rejestrował, na wypadek gdyby osoba ta w trakcie prowadzenia pojazdu popełniła jakieś wykroczenie drogowe, zaś sam właściciel zostałby po kilku tygodniach lub miesiącach wezwany przez organy ścigania do precyzyjnego wskazania, komu powierzył pojazd w danym czasie - można przeczytać w uzasadnieniu wyroku uniewinniającego.
Sąd argumentował też, że artykuł 183 par. 1 kodeksu postępowania karnego gwarantuje świadkowi odmowę udzielenia odpowiedzi, jeżeli mogłoby to narazić osobę najbliższą na odpowiedzialność za przestępstwo.
- Jeśli osoba przesłuchiwana w charakterze świadka - tak jest we wszystkich procedurach - ma prawo odmówić odpowiedzi na pytania, które mogłyby narazić na odpowiedzialność karną jego samego lub osoby najbliższe, to słuszną jest wykładnia, że nie ma obowiązku wskazywać kierowcy, który mógłby ponieść ujemne konsekwencje prowadzenia pojazdu. Innymi słowy właściciel samochodu nie musi wskazywać kierowców spośród członków swojej rodziny. I dokładnie to sąd okręgowy wyartykułował - powiedział w rozmowie z Faktem mecenas Jacek Kondracki.