Dopłaty do używanych samochodów elektrycznych są niezbędne do rozwoju elektromobilności w Polsce na masową skalę – wynika z raportu EV Klub Polska, opracowanego we współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Paliw Alternatywnych i OTOMOTO. Co ma skłonić Polaków do zamiany auta z silnikiem benzynowym lub dieslem na zasilane prądem?

Reklama

Zbiór zachęt programu dofinansowania przez NFOŚiGW, który zdaniem ekspertów mógłby obowiązywać w Polsce, jest podobny do już działającego wsparcia dla nowych elektryków. Najważniejsza to zwrot części pieniędzy wydanych na kupno używanego auta elektrycznego (BEV) lub zasilanego wodorowymi ogniwami paliwowymi (FCEV).

– Efektywny system wsparcia w tym segmencie, to klucz do rozwoju elektromobilnosci i próba zmiany średniej wieku pojazdów w Polsce powiedział dziennik.pl Maciej Mazur, dyrektor zarządzający PSPA. – Pozwoli to wprowadzić na rynek minimum trzy razy młodsze samochody w stosunku do średniej importowanych aut, zmniejszyć udział dominującego Diesla, którego Europa Zachodnia chce się jak najszybciej pozbyć oraz zmniejszyć zapotrzebowanie na import ropy naftowej. Dekarbonizacja jest celem, który nie tylko przynosi korzyści ekologiczne, lecz także eliminuje finansowanie wojny w Ukrainiepodkreślił.

Reklama

9 tys. zł i 13 tys. zł to dopłaty do używanych aut elektrycznych

Reklama

– Minimalna wysokość dofinansowania powinna wynosić nie mniej niż 9 tys. zł i 13 tys. zł w przypadku posiadaczy Karty Dużej Rodziny – powiedział dziennik.pl Łukasz Lewandowski z EV Klub Polska. – Najniższe subsydia adresowane do nabywców używanych samochodów elektrycznych, byłyby ponad dwukrotnie mniejsze niż te przewidziane dla osób fizycznych, nieprowadzących działalności gospodarczej, kupujących nowe pojazdy w ramach programu "Mój elektryk" – dodał.

Program dopłat do EV z drugiej ręki działa już w innych krajach UE. W Niderlandach można uzyskać 2 tys. euro wsparcia, w Niemczech – do 6 tys. euro. Na Litwie i we Francji (przy uwzględnieniu premii za równoległe zezłomowanie pojazdu spalinowego) kierowcy dostają do kieszeni odpowiednio 3,5 tys. euro i do 6 tys. euro.

Dopłata? Samochód elektryczny do 4 lat i z przebiegiem do 60 tys. km

125 tys. zł to maksymalna cena używanego samochodu elektrycznego, do którego przysługiwałoby wsparcie. W praktyce taka granica pozwoli na objęcie dopłatami przede wszystkim aut miejskich oraz kompaktowych (z wyłączeniem segmentu premium). Dopłata byłaby również uzależniona od wieku i przebiegu używanego elektryka. Pomysłodawcy wnioskują o wsparcie samochodów maksymalnie 4-letnich, czyli młodszych niż przeszło 5-letnie auta EV najczęściej sprowadzane do Polski w 2021 r. Wyznaczenie limitu przebiegu na poziomie do 60 tys. km odpowiada średniej jaką pokonuje auto w państwach członkowskich Unii Europejskiej przez 5 lat od rozpoczęcia użytkowania.

– Proponowana granica wieku gwarantuje, że dofinansowaniem zostaną objęte pojazdy znacznie młodsze w odniesieniu do średniego wieku importowanych do Polski samochodów, który wynosi niemal 12 lat wskazał Mazur. Co istotne, w przeciwieństwie do pojazdów spalinowych, starzenie się podzespołów BEV nie wpływa na zwiększenie ich emisyjności podczas jazdy. Jednocześnie ograniczenie limitu dotowanego pojazdu do 60 tys. zapobiegnie wsparciu najstarszych i najbardziej wyeksploatowanych samochodów elektrycznych, które potencjalnie mogłyby trafić do Polski w celu utylizacji lub składowania częściowo zużytych akumulatorów litowo-jonowych – zauważył szef PSPA.

Wysokość dotacji ustalono też tak, by stanowiła zauważalne wsparcie finansowe, ale nie sprzyjała kupowaniu pojazdów używanych zamiast nowych. Kwoty nie wzięły się z sufitu. Pomysłodawcy podpierają się m.in. analizą różnic cenowych oferowanych na rynku wtórnym używanych samochodów o napędzie elektrycznym i spalinowym (w wieku do 5 lat). Efekt dla kierowcy?

Używany Nissan Leaf w cenie spalinowego Nissana Qashqai

Elektryczny Nissan Leaf drugiej generacji w ogłoszeniach internetowych kosztuje ok. 105 tys. zł. Spalinowy Nissan Qashqai to wydatek na poziomie 91,5 tys. zł. Czyli konwencjonalny samochód jest tańszy o 15 proc. Sytuację zmieniają dopłaty do używanych samochodów elektrycznych. Dzięki podstawowej dotacji na poziomie 9 tys. zł Leaf tanieje do 96 tys. zł. Posiadacz Karty Dużej Rodziny po uwzględnieniu 13 tys. zwrotu może liczyć właściwie na zrównanie cen używanego samochodu elektrycznego i spalinowego.

Nissan Leaf II / Nissan

Warto też pamiętać, że w przypadku spalinowego SUV-a po zakupie mogą pojawić się dodatkowe koszty związane m.in. z wymianą rozrządu, sprzęgła, wymianą/czyszczeniem świec zapłonowych. Do tego nowe paski osprzętu, uszczelki, wymiana klocków hamulcowych i tarcz czy płynów eksploatacyjnych.

Elektryk? Jak wskazuje PSPA, kierowcę czeka ewentualna wymiana akumulatora trakcyjnego (gdy sprawność spadnie poniżej 70 proc.; przykładowo gwarancja udzielana przez VW to 8 lat i do 70 proc.). Nowe klocki hamulcowe i tarcze trzeba założyć co ok. 80 tys. km. Wymiana płynów eksploatacyjnych? Potrzebny będzie hamulcowy. A chłodniczy? Tu w przypadku aktywnego chłodzenia akumulatora konieczna jest wymiana płynu chłodniczego co 5 lat lub 100 tys. km. W przypadku aut chłodzonych powietrzem lub pasywnie wymiana odpada.

Dochodzą jeszcze koszty związane z serwisem doraźnym. Auto spalinowe narażone jest na awarię turbosprężarki, uszkodzenie uszczelki pod głowicą, wymianę filtra DPF czy uszkodzenie skrzyni biegów. Oba samochody (EV i spalinowy) może spotkać usterka osprzętu, ale jak zauważają specjaliści – osprzęt samochodu elektrycznego jest prostszy, przez co mniej awaryjny.

Dopłaty do używanych aut elektrycznych i zmiany w prawie jeszcze w 2022 roku?

– Wprowadzenie systemu wsparcia rynku używanych samochodów elektrycznych w Polsce w postaci dotacji z programu priorytetowego NFOŚiGW wymaga nowelizacji ustawy Prawo ochrony środowiska – powiedział Maciej Mazur i podsunął nam propozycję zamian.

PSPA chce dodania w art. 401c po ust. 9b ust. 9ba zapisu: Środki Narodowego Funduszu w wysokości nie mniejszej niż […] % kwoty przychodów, o których mowa w art. 401 ust. 7 pkt 15, po pomniejszeniu o koszty obsługi tych przychodów, przeznacza się na dofinansowanie zakupu i innych form pozyskania tytułu do używanych pojazdów elektrycznych.

– Biorąc pod uwagę obecna sytuację geopolityczną oraz konieczność uniezależnienia się od dostaw surowców takich jak m.in. ropa naftowa czy gaz, wdrożenie dotacji do używanych samochodów elektrycznych winno stać się tematem priorytetowym. Z naszej perspektywy prace konsultacyjne, a następnie legislacyjne, najlepiej jak rozpoczęły by się jeszcze w tym roku kalendarzowym powiedział dziennik.pl Maciej Mazur, dyrektor zarządzający PSPA.

Nowy podatek od samochodu spalinowego, czyli cztery zmiany w przepisach

Pomysłodawcy wdrożenia programu dopłat do używanych elektryków otwarcie przyznają, że ich program zmian w przepisach to dopiero pierwszy krok do zwiększenia popularności aut EV w Polsce i jednoczesnego przykręcenia importu pojazdów spalinowych.

– Nasze pozostałe postulaty idą dalej i obejmują wprowadzenie premii za złomowanie starego samochodu, akcyzy opartej na parametrach ekologicznych, podatku od nabycia i użytkowania pojazdu zależnego od poziomu emisji CO2 czy opłaty recyklingowej – wskazał Mazur.

Falę używanych i wiekowych aut benzynowych i z silnikiem Diesla miałby powstrzymać cztery rozwiązania:

  • Wprowadzenie premii (systemu dotacji) za jednoczesny zakup samochodu elektrycznego oraz wyrejestrowanie i zezłomowanie starego auta z silnikiem spalinowym;
  • Wprowadzenie akcyzy opartej na parametrach ekologicznych oraz wyłączenie z niej samochodów elektrycznych w miejsce dotychczas obowiązującego zwolnienia;
  • Ustanowienie podatku od zakupu oraz użytkowania pojazdów opartego na stawce progresywnej uzależnionej od poziomu emisji CO2. Czyli im samochód bardziej trujący (starszy?), tym wyższy podatek;
  • Przywrócenie opłaty recyklingowej od każdego samochodu osobowego i dostawczego importowanego na terytorium Polski.

– Na drogach stale przybywa aut elektrycznych, jak również coraz więcej producentów wprowadza je do swojej oferty. Nadal jednak kierowcy mają pewne obawy, przede wszystkim o zbyt małą w skali kraju liczbę stacji umożliwiających ładowanie pojazdu elektrycznego. Do zakupu elektryka nie zachęca również czas potrzebny do ładowania auta. Dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie punktów ładowania elektryków w miejscu pracy ich właścicieli. Prognozuje się, że już do 2030 r. w Europie liczba publicznych oraz półpublicznych stacji ma zwiększyć się aż ośmiokrotnie, w porównaniu z 2020 rokiem – powiedziała dziennik.pl Julia Langa, Yanosik Autoplac.

Dopłaty do samochodów używanych to pomysł na rozwój elektromobilności w Polsce / Shutterstock
Mazda MX-30 / Mazda