- Benzyna niemal 4 razy droższa od prądu z szybkiej ładowarki. Tak jest w Norwegii
- Samochód elektryczny tańszy o 25 proc. od spalinowego. Jak to możliwe?
- 64 tys. zł podatku samochód spalinowy. Rząd konsekwentnie zwiększa obciążenia
- Toyota ściga Teslę w Norwegii. Polak za kierownicą
- 22 000 zł kary za samochód spalinowy. Zmiany dotkną kierowców
Benzyna niemal 4 razy droższa od prądu z szybkiej ładowarki. Tak jest w Norwegii
Tomasz Sewastianowicz: Ile kosztuje litr benzyny w Norwegii?
Piotr Pawlak, prezes Toyoty w Norwegii: Nie pamiętam kiedy ostatnio tankowałem samochód (śmiech). Od dwóch lat jeżdżę autem elektrycznym. Jednak wiem, że litr benzyny kosztuje około 22 koron norweskich (ok. 8,4 zł/l), a cena za 1 kWh ładownia na szybkiej ładowarce to około 6-6,5 korony (2,3-2,5 zł/kWh). Ładowanie w domu jest jeszcze tańsze, zwłaszcza w nocy i zależy od taryfy, a kosztuje średnio 145 ore. W Norwegii około 98 proc. energii pochodzi z OZE, więc ładownie auta jest też ekologiczne.
Kiedy Polska będzie rajem dla samochodów elektrycznych jak Norwegia?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie najlepiej spojrzeć na to, ile czasu w Norwegii trwała transformacja z motoryzacji spalinowej na elektryczną i jakie były powody, które się do tego przyczyniły. Sprzedaż samochodów elektrycznych w Norwegii w 2010 roku była na zerowym poziomie. Obecnie 9 na 10 sprzedawanych nowych aut to elektryki, aż 87 proc. rynku należy BEV-ów. Przemiana trwała 14 lat. Dokładnie 14 lat konsekwentnego realizowania polityki zachęcającej klientów do zakupu aut elektrycznych.
Samochód elektryczny tańszy o 25 proc. od spalinowego. Jak to możliwe?
To w jaki sposób norweski rząd skłonił ludzi do zakupu samochodów elektrycznych?
Po pierwsze samochody elektryczne zwolnione są z podatku VAT. Oznacza to, że auto na prąd jest 25 proc. tańsze w zakupie niż inny samochód. Najlepszy przykład: Toyota bZ4X jest tańsza o około 20 tys. euro (ok. 86 tys. zł) od RAV4 Plug-in Hybrid, a są to samochody z tego samego segmentu.
Po drugie auta elektryczne są zwolnione z podatku od rejestracji, mają znacznie niższy roczny podatek od użytkowania dróg, a także są zwolnione są z opłat za przejazd płatnymi drogami czy z płatności za przeprawy promami. Oznacza to, że używanie samochodu elektrycznego kosztuje około 3000 euro (ok. 13 tys. zł) rocznie mniej niż innego samochodu spalinowego.
Wreszcie infrastruktura. W Norwegii jest około 8000 szybkich punktów ładownia (o mocy powyżej 50 kW) co oznacza, że znajdują się one co 50 km na wszystkich głównych drogach. Ładowarki, a w zasadzie wielostanowiskowe huby ładowania są wszędzie. Sieć jest na tyle rozwinięta, że jeżdżąc po Norwegii nie trzeba planować podróży. Do tego ładowarki są w miejscach docelowych czyli w hotelach, centrach handlowych czy siłowniach. Oczywiście jeśli chodzi o ładownie w domu, to nie ma problemów z instalacją wallboxa – w zasadzie każde miejsce parkingowe ma swoją ładowarkę. Poza tym istnieją oczywiście też inne zachęty, jak darmowe parkowanie czy dostęp do buspasów.
64 tys. zł podatku samochód spalinowy. Rząd konsekwentnie zwiększa obciążenia
Czyli aut spalinowych w Norwegii raczej nikt już nie rozpieszcza?
Rząd norweski konsekwentnie zwiększa obciążenia samochodów spalinowych. W ciągu ostatnich trzech lat podatek np. za RAV4 Plug-in Hybrid wzrósł o około 15 tys. euro (ponad 64 tys. zł). Bardzo istotną kwestią jest tutaj konsekwencja – władze Norwegii od ponad 14 lat realizują politykę dekarbonizacji transportu, a wszystkie partie patrzą w jednym kierunku. Nikt nie narzeka, że z powodu zwolnienia samochodów elektrycznych od podatku VAT do budżetu państwa nie wpływa około 16 mld zł. Politycy są zgodni, że trzeba zainwestować aby transformacja doszła do skutku.
Brzmi jak utopia, ale wróćmy do Polski. Patrząc z perspektywy największego rynku aut elektrycznych, co może pomóc w przyspieszeniu rozbudowy sieci ładowania nad Wisłą?
W Norwegii na samym początku firmy stawiające ładowarki dostawały ogromne dopłaty rządowe na tego typu inwestycje. Dodatkowo, przepisy zostały radykalnie uproszczone, tak aby ładowarki można było szybko montować i oddawać do użytku. Dziś firmy same są zainteresowane inwestycjami w ładowarki, gdyż ma to po prostu sens biorąc pod uwagę ilość samochodów elektrycznych na drogach.
Toyota ściga Teslę w Norwegii. Polak za kierownicą
Hybrydowa Toyota Corolla to najpopularniejszy samochód w Polsce. Jak jest z biznesem Toyoty i Lexusa w Norwegii zdominowanej przez auta elektryczne? Ciężko walczyć na tak wymagającym rynku?
Toyota i Lexus razem oferują siedem samochodów elektrycznych, czyli: bZ4X, Proace EV, Proace City EV, Proace Max EV, Lexus RZ, Lexus UX. Stąd nasza gama jest szeroka. Oczywiście zawsze chcemy więcej, ale póki co pozwala nam to skutecznie konkurować. W 2023 roku nasz udział w rynku był na poziomie 13,4 proc. – zajęliśmy drugie miejsce w segmencie samochodów osobowych, w którym Tesla była pierwsza oraz drugą lokatę w sprzedaży aut dostawczych. Toyota bZ4X okazała się sukcesem rynkowym – była czwartym najpopularniejszym samochodem ze sprzedażą na poziomie 5,3 tys. sztuk. Po niej był RAV4 Plug-in, a na trzecim miejscu Yaris Cross, czyli hybrydy oraz plug-in nadal cieszą się popularnością.
22 000 zł kary za samochód spalinowy. Zmiany dotkną kierowców
Ceny samochodów w Polsce ciągle rosną – dziś średnia cena auta to ok. 180 tys. zł. Jak jest w Norwegii? Jak różnią się ceny EV od spalinowych?
Samochody elektryczne są tańsze od spalinowych. Toyota bZ4X w kosztuje około 50 tys. euro (215 tys. zł), hybrydowa Corolla Cross to 53 tys. euro (ok. 228 tys. zł), RAV4 Hybrid - 68 tys. euro (292 tys. zł), a RAV4 Plug-in to przynajmniej 73 tys. euro (ok. 314 tys. zł). W Norwegii średnia cena auta jest na poziomie bZ4X, ponieważ to najpopularniejszy segment. Norweski rynek jest mocno konkurencyjny i na przestrzeni ostatnich 18 miesięcy mieliśmy do czynienia z obniżkami cen, czyli z pewnego rodzaju wojną cenową. Jednak od 1 stycznia 2025 roku dużo może się zmienić, ponieważ zacznie obowiązywać nowa regulacja CAFE. To przepisy UE, które obniżają limit emisji z samochodów spalinowych do 94 g CO2 na przejechany kilometr. W przypadku przekroczenia dozwolonego progu producenci będą musieli płacić 95 euro kary za każdy gram ponadwymiarowej emisji. Czyli za średni spalinowy samochód rodzinny, który emituje 140–150 g/km, producent będzie musiał zapłacić karę na poziomie ok. 5 tys. euro (niemal 22 tys. zł). Toyota w Europie rocznie sprzedaje ok. 1 mln aut rocznie, co daje nawet 100 mln euro kary za każdy gram ponad limit.
Co to oznacza dla kierowców?
W przypadku najmniejszych aut koszt obniżenia emisji będzie proporcjonalnie do ceny i marży najwyższy. Dlatego w 2025 roku wiele popularnych modeli może zniknąć z oferty ponieważ ich produkcja nie będzie opłacalna. Zmniejszyć się też może liczba dostępnych wersji napędowych i konfiguracji. Samochody spalinowe z pewnością będą drożeć, więc jeśli ktoś chce kupić takie auto to powinien się spieszyć. Kupując samochód przed końcem 2024 roku nie tylko uniknie potencjalnych zmian w cennikach, ale ma jeszcze szansę na zakup odmiany silnikowej, której nie będzie po 1 stycznia 2025 roku. Za to ceny samochodów zeroemisyjnych jak elektryki czy niskoemisyjnych jak hybrydy plug-in będą stabilne lub mogą nawet spaść, ze względu na presję związaną, ze spełnianiem norm CAFE.
Samochody spalinowe zdrożeją od 1 stycznia 2025 roku. Co to jest regulacja CAFE?
A jak sprzedają się auta dostawcze? Przeważa napęd elektryczny czy spalinowy?
Auta dostawcze w Norwegii sprzedają się dobrze i rynek systematycznie rośnie. W tym segmencie samochody elektryczne stanowią około 30 proc. rynku, a celem jest 100 proc. elektryfikacja do 2030 roku. Niższy udział w sprzedaży w porównaniu do niemal 90 proc. aut osobowych wynika ze skromniejszych zwolnień. W przypadku Toyoty elektryki stanowią około 50 proc. sprzedaży zarówno w przypadku Toyoty Proace City jak i większego modelu Proace. W przypadku nowego i największego dostawczaka, czyli Toyoty Proace Max, zakładamy 60 proc. udział napędu elektrycznego.
Akumulatory czy wodór? Silniki spalinowe będą sprzedawane znacznie dłużej niż zakładano
Akumulatory czy wodór? Która technologia zwycięży?
Taka, którą wybiorą kierowcy. Naprawdę na tym etapie bardzo ciężko jest prognozować. Jeszcze niedawno wszyscy zachwycali się ekspotencjalnym wzrostem sprzedaży samochodów elektrycznych. Jednak w ostatnich miesiącach wielu producentów wycofało się ze swoich wcześniejszych planów i zakomunikowało, że będą sprzedawać silniki spalinowe dłużej niż zakładali. Rynek motoryzacyjny jest mocno zdywersyfikowany jeśli chodzi o przepisy, regulacje, dopłaty, miks energetyczny czy dostęp do ładowarek, dlatego ciężko jest powiedzieć, która technologia zwycięży. W związku z tym strategia Toyoty to multi-pathway, czyli inwestowanie w hybrydy, hybrydy plug-in, samochody elektryczne na baterie czy ogniwa wodorowe. Ostatecznie to klient zdecyduje, którą technologię wybrać, a nie politycy czy producenci.
Chińskie samochody nie są już tylko egzotyką na drogach. Czujecie zagrożenie ze strony konkurencji z Państwa Środka?
Z uwagą obserwujemy poczynania Chińczyków. W Norwegii ich udział w sprzedaży w zeszłym roku stanowił około 5 proc. (wszystkich marek), więc nie są naszym głównym konkurentem. Jednak nie lekceważmy ich i bacznie obserwujemy ich działania.