- BMW pana Tomasza stanęło w płomieniach. A w teorii już nie powinno…
- Akcja techniczna BMW związana z modułem EGR: na czym polega?
- Gdy rodzinny wyjazd nad morze zamienia się w koszmar… (WIDEO z pożaru BMW)
- Spaliło mi się BMW, zapewne ze względu na wadę fabryczną. Na pewno mi ktoś pomoże, prawda?
- Jeśli w twoim BMW już raz chłodnicę spalin wymieniano, to nie znaczy, że możesz spać spokojnie
BMW pana Tomasza stanęło w płomieniach. A w teorii już nie powinno…
– Teraz już wiem, że trzeba było na tę akcję jechać – wzdycha ze smutkiem pan Tomasz. – Ale wówczas nie przyszło mi do głowy, że może chodzić o jakąś kwestię związaną z bezpieczeństwem. Z pisma jakie dostałem wcale to nie wynika, a i pani z serwisu, która w chwilę później do mnie dzwoniła, nie była w stanie dokładnie objaśnić o co w tym wszystkim chodzi. Pan Tomasz żył więc w przeświadczeniu, że to zapewne jakaś drobnostka i że nie ma się czego obawiać. I że w wolnej chwili spokojnie zdąży jeszcze do serwisu podjechać.
Poza tym pan Tomasz jest (był?) miłośnikiem BMW i mniej więcej zna słabe i mocne punkty aut tej marki.Miał już kiedyś między innymi serię 3 (F30), którą bez większych problemów pokonał dobre 300 tys. km, więc jego kolejnym autem musiało zostać… F31. Czyli "trójka" tej samej generacji, tyle że w wersji kombi i o pięć lat młodsza. Auto zostało sprowadzone z Niemiec, starannie wybrane pod kątem wyposażenia i zweryfikowane. Jednakże, i ku pewnemu zaskoczeniu kupującego, przy okazji wyszło też na jaw, że 2021 r. w serwisie BMW w Monachium w ramach akcji technicznej w aucie wymieniono moduł EGR wraz z chłodnicą spalin. Pan Tomasz potraktował to jako duży plus, bo przecież zawsze lepiej kupić już auto po naprawie, niż potem jeszcze jeździć po autoryzowanych serwisach i ewentualnie czekać na części.
Akcja techniczna BMW związana z modułem EGR: na czym polega?
Dlaczego BMW te elementy wymienia? W dużym skrócie: chodzi o możliwość wycieku glikolu z chłodniczki spalin EGR oraz pożaru, który może objąć najpierw kolektor ssący, potem silnik, a w najgorszym wypadku – całe auto. Akcja serwisowa zaczęła się dobre kilka lat temu i na dobrą sprawę trwa do dziś. Bo aut zagrożonych samozapłonem jest sporo, a części nie zawsze leżą pod ręką. Mówiąc oględnie.
Gdy rodzinny wyjazd nad morze zamienia się w koszmar… (WIDEO z pożaru BMW)
A skoro auto było już po naprawie, to pan Tomasz spokojnie jeździł, cieszył się swoim 325d i niczego złego nie podejrzewał. No bo czy coś może w tej sytuacji pójść nie tak? Niestety, może. Bo gdy pod koniec kwietnia Pan Tomasz wraz z rodziną wybrał się na krótki wypoczynek nad morze, to na trasie S3 stało się najgorsze. Najpierw spod maski rozległ się hałas, wkrótce spod pokrywy zaczął wydobywać się dym i buchnęły płomienie. Kierowca zatrzymał się w bezpiecznym miejscu, ewakuował rodzinę i kota za barierki ochronne, a sam popędził z gaśnicą na ratunek swojej ukochanej "beemce". Ale z tyłu głowy już przypuszczał, co się święci: to chłodnica spalin.
Pożar udało się opanować dopiero w chwili, gdy z pomocą panu Tomaszowi ruszyli kierowcy ciężarówek – dzięki pożyczonym od nich gaśnicom płomienie zostały zduszone, bo małe pokładowe gaśnice z aut osobowych kompletnie sobie z tak poważnym pożarem nie radziły. Na koniec nic nikomu się nie stało, ale co pan Tomasz i jego rodzina najedli się strachu, to ich. I kiedy wszyscy zdążyli już ochłonąć, rozpoczęło się poszukiwanie przyczyn usterki. Jak się domyślacie, z przedniej części 325d wiele nie zostało, właściciel został natomiast ze spalonym wrakiem i potężnym bólem głowy.
Spaliło mi się BMW, zapewne ze względu na wadę fabryczną. Na pewno mi ktoś pomoże, prawda?
Pan Tomasz zwrócił się więc m.in. do ASO, w którym jego BMW od czasu do czasu się pojawiało i tam spotkał się ze zrozumieniem i współczuciem, jednak diler jako taki panu Tomaszowi pomóc na tym etapie za bardzo nie mógł. Poszkodowany skierował się w związku do BMW Polska, przy okazji podkreślając wyraźnie, że jest miłośnikiem marki i że bardzo mu na polubownym załatwieniu tematu. Tyle że z BMW Polska kilka razy do pana Tomasza nadeszła odpowiedź odmowna i lakoniczna w treści – czytamy w niej m.in. to, że nie da się stwierdzić zależności między pożarem a awarią modułu EGR. Na niczym spełzły też próby nawiązania kontaktu z centralą w Monachium.
W tym miejscu wypada w końcu postawić zasadnicze pytanie, dlaczego samochód pana Tomasza – mimo iż brał już raz udział w akcji technicznej związanej z wymianą modułu EGR – jednak podczas jazdy stanął w płomieniach. Pech? Przypadek? Zapewne nie. Pisaliśmy o tym już jakiś czas temu TUTAJ – jak się bowiem okazuje, BMWdopiero od pewnego czasu dysponuje całkowicie poprawionymi chłodniczkami spalin. Elementy nowego typu montowane są w autach dopiero od kilkunastu miesięcy, co z kolei oznacza, że w pierwszych latach kampanii technicznej podczas wymiany stosowano elementy fabrycznie nowe, ale jeszcze starego typu. I tak przypuszczalnie było w aucie pana Tomasza, gdy pierwszy raz trafiło ono do serwisu w ramach akcji technicznej.
Uwaga: jeżeli za pożar w BMW pana Tomasza faktycznie odpowiada moduł (chłodnica) EGR, to mamy do czynienia z dość pechową sytuacją, bo 2021 r. (a wtedy chłodnicę wymieniano w serwisie w Niemczech) to musiał być ostatni moment, zanim zaczęły pojawiać już te "nowe" (pozmianowe) elementy. Czyli takie, które powinny ryzyko pożaru zmniejszać w zasadzie do zera. Czy w aucie pana Tomasza jednak znalazła się chłodnica starszego typu? Zakładamy, że tak, choć stuprocentowej pewności nie ma. I ciężko będzie bez dogłębnej analizy (właściciel serii 3 proponował ekspertyzę na swój koszt) tę sprawę jednoznacznie zweryfikować. Choć dalszy rozwój wydarzeń (patrz niżej) raczej wskazuje na to, że auto pana Tomasza jeszcze załapało się na stary typ chłodnicy.
Jeśli w twoim BMW już raz chłodnicę spalin wymieniano, to nie znaczy, że możesz spać spokojnie
W każdym razie w pełni bezpiecznie ma być dopiero od jakiegoś czasu, bo – jak wspomnieliśmy – chłodniczki przeprojektowano i teraz montowane są już tylko te poprawione. No a poza tym doszło kolejne zabezpieczenie: programowanie sterownika. I na takie programowanie BMW chciało pana Tomasza zaprosić. Tyle że nigdy do tego nie doszło.
Powód? To… skomplikowane. Otóż właściciel białego 325d podkreśla po raz kolejny, że z treści pisma absolutnie nie wynikało, że chodzi o krytyczną kwestię związaną z bezpieczeństwem. Właściciel planował oddać auto do ASO, ale… dopiero przy okazji załatwiania innej sprawy. Fakty są jednak takie: gdyby pan Tomasz oddał auto na programowanie, to jeśli pożar w ogóle by się pojawił, to jego skutki byłyby znacznie mniej poważne. Dlaczego? Już wyjaśniamy.
Programowanie sterownika: o co dokładnie chodzi?
O programowanie sterownika zapytaliśmy doświadczonego pracownika autoryzowanej stacji BMW. Akcja techniczna w tym wypadku polega – w pewnym uproszczeniu – na tym, że gdy elektronika wykryje nieszczelność w dolocie (przyczyn takiego stanu rzeczy może być kilka, w tym – właśnie pożar), silnik przechodzi w tryb awaryjny, ale umożliwia kierowcy bezpieczne zatrzymanie się. Centralka m.in. odcina doładowanie (czyli źródło "dodatkowego" powietrza): ogień ma mniejsze szanse na to, by się rozwinąć, auto traci moc,a kierowca widzi, że coś się dzieje i jest już zaalarmowany.W zamyśle inżynierów BMW ma to zapobiegać rozprzestrzenianiu się ewentualnego pożaru. Wydaje się zawiłe, ale – jak ustaliliśmy u niezależnego fachowca specjalisty specjalizującego się w naprawach BMW – działa. I to całkiem dobrze.
Właściciel broni się, że nie wiedział o tym, jak ważna jest akcja techniczna, na którą został wezwany
Pan Tomasz podkreśla po raz kolejny, że akcja dotycząca programowania sterownikanie została mu wystarczająco czytelnie objaśniona. I że nie wiedział, iż jest ona związana z bezpieczeństwem. – Gdybym na jakimkolwiek etapie usłyszał hasło "EGR" lub "chłodniczka spalin", od razu popędziłbym do ASO. A tak to skąd mogłem wiedzieć, o jaki sterownik chodzi? Przecież w aucie jest ich kilka – denerwuje się pan Tomasz. Szczerze? Współczujemy właścicielowi spalonego auta i po części rozumiemy jego argumenty, ale z kolei BMW broni się, że cała komunikacja była prowadzona w sposób wystarczająco klarowny. Z czym też, przynajmniej częściowo, wypada się zgodzić. Niech więc przypadek serii 3 pana Tomasza będzie przestrogą dla innych, którzy mogą zastanawiać się nad tym, o co w tej akcji ze sterownikami tak naprawdę chodzi i czy warto brać w niej udział. Otóż warto.
Poza tym znamy też i takich właścicieli BMW, którzy w swoich autach zlecili wykonanie kilku mniejszych lub większych modyfikacji elektroniki (np. podniesiona moc, odblokowane dodatkowe funkcje) i nie chcą jechać do ASO na owo słynne programowanie ze względu ryzyko utraty owych (nierzadko kosztownych) modyfikacji. I faktycznie – wgranie nowego software'u w BMW zapewne sprawi, że do tunera/speca od kodowania trzeba będzie jechać jeszcze raz.
BMW Polska odpowiada na pytanie dziennik.pl
Co gorsza, brak stawienia się w ASO stawia pana Tomasza na stosunkowo niekorzystnej pozycji. Czy mimo to uda się jeszcze coś wywalczyć? Bo z punktu widzenia BMW sytuacja jest jasna: czemu właściciel białego 325d miałby liczyć na zadośćuczynienie ze strony producenta, skoro nie stawił się na wezwanie do serwisu? Hubert Fronczak, szef biura prasowego BMW Polska, nadesłał do dziennik.pl następujące oświadczenie:
Komunikacja akcji technicznych na naszym rynku jest prowadzona na kilku płaszczyznach. Standardem, który obowiązuje, jest telefon lub e-mail do klienta. Ostatecznie list polecony z potwierdzeniem odbioru. Kontakt jest dokonywany zawsze przez serwis, do którego na danym rynku przypisany jest pojazd.
Oczywiście, korzystamy również z systemów komunikacji cyfrowej wbudowanych w nasz ekosystem, czyli informacji wyświetlanych bezpośrednio na ekranie samochodu, tzw. "In Car Notification". Dodatkowo w takim wypadku wiadomość jest wysyłana nie tylko do pojazdu, ale również poprzez aplikacje MyBMW / MyMINI.
Dodatkowo, zwracam uwagę, że obowiązek poinformowania o akcji technicznej leży po stronie pierwotnego sprzedawcy pojazdu.
Poszkodowany po fakcie dowiedział się, że moduł EGR miał być jednak ponownie wymieniony
I jeśli myślicie, że to już koniec tej historii, to w tym miejscu pojawia się kolejny "kwiatek". Otóż właściciel spalonego BMW ustalił swoimi kanałami – ale dopiero po fakcie, czyli wtedy, gdy na podwórku stało już zwęglone auto – że na mniej więcej tydzień (!) przed pożarem jego auto zostało wciągnięte na listę egzemplarzy zakwalifikowanych do powtórnej wymiany wadliwych części. Przez te kilka dni, jakie minęły od wpisania białego 325d na listę a wybuchem pożaru, żadnego kontaktu ze strony BMW nie było. Tak przynajmniej twierdzi pan Tomasz. I o to też ma żal.
No i fakt, iż BMW planowało kolejny raz wymieniać chłodnicę w 325d pana Tomasza, zapewne ostatecznie potwierdza, że w 2021 r., podczas pierwszej naprawy, zastosowano jeszcze element starego typu. Bo gdyby BMW naszego bohatera trafiło do serwisu kilka miesięcy później, to przypuszczalnie dziś miałoby na pokładzie już część wolną od wad. I nie doszłoby do pożaru.
Na razie pan Tomasz został z wrakiem, bo za cenę jaką na dzień dobry ustalił ubezpieczyciel, nikt auta w takim stanie odkupić nie chce. Właściciel pechowego auta zamierza jednak opublikować w sieci film z zajścia, aby przestrzec innych przed podobnym losem. Ze swojej strony możemy na koniec dodać, że mając wysokoprężne BMW z lat 2010-20 powinniście od czasu do czasu sprawdzić (np. online pod adresem https://www.bmw.pl/pl/footer/quick-link/bmw-vehicle-recalls.html), czy wasz egzemplarz nie został przypadkiem zakwalifikowany do (powtórnej) wymiany modułu EGR.
Pożary w dieslach BMW: jak się bronić?
Ale uwaga: oficjalne działania BMW to jedno, a świadoma eksploatacja to drugie. W związku z tym radzimy więc na bieżąco monitorować poziom płynu chłodniczego, nie zaszkodzi też raz na jakiś wykonać czyszczenie kolektora ssącego. No niestety, tak to już jest w przypadku silników 2.0 (N47 i B47) oraz 3.0 (N57, nie zaszkodzi się mieć na baczności też w przypadku wczesnych B57), że dla własnego bezpieczeństwa dobrze jest się tym raz na jakiś czas zająć. Bo nawet po 100-150 tys. km kolektor potrafi być już mocno zalepiony i brudny, a jeśli zostanie oczyszczony z nagarów i szlamu, to przy okazji wydatnie zmniejszymy ryzyko samozapłonu.