Ministerstwo Energii ciągle milczy w sprawie pierwszego polskiego auta elektrycznego zbudowanego przed sześciu laty w Mielcu, o którym pisaliśmy wcześniej (CZYTAJ WIĘCEJ>>). W międzyczasie rządowa Spółka ElectroMobility Poland zleciła przeprowadzenie badań, aby sprawdzić wiedzę polskich kierowców na temat elektromobilności i projektu polskiego auta elektrycznego. Efekt? Idealne auto elektryczne według polskich kierowców powinno kosztować 60 tys. zł i mieć zasięg do 150 km. Istotne jest także, aby było ono produkowane w kraju, miało co najmniej 4-osobowe nadwozie, gwarancję oraz mogło korzystać z rozbudowanej sieci serwisowej. Tyle marzenia. A co dzieje się z elektrycznym autem dostawczym ELVI, które chce produkować znany z traktorów Ursus?

Reklama

Elektryczna poczta

- Prace znajdują się w końcowej fazie. W najbliższym czasie przekażemy pierwsze modele Poczcie Polskiej, która w ruchu ulicznym przetestuje stworzony przez nas pojazd - powiedział dziennik.pl Karol Zarajczyk, prezes Ursusa. - Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za kilka miesięcy pierwsze modele zjadą z taśmy produkcyjnej. Szacujemy, że do uruchomienia produkcji potrzebujemy ok. 10-15 mln euro - stwierdził szef firmy z Lublina.

Samochód Ursusa będzie miał minimalną ładowność 1100 kg. Zasięg na jednym ładowaniu baterii to ok. 150 km. Prędkość maksymalna - 100 km/h. Inżynierowie twierdzą, że energię zapewnią baterie litowo-jonowe z możliwością szybkiego ładowania do 90 proc. w czasie 15 min. Na podwoziu będzie można np. zbudować małą ciężarówkę (zabudowa skrzyniowa), chłodnię lub inny samochód użytkowy. Kabinę przewidziano dla trzech osób.

Reklama

- Samochody elektryczne są bardzo ciche, dlatego doskonale się sprawdzą przy nocnych dostawach czy jako oferta dla firm komunalnych - ocenił Zarajczyk.

Ursus

Autobusy gonią... traktory?

Pytany o "elektryczne plany" firmy na przyszłość przyznał, że spółka zebrała zamówienia na dostawę autobusów na prąd w 2018 roku o wartości ponad 180 mln złotych.

- Spodziewaliśmy się dużego zainteresowania, natomiast osiągnięty wynik jest jeszcze wyższy niż oczekiwaliśmy. Taka kwota sięga poziomu około 20 proc. przychodów całej Grupy Ursus. Spodziewamy się, że w kolejnych latach ten udział może rosnąć - powiedział.

Zarajczyk wskazał, że rynek elektromobilności jest jedną z najszybciej rozwijających się gałęzi polskiej gospodarki. Coraz więcej miast decyduje się na zakup ekologicznych pojazdów.

- Jesteśmy przekonani, że rynek utrzyma dotychczasową dynamikę rozwoju, a my będziemy beneficjentem tego wzrostu. (...) Przewidujemy, że coraz więcej ośrodków miejskich pójdzie śladem Zielonej Góry, która zdecydowała się na zakup naszych 47 elektrobusów. Pierwsze pojazdy dostarczymy już 1 lipca 2018 roku, natomiast cała flota będzie gotowa wyjechać na ulice 30 listopada przyszłego roku. W ten sposób zrealizujemy największy przetarg na autobusy elektryczne w Europie - zapowiedział.

Autobus wodorowy nie tak szybko

O ile głośno jest o pojazdach elektrycznych, to przycichła sprawa pierwszego autobusu wodorowego Ursusa, który zadebiutował przed rokiem w Hanowerze. Co dzieje się z tym pojazdem?

- Dysponujemy wiedzą i technologią niezbędną do stworzenia hybrydy wodorowo-elektrycznej, w pełni ekologicznego pojazdu zdolnego przejechać duże odległości. Uważamy, że napęd wodorowy może zrewolucjonizować komunikację publiczną. Nasz model hybrydowego autobusu wodorowo-elektrycznego, który może przejechać powyżej 400 kilometrów na jednym ładowaniu, właśnie uzyskał homologację. Jest to jedyny tego typu pojazd w Europie - podkreślił szef Ursusa.

Reklama

Pojawili się jacyś chętni? Zamówienia? - Na tym etapie nie możemy zdradzić, kto interesuje się zakupem tego modelu - odparł Zarajczyk i wskazał, że napęd wodorowy może być idealną alternatywą dla tradycyjnych paliw. Wodór to również doskonałe uzupełnienie silników elektrycznych, które mają ograniczony zasięg.

- Problem stanowi brak stacji do uzupełniania zapasów wodoru. W Polsce dopiero w przyszłym roku powstaną pierwsze instalacje tego typu. W tym aspekcie jesteśmy daleko z tyłu za Europą Zachodnią. To może ograniczyć produkcję innych pojazdów wodorowych niż autobusy - skwitował.

Ursus