GDDKiA wskazuje, że długości autostrad planowanych do objęcia opłatami od osobówek są orientacyjne i będą uzależnione od tempa oddawania nowych odcinków dróg. Na razie dobra informacja dla kierowców aut osobowych jest taka, że przynajmniej przyszły rok zapowiada się dla nich spokojnie. Jak zapowiada Elżbieta Kisil, rzeczniczka resortu infrastruktury, w 2017 r. nastąpi kolejne rozszerzenie sieci dróg krajowych o blisko 500 km, na których pobierana będzie opłata, ale tylko elektroniczna od pojazdów ciężkich. Tak więc nowe regulacje zaczną się od końcówki 2018 r., gdy rząd podpisze nowy kontrakt na obsługę i rozbudowę systemu e-myta w Polsce.
Bramki wciąż potrzebne
Zaskakujące wydaje się to, że rząd, szykując się do przetargu na nowego operatora systemu poboru opłat drogowych i być może nowy system (jeśli przegra aktualny operator firma Kapsch), zakłada dalsze istnienie poboru manualnego, a więc uwzględniającego bramki, które szczególnie w okresach urlopowych szczytów powodują drogowe zatory.
Kolejni ministrowie od lat obiecują kierowcom, że wprowadzą system elektroniczny dla aut osobowych, np. na A1 w drodze nad morze. Ale z opisu najnowszego zamówienia wynika, że dotyczy ono wyłącznie odcinków GDDKiA (koncesjonariusze dostali w sprawie sposobu poboru opłat wolną rękę).
Dyrekcja twierdzi, że obowiązujące przepisy nie pozwalają na nałożenie na kierowców obowiązku opłat elektronicznych. – Musimy zostawić opcję manualną, bo tak przewiduje prawo – mówi Jan Krynicki z GDDKiA. – Oczekujemy, że firmy, które będą ubiegać się o kontrakt na budowę nowego systemu, zaproponują również, jak połączyć pobór manualny z elektronicznym – dodaje.
W grę wchodzą wszystkie dostępne technologie, np. e-winiety, płatności komórkami, karty flotowe i urządzenia pokładowe radiowe lub satelitarne.
Weryfikacja planów
Co może oznaczać dla kierowców w praktyce taka hybryda? Na przykład to, że na osiem bramek na placu poboru opłat dwie będą manualne, a sześć operator wyposaży w inną technologię. Zwiększenie płynności zapewne nastąpi, ale w stopniu mniejszym od oczekiwanego przez kierowców.
Wizja, która wynika z dokumentów przetargowych Generalnej Dyrekcji, odbiega od tego, o czym była mowa jeszcze w 2014 r. Wówczas rząd PO-PSL rozpatrywał trzy opcje: elektroniczny system poboru opłat z urządzeniem pokładowym (tzw. OBU), elektroniczny system przy wykorzystaniu kamer wideo (tzw. video tolling) oraz system winietowy (elektroniczny lub papierowy). Ówczesna minister infrastruktury Elżbieta Bieńkowska rekomendowała pierwsze rozwiązanie. Do rozstrzygnięcia pozostawała jedynie kwestia tego, czy urządzenie pokładowe będzie obowiązkowe, czy nie (co oznaczałoby konieczność zapewnienia alternatywnych form wnoszenia opłat za korzystanie z dróg). Tak czy inaczej jako główną korzyść wskazywano brak konieczności ponoszenia kosztów budowy i eksploatacji miejsc poboru opłat.
Po objęciu władzy przez PiS nowe kierownictwo resortu infrastruktury skasowało te koncepcje i rozpoczęło prace od początku. Minister Andrzej Adamczyk stwierdził, że gdy przyszedł do ministerstwa, szuflada z podpisem „nowy system poboru opłat drogowych” była pusta.
Czy będzie drożej
Wciąż otwarta pozostaje kwestia stawek za przejazd. Dzisiaj na odcinkach GDDKiA, czyli A2 Konin – Stryków i A4 Wrocław – Gliwice, obowiązują najniższe ceny w sieci drogowej w Polsce: po 10 gr za kilometr. Do 2012 r. było to 20 gr (podróż z Konina do Strykowa kosztowała niespełna 20 zł, a nie 10 zł jak obecnie), jednak obniżkę wymusiła UE. Znaczna część pieniędzy na budowę tych dróg pochodziła z europejskich funduszy, dlatego Komisja Europejska nie pozwoliła GDDKiA zarabiać na obsługiwaniu kierowców. Ale okres ważności projektu dobiega końca w przyszłym roku, a to otwiera drogę do powrotu do stawek sprzed 2012 r. lub przynajmniej częściowego ich podniesienia.
– Powrót do 20 gr za kilometr na państwowych autostradach jest bardzo prawdopodobny, bo rząd poszukuje pieniędzy – przewiduje Robert Chwiałkowski ze stowarzyszenia Siskom, które monitoruje budowę dróg.
MIB twierdzi, że na obecnym etapie nie prowadzi prac nad podwyżkami cen. Ale nie wyklucza zmiany np. struktury stawek opłat od pojazdów ciężkich (przy zachowaniu zależności zróżnicowania ich ze względu na klasę emisji spalin, tzw. klasę Euro).
– Każdy wzrost wpływów do Krajowego Funduszu Drogowego oznacza przyspieszenie realizacji Planu Budowy Dróg Krajowych na lata 2014–2023, a tym samym budowy spójnego i nowoczesnego systemu dróg zapewniającego efektywne funkcjonowanie transportu – twierdzi MIB.
MIB nie wyklucza, że zmieni strukturę stawek opłat dla ciężarówek
Za jazdę autostradami płacimy więcej niż bogaci Szwajcarzy
Łączna liczba autostrad i dróg ekspresowych w Polsce wynosi 3128 km. Za przejazd samochodem osobowym autostradą A2 od granicy z Niemcami w Świecku do Warszawy i z powrotem płacimy dziś 164 zł. Robert Chwiałkowski ze stowarzyszenia Siskom przypomina, że to więcej niż wynosi w Szwajcarii całoroczna opłata uprawniająca do nielimitowanych przejazdów trasami szybkiego ruchu (136 zł). A w Czechach za rok nielimitowanej jazdy po autostradach płaci się ok. 225 zł.
Autostrady są darmowe np. w Wielkiej Brytanii, Belgii, Szwecji, Finlandii i Niemczech, ale akurat w tym ostatnim kraju już niedługo. Po dwuletnich negocjacjach z KE władze w Berlinie ogłosiły, że od jesieni 2017 r. za 10-dniową winietę kierowcy z zagranicy zapłacą 2,50 euro (za pojazd z nowoczesnym silnikiem; inne będą droższe). Kierowcy z Niemiec będą musieli kupować winiety, ale dostaną zniżkę w podatku drogowym. Wpływy do niemieckiego budżetu z tytułu tych opłat wyniosą 500 mln euro rocznie – z przeznaczeniem na utrzymanie dróg.
W przypadku odcinków koncesjonariuszy wysokości opłat jednostkowych są od dwóch do ponad 3,5 razy wyższe niż na tych zarządzanych przez GDDKiA. Kierowcy płacą w Polsce od 10 gr za 1 km (na odcinkach GDDKiA) do 36 gr za 1 km (na odcinku AW SA Nowy Tomyśl – Konin). W Grecji za przejazd autem osobowym kilometra autostradą musimy wydać średnio osiem eurocentów, czyli 35 groszy. We Francji jest to 9 eurocentów, więc trzeba wysupłać w przeliczeniu prawie 40 groszy (takie stawki obowiązują m.in. na trasach z Paryża: do Lille i Strasburga). W Hiszpanii na przejazd kilometra trzeba wydać ok. 43 groszy. Biorąc jednak pod uwagę siłę nabywczą np. we Francji i Włoszech, to za przeciętną pensję można przejechać kilka razy więcej niż w Polsce. W UE mamy łącznie ponad 65 tys. km autostrad i dróg ekspresowych.