Badania królewskiego automobilklubu z Wielkiej Brytanii (RAC) dowodzą, że kiedy audio samochodowe ryczy 95 decybeli, czyli tak głośno jak platforma wiertnicza lub startujący samolot, wtedy kierowca za żadne skarby nie może skupić się maksymalnie na drodze i kierowaniu autem. Reaguje nawet o 20 proc. wolniej w porównaniu do tego jak człowiek działa np. w biurze (ok. 53 decybeli).

Reklama

Jednak na zdradliwych decybelach nie koniec. Trzeba jeszcze wiedzieć czego słuchać. Najgorzej mają wielbiciele "ostrych kawałków". Udowodniono, że przez szybkie rytmy ryzyko wypadku rośnie nawet dwukrotnie. Mało tego - kierowcy słuchający takiej muzyki częściej przejeżdżają… na czerwonym świetle.

Jest też jeszcze jeden ważny problem - głośna muzyka zagłusza syreny pędzącej karetki pogotowia, straży pożarnej czy policyjnego radiowozu. Kiedy inni kierowcy ustępują drogi, zasłuchany "audiofil" może w ogóle nie wiedzieć co się dzieje i utrudniać przejazd. To bardzo źle…

Czego słuchać? Najlepiej stonowanej Nory Jones. Tylko nie na "całą parę".