Samochody drożeją, a producenci nie chcą inwestować w środowisko?
Liczby są bezlitosne. I nawet jeśli po drodze spotkała nas pandemia i wywołany nią kryzys oraz problemy z niektórymi surowcami i szalejąca inflacja, to tak duże podwyżki cen samochodów są – przynajmniej według Transport & Environment – niczym nie uzasadnione. Poza czystą chęcią zysku, rzecz jasna. Jak wynika ze statystyk podawanych przez T&E, pięciu największych europejskich producentów podniosło ceny swoich najtańszych samochodów średnio o 41 proc. na przestrzeni ostatnich czterech lat. Sporo, prawda?
Małe samochody drożeją nawet o 56 proc.
W przypadku konkretnych modeli wygląda to następująco: średnia cena Peugeota 208, Seata Ibizy i Renault Twingo wzrosła o ok. 6000 euro (ok. 26 800 zł), co oznacza podwyżkę na poziomie 37-56 proc. Z kolei pozycjonowane w segmencie premium Mercedesy klas A i B średnio podrożały aż o ok. 10 000 euro (44 600 zł), co oznacza podwyżki odpowiednio na poziomie 38 i 37 proc.
Norma Euro 7 na pewno sporo by dała, ale czy faktycznie warto ją wprowadzać w tym momencie?
Jak wylicza portal, w tym okresie producenci jedną ręką liczyli rekordowe zyski, a drugą zawzięcie bronili się przed dopasowaniem swoich samochodów do normy Euro 7. Transport & Environment szacuje, że wystarczyłoby do każdego samochodu dołożyć ok. 200 euro i… gotowe, każdy pojazd spełniałby nową normę i (prawie) wszyscy byliby zadowoleni. Ale czy faktycznie byłoby tak tanio? Ciężko stwierdzić. W każdym razie to właśnie norma Euro 7 miałaby według producentów samochodów wywindować ceny na tyle, że przeciętny miejski samochód stałby się po prostu za drogi.
No właśnie, nie da się też przecież ukryć, że inwestowanie w normę Euro 7 na krótko przed planowanym na 2035 rok w Europie niemal całkowitym zakazem sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi (dopuszczone mają być tzw. e-paliwa) niekoniecznie musi być zgodne z finansowymi założeniami koncernów motoryzacyjnych.
– Producenci samochodów wykorzystali rosnącą inflację do podniesienia cen, przez co znacznie zwiększyli własne zyski, a jednocześnie prowadzili kampanię przeciwko wprowadzeniu normy Euro 7. Teraz Parlament Europejski ma ostatnią szansę, aby coś z tym zrobić. Działania producentów aut powinny uwzględniać interesy wszystkich Europejczyków, a nie te, które są ważne z punktu widzenia przemysłu motoryzacyjnego – powiedziała Anna Krajinska z Transport & Environment.