Zaczniemy od małej podróży sentymentalnej. Otóż piszący te słowa kiedyś miał swojegowłasnego Abartha 500 – to był rok 2011, a wersja 135 KM (z której finalnie po kilku "drobnych" przeróbkach udało się wydusić 207 KM) wymagała wyłożenia na stół nieco ponad 63 tys. zł. Auto dostało wtedy z dodatków 17-calowe felgi, naklejki (tzw. pakiet estetyczny) i lampy ksenonowe. Reszta – standard. Bo i dużo więcej (poza dołożonym później zawieszeniem Koni) potrzebne nie było. Małym Abarthem przez siedem udało się zjeździć pół Europy, w tym kilka ładnych alpejskich przełęczy, auto odwiedziło też m.in. tor w Poznaniu i Salzburgring w Austrii.
A ceny zwariowanej "500-ki" z czasem rosły. Pojawiały się liftingi, nowe silniki, miliony sposobów na personalizację auta i niezliczone wersje specjalne. Gdy w 2019 r. światło dzienne ujrzała wersja 695 70° Anniversario, którą oferowano za niecałe 140 tys. zł, to powoli wydawało się, że zbliżamy się granicy bólu. W końcu przecież to "tylko" szybki hatchback na bazie auta miejskiego, prawda?
Abarth 500e: jakie ceny w Polsce? Ile kosztuje?
Tymczasem dziś, 12 lat później, do polskich salonów wjeżdża elektryczny Abarth 500e. Co prawda wersja spalinowa jest nadal dostępna (i chwała Włochom i polskiej fabryce w Tychach za to!) , ale teraz na piedestale stoi już elektryk. Takie mamy czasy, i do tego europejscy klienci – chcąc nie chcąc – będą musieli się przyzwyczaić. A zatem, ile trzeba zapłacić za elektrycznego hot-hatcha i... czemu tak drogo?
Cennik otwiera kwota 185 900 zł za za wersję hatchback, zaś za Cabrio zapłacimy co najmniej 196 900 zł. I jeśli wydaje się to wam dużo, to... macie trochę racji. No ale tak: po pierwsze, to auto elektryczne. Po drugie, jego baza (czyli elektryczny Fiat 500) startuje od 139 900 zł, a ma standardowo gorsze wyposażenie i słabszy silnik. I po trzecie: Abarth jest w zasadzie pionierem, bo wielu elektrycznych rywali na razie w tym segmencie nie widać.
Abarth 500e w Polsce: jakie wyposażenie?
Wyposażenie bazowe Abartha 500e obejmuje m.in.: 17-calowe felgi aluminiowe, reflektory LED, fotele ze zintegrowanymi zagłówkami, trójramienną kierownicę i możliwość wyboru trybu jazdy. Wyżej w cenniku stoi odmiana Turismo, bo za hatchbacka zapłacimy od 205 900 zł, a do Cabrio należy (tak jak i w bazowej wersji) dopłacić 11 000 zł. Sporo, po zakreśleniu kilku opcji zapewne niebezpiecznie zbliżymy się do bariery ćwierć miliona złotych.
Wyposażenie Abartha 500e Turismo zawiera m.in.: generator dźwięku Abarth (!), 18-calowe felgi aluminiowe z diamentowym szlifem i wnętrze pokryte Alcantarą. Dla przypomnienia: elektryczny Abarth rozwija 155 KM i 235 Nm, co przy parametrach topowych odmian spalinowych głowy raczej nie urywa. Czas sprintu od 0 do 100 km/h to 7 s, podczas gdy najszybsze wersje z silnikiem 1.4 T-Jet potrzebują na to samo... 6,7 s.
No i stan naładowania akumulatorów musi przekraczać 90 proc. – gdy będzie mniej, sportowy Abarth zwolni. A propos baterii: mamy tu zespół akumulatorów o pojemności 42 kWh (brutto), zaś deklarowany zasięg wg WLTP – niecałe 250 km. Do miasta wystarczy, ale czy chciałbym nim zjeździć pół Europy? Cóż...