- Mazda CX-5 z ogłoszenia: w teorii to dobry wybór. A w praktyce?
- Mazda CX-5 z ogłoszenia: bezwypadkowa czy jednak nie?
- Mazda CX-5 z ogłoszenia: opony i hamulce "na już", a korozja?
- Mazda CX-5 miała być z napędem 4x4, a na miejscu zgrzyt…
- Mazda CX-5 z ogłoszenia: uczciwe podejście komisu
Pani Julia – choć szuka dość typowego auta – to mimo wszystko nie ma typowych upodobań motoryzacyjnych. Jej marzeniem nie jest więc ani Fiat 500, ani Alfa Romeo Giulietta, ani nawet któraś z rozlicznych wersji MINI. Nie, jak sama przyznaje, od dziecka marzyła o Toyocie Land Cruiser. I choć chyba teraz tego marzenia spełnić się raczej nie uda, to akurat przyszła pora zmian – jej niebieski Chevrolet Aveo poszedł w świat, a pani Julia szuka czegoś do wożenia swoich dwóch kotów i psa. A ponieważ menażeria lubi być dostarczana na spacery poza miasto, najlepiej w jakieś ładne i nie zawsze łatwo dostępne miejsca, to pani Julia postanowiła poszukać sobie SUV-a. Zero zaskoczenia, prawda?
Warunki: napęd na obie osie i wystarczająca moc. Zamiłowanie do szybszej jazdy to też jedna z cech, która wyróżnia panią Julię na tle niektórych innych użytkowniczek naszych szos. Skrzynia ręczna, automatyczna? Diesel, benzyna? Kupująca jest otwarta na propozycje. – Ale czemu nie Land Cruiser? Za 60 tysięcy da się swobodnie kupić takie auto – zauważycie czujnie i nie bez racji.
Mazda CX-5 z ogłoszenia: w teorii to dobry wybór. A w praktyce?
Owszem da się, ale pani Julia chce mieć na razie jednak coś ciut mniejszego, gdyż sporo jeździ po mieście. No i poza tym wiele Land Cruiserów w tej kwocie przeważnie nie jest już przesadnie młoda, swoje robią duże przebiegi oferowanych egzemplarzy. To wszystko z kolei oznacza, że rośnie nam ryzyko kosztownych inwestycji. No a popularny SUV za ok. 60 tys. zł będzie nie tylko młodszy, ale i zazwyczaj tańszy w eksploatacji niż podmęczony Land Cruiser.
A zatem, telefon w dłoń i szukamy. Już po chwili naszym oczom ukazuje się ogłoszenie szarej Mazdy CX-5 z 2014 r. i z silnikiem benzynowym 2.0 pod maską. Cena nieco przekracza założony budżet (66 900 zł), ale mamy tu do czynienia z egzemplarzem kupionym w polskim salonie i w niezłej specyfikacji (Sky Passion). Dodatkowy atut to niewysoki przebieg – niecałe 135 tys. km, w ogłoszeniu podano też, że mamy do czynienia z wersją z napędem na obie osie.
No to chyba warto, poza tym wiele Mazd CX-5 oferowanych na naszym rynku wtórnym pochodzi z USA/Kanady i często (choć nie zawsze!) ma na koncie większe lub mniejsze szkody. Interesujący nas egzemplarz czeka na nowego właściciela w komisie przy dilerze Audi – wygląda więc na to, że ktoś zostawił CX-5 w rozliczeniu i przesiadł się na markę z czterema pierścieniami w logo.
Mazda CX-5 z ogłoszenia: bezwypadkowa czy jednak nie?
Jedziemy. Na miejsce docieram przed panią Julią, więc zaczynam od oględzin karoserii, opon i podwozia. Wiem mniej więcej czego się spodziewać, bo komis nie odznaczył w formularzu otomoto.pl kratki z informacją "bezwypadkowy".To zapewne nie jest przypadek, bo gdy jakieś auto ma fabryczny lakier i nigdy naprawiane nie było, to pracownik zazwyczaj od tego zaczyna opis. I zaznaczanie kratek w formularzu.
Na początek niemiłe zaskoczenie: prawy przedni narożnik (zderzak, błotnik, kawałek lampy) jest brzydko zarysowany. Ciekawe, bo na zdjęciach aż tak się to w oczy nie rzucało. Poza tym lakier na całym aucie jest pełen rys i drobnych wgnieceń – niski przebieg bierze się zapewne stąd, że nasze CX-5 dużo jeździło po mieście. A w mieście o takie uszkodzenia łatwo.
Ciekawostka: Mazda jest po tzw. polerce (ślady pasty w zakamarkach nadwozia), a i tak lakier sprawia wrażenie lekko sfatygowanego. Ciekawe, jak było przed renowacją... Ale uwaga, żeby nie było, że kogokolwiek o coś oskarżam – polerowanie lakieru to norma jeśli chodzi o komis i tzw. przygotowanie do sprzedaży. Raz polerka jest zrobiona lepiej, raz gorzej, a pasta polerska w szparach między elementami wcale nie musi wskazywać na malowanie i naprawy powypadkowe.
Mazda CX-5 z ogłoszenia: opony i hamulce "na już", a korozja?
Przednie opony (letnie) mają jeszcze dużo "mięsa", ale nie pachną już nowością (6 lat). Lepsze czasy pamiętają też przednie tarcze hamulcowe, w prawej przedniej feldze brakuje dekielka. Natomiast na tylnej osi – lekkie zaskoczenie. Mamy tu mocno zjechane opony Bridgestone z datą produkcji 2014 r. Zapewne to ogumienie, na którym CX-5 wyjechało z fabryki. Podwozie? Dobrze ukryte pod plastikowymi osłonami, rdza czai się na razie głównie na wydechu, śrubach, łączeniach i elementach tylnej osi. Jak na japońskie auto dramatu na pewno nie ma.
Mazda CX-5 miała być z napędem 4x4, a na miejscu zgrzyt…
Zgrzyt jest natomiast taki, że ani wału napędowego, ani tylnego dyferencjału, ani nawet półosi to w tym aucie nie ma i nie było. A to z tego względu, że ten konkretny egzemplarz z fabryki wyjechał jako auto przednionapędowe. Zagadnięty później w tym temacie pracownik komisu lekko pobladł, sam zajrzał pod auto i stwierdził, że opis zostanie poprawiony. No ale nic to – pani Julia jest już w drodze, jak auto jej się spodoba, to może obejdzie się bez ofiar w ludziach.
Mazda CX-5 z ogłoszenia: uczciwe podejście komisu
Pomiar grubości powłoki lakierniczej wskazuje na to, że niemal cały prawy bok auta był malowany, ale szpachli wiele nie widać. W najgrubszym miejscu miernik wskazuje ok. 400-570 mikrometrów, ale jedynie punktowo. Poza tym naprawa musiała być wykonywana jakiś czas temu – na tym świeższym lakierze też widać już ryski i skazy. Na jakimś etapie wymieniano też przednią szybę, więc salon Audi postąpił nader uczciwie, nie zaznaczając kratki "bezwypadkowy". No bo jakaś kolizja tu była, ale zapewne niewielka – niejeden inny handlarz z przekonaniem mógłby opisać ten egzemplarz jako tzw. bezwypadek.
Mazda CX-5 z ogłoszenia: wnętrze odświeżone, ale… mało świeże
Wnętrze? Tu mam mieszane uczucia. Jest ładnie wyprane i odświeżone, ale najwidoczniej ktoś miał dużą butelkę nabłyszczacza do plastików i nie wahał się jej używać. Miejscami tłusty płyn kapie, w innych położenie ręki na danym elemencie grozi... przyklejeniem. Podłokietnik w drzwiach kierowcy okazuje się wygnieciony, na kierownicy widać liczne ryski (pierścionek, obrączka?), a tapicerka foteli jest miejscami lekko pozaciągana. Plastikowe osłony nadkoli w bagażniku są paskudnie podrapane. Za to wyposażenie wnętrza i elektryka działają za to bez zarzutu, klimatyzacja chłodzi.
W międzyczasie pracownik komisu dostarcza dokumentację serwisową. Najważniejsze trofeum – wyciąg z historii serwisowej z ASO Mazdy. Papier potwierdza niewysoki przebieg, ale i wskazuje, że olej kilka razy zmieniano dopiero po ponad 20 tys. km. Jeśli auto dużo jeździło po mieście – a wiele na to wskazuje – to taki interwał nie jest aż tak dobrą wiadomością. Jasne, zawsze mogło być gorzej, niektórzy wymieniają olej i co 30 tys. km. Lub rzadziej.
Mazda CX-5 z ogłoszenia: nieduży wkład własny?
Na ostatni serwis nasze CX-5 trafiło już poza ASO Mazdy, ale miało to miejsce na krótko przed wstawieniem auta do komisu, czyli we wrześniu 2022 roku. Olej jest więc już niespecjalnie świeży, ale na pewno nie przepracowany i co najmniej kilka tysięcy kilometrów bez żadnych obaw można na nim zrobić. Ogólnie jednak rzecz biorąc poza oponami, uszkodzonym prawym narożnikiem i hamulcami nie widać elementów, które wymagałyby wkładu finansowego na "dzień dobry".
Pani Julia – która w tzw. międzyczasie dociera na miejsce – nie jest zachwycona, gdy dowiaduje się, że auto nie ma napędu na obie osie, ale wobec niskiego przebiegu i dającej się zweryfikować postanawia dać Maździe szansę. Podczas jazdy próbnej wszystko idzie zgodnie z planem, auto jedzie skręca i hamuje, okazuje się w miarę dynamiczne i ciche. Zawieszenie pracuje cicho, jedynie z bagażnika dochodzą do naszych uszu jakieś bliżej niezidentyfikowane dźwięki, jednak ich źródłem zapewne jest jakiś przedmiot znajdujący się pod podłogą (w okolicy zestawu naprawczego).
Mazda CX-5 z ogłoszenia: czy warto kupić?
Czy jednak nasza bohaterka zdecydowała się na zakup? Nie, przynajmniej na razie nie. Pani Julia doszła bowiem do wniosku, że brak napędu AWD plus pewna liczba małych skaz summa summarum oznaczają, że jednak poszuka dalej. Tak wiemy, po nowe auto do salonu, ale uwierzcie nam – widzieliśmy lepiej zachowane auta po przebiegu 135 tys. km. Niemniej jednak, gdyby komuś udało się trochę zejść z ceną, to mechanicznie na pewno kupi bardzo przyzwoite auto.
Wróbelki ćwierkają ponadto, że pani Julia postanowiła iść na całość i z poszukiwań Mazdy chwilowo przerzuciła się na... BMW X3. Lub X1. Ciekawe, przy tym wyborze zostanie, czy jednak wróci do japońskiej myśli technicznej. Ale najpierw już za każdym razie upewni się, czy dane auto faktycznie ma napęd na obie osie, czy tylko w ogłoszeniu.