Elektryczne Audi RS e-Tron GT wypadło z drogi, ścięło drzewo, a na koniec dachowało. Kierowca wyszedł z tego cało i nie wymagał hospitalizacji. Obrazki prezentujące pozostałości po samochodzie mogą służyć jako materiał szkoleniowy zachęcający do zdjęcia nogi z gazu.

Reklama

Elektryczne Audi rozbite w lesie należało do trójmiejskiego dilera niemieckiej marki – Grupy Plichta. Do wypadku doszło w sobotę (5 listopada) na ulicy Spacerowej w Gdańsku. Kilka minut po godzinie 13 samochód demonstracyjny prowadzony przez klienta salonu wyleciał z drogi. Na miejscu bardzo szybko pojawiły się służby ratunkowe.

Elektryczne Audi RS e-tron GT zostało doszczętnie rozbite. Na szczęście, kierowca wyszedł z tego cało / Facebook / Fot. Tyczyński Pomoc drogowa
Reklama

Elektryczne Audi RS e-tron GT ma 646 KM i 830 Nm

Audi RS e-tron GT to elektryczny samochód oferujący potężną moc, która przerośnie niedoświadczonego kierowcę. Pod opływową karoseria pracuje 598 koni mechanicznych, ale chwilowo moc może się zwiększyć do 646 KM za sprawą dwóch silników elektrycznych umieszczonych przy każdej osi. Gdy dołożymy do tego 830 Nm maksymalnego momentu obrotowego, powstaje maszyna, która może spokojnie mierzyć się z najszybszymi supersamochodami napędzanymi silnikami spalinowymi.

Sportowe gran turismo przyspiesza od 0 do 100 km/h w 3,3 sekundy. Mimo napędu na cztery koła, samochód może być wymagający w prowadzeniu z powodu nadmiaru mocy dostępnej pod prawą stopą. Zwłaszcza na mokrej nawierzchni, gdy bardzo szybko zapędy kierowcy są tłumione przez systemy bezpieczeństwa i prawa fizyki. Przekonał się o tym kierowca, który tego dnia dawał elektrycznemu modelowi ostry wycisk.

W lokalnych mediach oraz na forach internetowych pojawiło się sporo doniesień od świadków, którzy tego dnia widzieli samochód pędzący przez miasto z dużą prędkością oraz słyszeli piski opon. Takie zachowanie za kierownicą musiało prędzej czy później przynieść kosztowne konsekwencje.

Elektryczne Audi RS e-tron GT dysponuje potężną mocą. W połączeniu z mokrą i śliską nawierzchnią trzeba rozsądnie obchodzić się z tym samochodem / Facebook / Fot. Tyczyński Pomoc drogowa
Elektryczne Audi RS e-tron GT rozbite w lesie / Facebook / Fot. Tyczyński Pomoc drogowa

Elektryczne Audi doszczętnie rozbite, kto zapłaci za szkody?

Tymczasem kilka minut po godzinie 13 po Audi RS e-tron GT pozostały już tylko wspomnienia oraz rachunek na kwotę co najmniej 617 800 zł, ponieważ samochód został kompletnie zniszczony. Wiele osób zastanawia się, czy kierowca będzie musiał do końca życia spłacać rachunek za taki samochód? To zależy od kilku czynników.

Przed każdą jazdą testową samochodem demonstracyjnym kierowca powinien zapoznać się z warunkami użyczenia podpisać stosowną umowę. Bez względu na to, czy jazda odbywa się z przedstawicielem salonu na prawym fotelu, czy samodzielnie. Dilerzy coraz częściej decydują się na użyczanie samochodu bez "stróża" w postaci handlowca, przez co klienci pozwalają sobie na dużo więcej podczas jazdy.

Elektryczne Audi RS e-tron GT rozbite w lesie / Państwowa Straż Pożarna / fot. KM PSP w Gdańsku
Reklama

Elektryczne Audi roztrzaskane w Gdańsku, co znajduje się z umowie użyczenia?

W umowie użyczenia znajdują się kompletne dane obu stron – użyczającego oraz biorącego w użyczenie. Oprócz tego znajdują się tam najważniejsze informacje na temat samochodu, jego specyfikacji, wartości oraz obowiązkowego wyposażenia (np. gaśnica, apteczka czy kabel do ładowania). W dokumencie wpisuje się również aktualne dane na temat stanu samochodu oraz jego ewentualnych defektów, stanu licznika oraz ilości paliwa w baku (lub stanu naładowania akumulatora w przypadku samochodu elektrycznego).

Często w umowach pojawiają się dzienne limity kilometrów. Ma to szczególne znaczenie podczas użyczeń weekendowych. Z reguły w dokumencie pojawia się limit 100-200 km na dobę. Przekroczenie tej wartości może skutkować obciążeniem ustaloną stawką za kilometr. Z reguły wynosi ona od kilkudziesięciu groszy do kilku złotych. Zasada jest prosta - każdy kilometr przebiegu to potencjalna utrata wartości samochodu. Zatem im droższy pojazd, tym wyższa stawka za kilometr.

Elektryczne Audi RS e-tron GT rozbite w lesie / Państwowa Straż Pożarna / fot. KM PSP w Gdańsku

Elektryczne Audi zniszczone, ale ubezpieczone. Ile zapłaci kierowca?

Każdy samochód demonstracyjny posiada pełen pakiet ubezpieczenia OC oraz AC. W ten sposób osoba testująca oraz właściciel samochodu mają pełne zabezpieczenie na wypadek problemów. Jednak nie zawsze pokrywa ono w stu procentach powstałe szkody.

Podpisując umowę użyczenia warto zwrócić uwagę na zapis dotyczący udziału własnego w szkodzie, bowiem bardzo często taki punkt pojawia się w dokumentach. Jest to kwota, którą musi pokryć użyczający, jeśli samochód zostanie uszkodzony, a likwidacja szkody nastąpi z polisy AC.

Czasami jest to wartość procentowa, ale częściej pojawia się konkretna kwota. Zwykle udział własny jest określony na poziomie od kilkuset do kilku tysięcy złotych. W sytuacji, gdy dojdzie do szkody całkowitej pojazdu, jak w tym przypadku, udział kierowcy wynosi maksymalnie kilka tysięcy złotych. To scenariusz optymistyczny dla osoby, która uszkodziła samochód demonstracyjny należący do dilera.

Elektryczne Audi RS e-tron GT rozbite w lesie / Państwowa Straż Pożarna / fot. KM PSP w Gdańsku

Elektryczne Audi kompletnie zniszczone. Czy ubezpieczyciel zapłaci dilerowi?

Problemy pojawiają się w momencie, gdy ubezpieczyciel z jakiegoś powodu odmówi wypłaty odszkodowania z tytułu polisy AC lub wypłaci tylko część kwoty powołując się na wyłączenia zawarte w OWU. W takiej sytuacji właściciel samochodu (diler samochodowy) może obciążyć finansowo osobę, która uszkodziła samochód.

Firma ubezpieczeniowa odmówi wypłaty odszkodowania, jeśli kierujący prowadził samochód pod wpływem alkoholu lub narkotyków. W podobnej sytuacji będzie kierowca, który oddalił się z miejsca zdarzenia, wyrządził szkodę umyślnie, udostępnił pojazd osobie trzeciej lub w rażący sposób naruszył przepisy ruchu drogowego. Szczególnie ten ostatni punkt w przypadku elektrycznego Audi może zyskać na znaczeniu. Pod warunkiem, że ubezpieczyciel udowodni, że doszło do takiego naruszenia.

Do tego dochodzi jeszcze kwestia regresu ubezpieczeniowego. Jeśli kierowca doprowadził do kolizji lub wypadku, a następnie zbiegł z miejsca zdarzenia lub był "pod wpływem", firma ubezpieczeniowa wypłaci odszkodowanie OC poszkodowanym, a następnie zgłosi się z roszczeniem do właściciela samochodu o tzw. regres. W tej sytuacji właściciel samochodu może wystąpić o zwrot poniesionych kosztów od osoby, która brała samochód w użyczenie.

Elektryczne Audi RS e-tron GT rozbite w lesie / Facebook / Fot. Tyczyński Pomoc drogowa