Volkswagen ID.3 z limitowanej serii 1ST był oferowany z kartą WeCharge, która uprawniała do bezpłatnego ładowania samochodu na publicznych stacjach (do 2000 kWh). A Krzysztof Gruchała jest jednym z polskich kierowców, którzy wybrali właśnie to auto elektryczne. Spakował manatki, naładował 58 kWh akumulator i ruszył w podróż na koniec Europy…
Skąd pomysł na taką eskapadę? To była droga wycieczka?
Krzysztof Gruchała: Objechałem cały Bałtyk naokoło. Od dłuższego czasu marzyłem o tej podróży, a zmotywował mnie do niej między innymi pakiet darmowego ładowania w punktach współpracujących z WeCharge. Najczęściej starałem się używać właśnie karty Volkswagena, dzięki czemu na ładowanie wydałem tylko 760 zł. Wybierając się w taką podróż samochodem spalinowym, na samo paliwo przeznaczyłbym znacząco ponad 3000 zł. Warto też pamiętać, że np. w Norwegii z tytułu użytkowania samochodu elektrycznego ponosi się około dwukrotnie niższe opłaty w przypadku korzystania z promu czy z płatnych dróg. Sam miałem okazję doświadczyć tego na własnej skórze, gdy przyszło mi zapłacić za podróż promem z Moskenes do Bodo.
O tej podróży za kierownicą ID.3 zdecydował także komfort. Doceniam ciszę, która panuje w kabinie samochodu oraz systemy, które dają mi poczucie bezpieczeństwa. Aktywny tempomat świetnie sprawdził się zwłaszcza na Litwie, Łotwie czy Estonii, gdzie za sprawą reagowania ID.3 na ograniczenia prędkości nie musiałem obawiać się ewentualnych mandatów. Ponadto system eCall daje pewnego rodzaju psychiczny komfort: na odległej północy zdarzyło mi się spotkać w środku nocy stojące na drodze stado reniferów. Wiedziałem, że nawet jeśli coś się wydarzy – bez problemu ktoś mnie znajdzie i pojawi się pomoc.
Jak zaplanować podróż samochodem elektrycznym i to aż przez sześć państw w czasach pandemii?
Tylko po przypłynięciu promem do Finlandii oczekiwano od nas potwierdzenia zaszczepienia przeciwko COVID-19. Tam zresztą miała miejsce inna, dość zabawna sytuacja: zatrzymano mnie do kontroli, aby zapytać, dlaczego mój samochód ma zielone tablice rejestracyjne. Z kolei na granicy fińsko-norweskiej, którą przekraczałem o godzinie 7:30 okazało się, że… muszę odczekać 30 minut, ponieważ dla turystów granica otwarta jest od 8:00. Strażnicy byli jednak bardzo sympatyczni, przegadaliśmy te pół godziny i ogrzałem się razem z nimi przy ognisku.
Moim głównym celem był Nordkapp i Lofoty, to właśnie na zobaczeniu tych miejsc i dojechaniu na kraniec Europy zależało mi najbardziej. Miałem też okazję zatrzymać się na dłużej w Tallinie, Rydze i Lahti. Przy planowaniu miejsc ładowania samochodu posługiwałem się głównie aplikacją Plugshare, choć kilka razy zawarte w niej informacje okazały się błędne. Na przykład na samych Lofotach zdarzyło mi się natrafić na dwie niesprawne ładowarki, przez co ostatecznie podłączałem auto do prądu, gdy stan naładowania akumulatora wynosił zaledwie 1 proc. Na szczęście tylko raz znalazłem się w takiej sytuacji. Na pewno na północy Finlandii czy Norwegii infrastruktura nie jest zbyt gęsta, czego nie można powiedzieć o środkowych czy południowych rejonach obu tych krajów.
Czyli jaką strategię Pan przyjął?
Na całej trasie ładowałem auto 24 razy, starałem się robić to regularnie, co około 300 km. Najczęściej korzystałem z infrastruktury, która pozwalała mi bardzo szybko wyruszyć w dalszą podróż, mam na myśli m.in. stacje sieci Ionity. Jedna z nich znajdowała się 3 km od mojego hotelu w Lahti. Obrałem prosty plan: zakładałem szybkie ładowanie na trasie, wolniejsze w hotelu lub pobliżu miejsca, w którym nocowałem.
A jak ze zużyciem energii przez ID.3?
Średnie zapotrzebowanie na energię elektryczną wyniosło podczas całej trasy 15,7 kWh/100 km, to bardzo dobra wartość. Przy czym nie przykładałem zbyt dużej wagi do delikatnego obchodzenia się z pedałem przyspieszenia. Mógłbym spokojnie poprawić ten uśredniony rezultat o 10 proc. Największym „apetytem” na prąd ID.3 wykazywał się na trasach szybkiego ruchu, niskie temperatury (na Nordkapp temperatura wynosiła 5 stopni Celsjusza) nie miały aż tak dużego wpływu na zużycie energii. Zwłaszcza na najbardziej wysuniętych na północ, krętych trasach średnie zużycie potrafiło zaskoczyć, wynosiło zaledwie 12 kWh/100 km. Im dalej na północ, tym częściej decydowałem się na jazdę w trybie eco – nie potrzebowałem pełnej mocy, zresztą nie było kogo wyprzedać, jechałem raczej nieśpiesznie i podziwiałem krajobrazy.