Wniosek do szefów resortu zdrowia oraz infrastruktury o ograniczenie prędkości na drogach został opracowany we współpracy z ekspertami cyklu "Konferencje Specjalistyczne nauka-praktyka-biznes". Pod listem do ministrów Łukasza Szumowskiego i Andrzeja Adamczyka podpisało się 10 ekspertów i naukowców, m.in. z Politechniki Krakowskiej, Politechniki Lubelskiej, Polskiej Akademii Nauk, czy Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Eksperci zwracają uwagę, że aby odciążyć służbę zdrowia, a tym samym pomóc w walce z koronawirusem, konieczne jest ograniczenie liczby ofiar wypadków drogowych, na co pozytywnie wpłynęłoby ograniczenie limitów prędkości.
We wniosku proponują oni, aby maksymalna prędkość pojazdów na autostradzie wynosiła 120 km/h, zaś na dwujezdniowej drodze ekspresowej 110 km/h. Dopuszczalna prędkość na jednojezdniowej drodze ekspresowej oraz na drodze dwujezdniowej co najmniej o dwóch pasach przeznaczonych dla każdego kierunku ruchu - według tej propozycji - wyniosłaby 90 km/h. Na pozostałych drogach – poza obszarem zabudowanym – 80 km/h, zaś w terenie zabudowanym całodobowo 50 km/h.
Eksperci swój wniosek uzasadniają m.in. statystykami policyjnymi, które - jak wskazano – potwierdzają, że znacznemu zmniejszeniu natężania ruchu drogowego towarzyszył w ostatnim czasie wzrost liczby poważnych wypadków drogowych.
Zwracają również uwagę, że fakt, iż zmniejszenie prędkości wpływa na mniejszą liczbę ofiar wypadków drogowych potwierdzają bardzo liczne badania, zarówna zagraniczne, jak i własne, m.in. opracowane na zlecenie resortu infrastruktury. Podkreślają przy tym, że prędkość 120 km/h to dla "przeciętnego człowieka" granica możliwości sprawnego uczestniczenia w ruchu.
W ocenie sygnatariuszy listu stan przestrzegania obowiązujących ograniczeń prędkości "jest wysoce niezadowalający". – Badania potwierdzają, że w zależności od rodzaju drogi, nawet ponad 50 proc. kierujących pojazdami nie przestrzega obowiązujących ograniczeń – wskazują we wniosku.
Eksperci chcą również, by sądy uznawały świadome przekraczania dopuszczalnej prędkości w czasie epidemii za działanie o wysokim stopniu szkodliwości społecznej i - w związku z tym - stosowały wobec takich osób górne limity kar. Postulują również o "natychmiastowe przywrócenie możliwości egzekucji dopuszczalnej prędkości przez straże gminne".
Zwolennikiem obniżenia limitów prędkości jest również Instytut Transportu Samochodowego (ITS). Jak zaznaczył dyrektor ITS prof. Marcin Ślęzak, obecne limity prędkości - zwłaszcza na drogach szybkiego ruchu – są zbyt wysokie.
– Nadmierna prędkość to główny czynnik sprzyjający powstawaniu wypadków drogowych. Kierowcy jeżdżą zbyt szybko zarówno w miastach, poza obszarami zabudowanymi, jak i na drogach szybkiego ruchu. Potwierdzają to m.in. cykliczne wyniki badań ITS, realizowane na zlecenie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego – zaznaczył prof. Marcin Ślęzak.
Podkreślił, że ograniczenie prędkości tylko o 1 km/h daje nawet 3 proc. spadek liczby zabitych na drogach. Dodał, że zmniejszenie prędkości jest także istotne z punktu widzenia niechronionych uczestników ruchu drogowego.
– Redukcja prędkości z 60 do 50 km/h daje kierującemu większe szanse na dostrzeżenie pieszego i reakcję. Ponad 90 proc. pieszych ma szanse przeżyć wypadek przy prędkości mniejszej niż 30 km/h, m.in. stąd idea wprowadzania w miastach stref uspokajających ruch +Tempo 30+" – zauważa. Jak dodaje, szanse na przeżycie "drastycznie maleją", gdy prędkość uderzenia w pieszego jest większa niż 50 km/h.
ITS podkreśla również potrzebę systematycznego zwiększania sieci fotoradarów oraz odcinkowych pomiarów prędkości poprzez rozbudowę Automatycznego Systemu Nadzoru nad Ruchem Drogowym.