W projekcie rozporządzenia, skierowanym przez ME do konsultacji publicznych założono, że dopłatę do nowego auta na prąd lub wodór będzie mogła uzyskać wyłącznie osoba fizyczna nieprowadząca działalności gospodarczej. W przypadku samochodu elektrycznego jej maksymalna wysokość to 37,5 tys. zł, ale samochód nie może być droższy niż 125 tys. zł. Dopłaty z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu będzie wypłacane do czasu wyczerpania środków finansowych przeznaczonych na ten cel w danym roku.

Reklama

Według Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych to pozorne wsparcie elektromobilności.

- Mówimy o kwocie 125 tys. zł brutto, tymczasem zdecydowana większość modeli całkowicie elektrycznych oferowana na polskim i europejskim rynku jest po prostu droższa. Żaden model z listy TOP10, czyli najlepiej sprzedających się modeli EV w Polsce, nie mieści się w limicie resortu energii - powiedział PAP dyrektor zarządzający PSPA Maciej Mazur. W konsekwencji, jego zdaniem, wsparcie będzie przyznawane wyłącznie kilku najmniejszym i najtańszym modelom, a wykluczone z niego zostaną najpopularniejsze samochody zeroemisyjne, kupowane ze wsparciem w innych krajach europejskich.

Zdaniem prezesa Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych Marcina Korolca, minister energii proponuje przepisy, które w żaden sposób nie zelektryfikują polskich dróg.

- Kształt proponowanych przepisów promuje wyłącznie samochody o małym zasięgu. Wyłączone z pod finansowania są najpopularniejsze samochody elektryczne BMW i3, Volswagen e-Golf, Nissan Leaf. System wsparcia powinien promować samochody o większym zasięgu, po to żeby mogły one zastępować samochody spalinowe - powiedział Korolec.

Reklama

- Przedstawiony projekt rozporządzenia, jest moim zdaniem, niekonstytucyjny. Nie można wyłączać z pod jego reżimu osób prowadzących działalność gospodarczą. Można uniemożliwić wprowadzanie nabytych aut w koszty, ale zakazać korzystania wydaje się być niezgodne z prawem - dodał Korolec.

Według PSPA, nie należy oczekiwać przełomu na polskim rynku pojazdów elektrycznych, gdy przepisy o dopłatach wejdą w życie.

- Na tym etapie rozwoju rynku niezbędne jest podwyższenia kwot ujętych w projekcie rozporządzenia. W przeciwnym razie sprzedaż samochodów zeroemisyjnych będzie się utrzymywać na podobnie niskim poziomie, jak do tej pory. Administracja ma wiele narzędzi i możliwości w tym zakresie. Może na przykład założyć regresywność i obniżać próg wraz z rozwojem rynku i spadkiem cen EV - ocenił Maciej Mazur.

Przypomniał raport PSPA "Polish EV Outlook", który prognozuje wzrost liczby "elektryków" w 2025 r. do 300 tys. pojazdów z 6 tys. obecnie, ale przy założeniu optymalnego wykorzystania środków z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu.

- Przy tak przygotowanych regulacjach, spadamy do scenariusza 60 tys. pojazdów elektrycznych w Polsce w 2025 r. Tak elektromobilności, nawet przy najlepszych chęciach, nie zbudujemy - ocenił Mazur.

Projekt zakłada, że warunkami otrzymania dopłaty ma być użytkowanie samochodu przez co najmniej rok od zakupu, a w czasie tego roku będzie on zarejestrowany i dopuszczony do ruchu w Polsce. Ma również posiadać ubezpieczenie od "uszkodzeń, zniszczeń oraz utraty na skutek zderzeń, kolizji, zdarzeń losowych, uszkodzeń przez osoby trzecie oraz kradzieży".

Dodatkowym warunkiem wypłacenia wsparcia jest zabezpieczenie zwrotu wsparcia wraz z należnymi odsetkami. Miałoby to być poręczenie, weksel z poręczeniem wekslowym, gwarancja bankowa, zastaw na prawach lub rzeczach, blokada środków zgromadzonych na rachunku bankowym albo akt notarialny o poddaniu się egzekucji przez dłużnika.

Projekt przewiduje też dopłaty do samochodów wodorowych - napędzanych prądem z ogniw paliwowych. Dopłata może wynieść 30 proc. ceny zakupu, nie więcej jednak niż 90 tys. zł, przy czym kupowany samochód nie może być droższy niż 300 tys. zł. W przypadku auta droższego - dopłata nie przysługuje.