- Silnik Diesla i benzynowy zakazane w 2035 roku? Wcześniej norma Euro 7 wytnie najtańsze auta?
- Euro 7 uderzy w miejskie samochody z silnikami spalinowymi, Skoda Fabia i spółka na celowniku
- Norma Euro 7 i efekt przeciwny do zamierzonego
- Zakaz samochodów spalinowych w 2035 i norma Euro 7, co Polska kombinuje z Niemcami i spółką?
- Polski rząd: Zakaz rejestracji nowych aut spalinowych w 2035 roku nierealny
Silnik Diesla i benzynowy w nowych autach będzie dostępny jeszcze przez 12 lat, a później koniec – zakaz silników spalinowych od 2035 roku zakłada przyjęte niedawno przez Parlament Europejski porozumienie w sprawie zmiany norm emisji CO2. W myśl tych przepisów sprzedaż nowych samochodów spalinowych nie będzie możliwa. Ich miejsce w salonach mają zająć pojazdy zeroemisyjne, czyli auta elektryczne czerpiące energię z akumulatora lub wykorzystujące wodór do produkcji prądu przez ogniwa paliwowe.
Po drodze do 2035 roku Komisja Europejska chce wprowadzić w życie nową normę Euro 7. Dziś samochody spalinowe – benzynowe i z silnikiem Diesla – obowiązuje norma emisji spalin Euro 6D (od 2021 r.). Zawarte w niej obostrzenia miały stanowić pomost między wcześniejszą i tak już rygorystyczną Euro 6 i przyszłą Euro 7.
Silnik Diesla i benzynowy zakazane w 2035 roku? Wcześniej norma Euro 7 wytnie najtańsze auta?
Planowana norma Euro 7 przewiduje zaostrzenie przepisów dotyczących emisji cząstek stałych, dwutlenku węgla i tlenków azotu NOx oraz nałożenie obowiązku monitorowania poziomu spalania. A to niesie ze sobą gigantyczne wydatki na opracowanie odpowiednich rozwiązań technologicznych.
KE chce by norma Euro 7 dla samochodów osobowych weszła w życie od 1 lipca 2025 roku, a w przypadku aut ciężarowych i autobusów od 1 lipca 2027 roku. Koncerny już teraz przestrzegają przed konsekwencjami nowych przepisów wymyślonych w Brukseli.
Euro 7 uderzy w miejskie samochody z silnikami spalinowymi, Skoda Fabia i spółka na celowniku
– Euro 7 przyniesie głębokie zmiany dla całej branży i będzie stanowić duże zagrożenie dla najtańszych aut, zarówno tych z segmentu mini, jak i samochodów miejskich, właśnie takich jak Skoda Fabia – powiedział dziennik.pl Tomasz Porawski, dyrektor marki Skoda w Polsce. – Aby pokryć wyższe koszty wynikające z dostosowania do Euro 7, ich ceny mogą wzrosnąć, i to do tego stopnia, że klientów zwyczajnie nie będzie na nie stać. W konsekwencji oznacza to nieopłacalność produkcji oraz najprawdopodobniej całkowite ich wycofanie z oferty – zauważył.
Norma Euro 7 i efekt przeciwny do zamierzonego
– Z perspektywy branży nie potrzebujemy Euro 7, ponieważ będzie ona czerpać z zasobów, które powinniśmy wydawać na elektryfikację – powiedział Carlos Tavares, dyrektor generalny Grupy Stellantis. – Dlaczego używać ograniczonych zasobów do czegoś, na krótki okres? Branża tego nie potrzebuje, a to przynosi efekt przeciwny do zamierzonego – podkreślił.
Tavares poszedł dalej i wezwał też do renegocjowania warunków unijnego zakazu sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 roku. I właśniete radykalne zmiany napotkały niedawno przeszkody w Brukseli. Ambasadorowie krajów UE odwołali głosowanie nad prawem, które oznaczałoby zakończenie sprzedaży nowych aut z silnikami Diesla i benzynowymi w 2035 r. Unia Europejska opóźnia głosowanie, po tym jak Niemcy wycofały się ze swojego wcześniejszego poparcia dla przepisów.
Zakaz samochodów spalinowych w 2035 i norma Euro 7, co Polska kombinuje z Niemcami i spółką?
Teraz w sprawie obu rewolucyjnych zmian polski minister infrastruktury spotkał się z ministrami ds. transportu Czech, Niemiec, Włoch, Słowacji, Węgier, Rumunii i Portugalii. Efekty?
– Nie ma zgody na proponowaną przez Komisję Europejską normę Euro 7. Jej przyjęcie spowodowałoby ogromne zwiększenie kosztów produkcji samochodów osobowych i ciężarowych. Będziemy robić wszystko, aby ta propozycja nie weszła w życie. Polskie stanowisko jest takie samo jak podczas nieformalnego szczytu Rady UE w Sztokholmie i bardzo jasne: realizacja celów klimatycznych w transporcie musi uwzględniać możliwości gospodarek poszczególnych państw – powiedział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. – Nie można dopuścić, aby przepisy unijne doprowadziły do zwiększenia wykluczenia komunikacyjnego w państwach członkowskich. Gdyby przepisy weszły w życie w obecnie proponowanym kształcie, koszty użytkowania samochodów po stronie użytkowników znacząco by wzrosły i mniej osób miałoby możliwość korzystania z samochodów osobowych. To zmiany są dla ludzi, a nie ludzie dla zmian – zauważył.
Przedstawiciel rządu stwierdził, że w przyszłości – w 2050 r. lub 2060 r. – samochody poruszające się po drogach UE będą wyłącznie bezemisyjne. Stąd nie ma sensu angażować olbrzymich środków finansowych w normę Euro 7, której koszty zostaną przerzucone na konsumentów.
– Stanowisko Polski zwraca uwagę na możliwe szkodliwe skutki społeczne wprowadzenia przepisów forsowanych przez Komisję Europejską. Te obawy są znacznie bardziej fundamentalne niż tylko odnoszące się do rodzajów paliw dopuszczalnych po 2035 r.– stwierdził Adam Guibourgé-Czetwertyński, wiceminister klimatu i środowiska.
Ministrowie z ośmiu państw mieli zgodzić się, że propozycja Komisji Europejskiej, która zakłada nałożenie nowych norm emisji spalin (Euro 7), jest zdecydowanie za daleko idąca. Zagraża ona konkurencyjności gospodarek poszczególnych państw członkowskich UE i wprowadzona w przedłożonym kształcie może doprowadzić do znacznego wzrostu cen aut osobowych.
– Sprzeciw wobec tej propozycji KE wyrażony przez zdecydowaną większość uczestników rozmowy – zgodny ze stanowiskiem Polski – jest wyrazem troski o mobilność obywateli Unii Europejskiej – ocenił resort infrastruktury.
Polski rząd: Zakaz rejestracji nowych aut spalinowych w 2035 roku nierealny
Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa powiedziała wcześniej, że patrząc na rozwój elektromobilności uważa, iż zakaz rejestracji nowych aut spalinowych od 2035 roku jest nierealny. Dodała przy tym, że w tej kwestii Polska jest w mniejszości w Unii Europejskiej.
– Wprowadzenie zakazu sprzedaży aut z silnikiem spalinowym od 2035 r. jest dla Polski nie do przyjęcia. Zarówno rynek, jak i społeczeństwo nie jest na to gotowy. Dopóki nie będziemy mieli na rynku aut, przystępnych cenowo, społeczeństwo nie zaakceptuje takich pomysłów – mówiła przedstawicielka rządu. Szefowa resortu klimatu i środowiska zaznaczyła także, że kluczową kwestią oprócz ceny nowych samochodów zeroemisyjnych jest rozwój niezbędnej infrastruktury, która miałaby zapewnić bezproblemowe użytkowanie tego typu pojazdów.
Minister zaznaczyła, że Polska cały czas inwestuje welektromobilność, ale w tempie adekwatnym do tempa jej rozwoju, bez przymusu, a bardziej motywująco np. przez instrumenty finansowe. – Tylko w taki sposób ta transformacja może się odbyć – stwierdziła.
Milion samochodów elektrycznych w Polsce i to jeszcze nie koniec
W ciągu 3 lat liczba samochodów elektrycznych na polskich drogach ma wzrosnąć przeszło 14 razy do 290 tys. aut - oblicza PSPA. Udział EV w sprzedaży wszystkich nowych osobówek może przekroczyć 10 proc. już w 2024 r. Prognozy długoterminowe wskazują, że park elektryków urośnie do miliona na przełomie 2030/2031 r. i osiągnie liczbę niemal 3 mln w 2040 r.
Zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych od 2035 roku, czyli o co chodzi?
Parlament Europejski 14 lutego zatwierdził nowe cele redukcji emisji CO2 dla nowych samochodów osobowych i dostawczych jako element pakietu “Fit for 55”. Stosunkiem głosów 340 do 279 (przy 21 głosach wstrzymujących) europosłowie przyjęli porozumienie z Radą UE w sprawie zmiany norm emisji CO2 dla nowych aut.
Nowe przepisy przegłosowane przez PRE mają utorować drogę do celu, jakim są zerowe emisje CO2 z nowych samochodów osobowych i dostawczych w 2035 roku (UE dąży do 100-proc. redukcji CO2 z aut w stosunku do 2021 roku). Pośrednie cele minimalizacji emisji na 2030 rok ustalono na 55 proc. dla samochodów osobowych oraz 50 proc. dla aut dostawczych. Producenci, którzy nie dostosują się nowych przepisów będą narażeni na wysokie kary finansowe.