Elektryzujący prototyp Chevroleta stał się przebojem Detroit. Dlaczego? Auto jest wyposażone w nowatorski system E-flex. W podłodze siedzą baterie litowo-jonowe, których pełne naładowanie z domowego gniazdka trwa ok. 6 godzin i wystarcza na przejechanie blisko 65 km w cyklu miejskim. Po wyczerpaniu akumulatorów, do akcji wkracza trzycylindrowy turbodoładowany silniczek 1.0 l - motor ze stałymi obrotami doładowuje zasobniki.
Urządzenie spala zwykłą benzynę lub bioetanol (E85 - paliwo składa się w 85 procentach z alkoholu i w 15 procentach z etyliny). Zatankowany do pełna zbiornik (54,5 l) pozwala wydłużyć zasięg do ponad 1000 km! Ciekawostką jest to, że przy codziennym ładowaniu volt ma spalać tylko 1,6 litra paliwa na "setkę".
Mało tego, zamiast napędu benzynowego, pod maskę można wstawić silnik na wodór lub biodiesel. W planach jest motor spalający 100-procentowy etanol - czyli alkohol absolutny, taki superczysty spirytus. Fakt, stacja paliw może okazać się zbędna…
Winowajcą jest chevrolet volt. By ożyć i jeździć - wystarczy mu sześć godzin pod napięciem. Na drodze zachowuje się bezszelestnie. Nie ma tragedii, kiedy już skończy się prąd w bateriach - auto na kropelce benzyny potrafi samo doładować akumulatory, a potem przejechać ponad 1000 km!
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama