- Badanie techniczne pojazdu w 2024 roku. Ile kosztuje opłata za samochód osobowy?
- Podwyżka opłat za badanie techniczne auta. Ministerstwo nic nie robi, więc idą do premiera Tuska
- Właściciel SKP: Straty wyniosły 42 000 zł, a w tym roku jest jeszcze gorzej. To znęcanie
- 260 zł za badanie techniczne pojazdu. Nowa stawka wyższa wraz z minimalnym wynagrodzeniem za pracę
- Koniec z wycinaniem filtra DPF? Wielu kierowców się zdziwi
Badanie techniczne pojazdu w 2024 roku. Ile kosztuje opłata za samochód osobowy?
Badanie techniczne samochodu osobowego kosztuje dziś 98 zł, z tego po odliczeniu podatków przedsiębiorcy prowadzącemu Stację Kontroli Pojazdów zostaje ok. 60 zł. W przypadku auta wyposażonego w instalację gazową z kieszeni trzeba wyjąć 162 zł. Przegląd okresowy motocykla to 62 zł, a ciężarówki 153 zł.
Stawki ustalono w 2004 roku i od tamtej pory nie drgnęły. Przez 20 lat rosły za to koszty: rachunki za prąd, gaz i utrzymanie budynku, wynagrodzenia pracowników, wymiana narzędzi, serwis i legalizacja urządzeń. Podniesienia opłat co pewien czas domaga się Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji RP (SITK w Krośnie), które zajmuje się doradztwem na rzecz SKP. Teraz czara goryczy najwidoczniej się przelała i Stowarzyszenie postanowiło interweniować u samego premiera Donalda Tuska. Podczas spotkania eksperci chcą zaprezentować szefowi rządu własny projekt zmian w cenniku badań technicznych. Skąd ten ruch?
Podwyżka opłat za badanie techniczne auta. Ministerstwo nic nie robi, więc idą do premiera Tuska
– Ministerstwo Infrastruktury od wielu lat pracuje nad kwestią zmiany tabeli opłat za badania techniczne, jednak jak dotąd efekt tych prac jest zerowy. Zgodnie z art. 84a ust. 2 ustawy Prawo o ruchu drogowym, opłaty te powinny odzwierciedlać rzeczywiste koszty przeprowadzania badań technicznych pojazdów. Jednak mimo upływu ponad 20 lat pozostają zamrożone – mówi dziennik.pl Artur Sałata wiceprezes SITK i koordynator ds. SKP. – Przez dwie dekady rosła za to płaca minimalna, która od lipca bieżącego roku wynosi 4300 zł brutto. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której obecnie jakikolwiek pracownik w naszym kraju zarabiałby 824 zł brutto miesięcznie, bo tyle wynosiło minimalne wynagrodzenie 20 lat temu. Taki stan rzeczy jest ewenementem na skalę światową – zauważa.
Zdaniem naszego rozmówcy tylko w obecnej kadencji sejmu posłowie różnych opcji politycznych - wstawiając się za niedolą przedsiębiorców prowadzących SKP - wysłali do ministra rekordową liczbę 19 interpelacji oraz różnych pism ponaglających o jak najszybsze urealnienie opłat za badanie techniczne. Sprawa nie może czekać ponieważ z danych CEP wynika, że w pierwszej połowie 2024 roku zamknięto już 118 stacji.
Właściciel SKP: Straty wyniosły 42 000 zł, a w tym roku jest jeszcze gorzej. To znęcanie
Na dowód krytycznej sytuacji wiceszef Stowarzyszenia przytoczył treść listu od jednego z właścicieli SKP. To pismo załączono również w korespondencji do premiera Tuska:
– Nasza stacja prowadzona jest na terenie wiejskim, przeprowadzamy około 3100-3400 badań rocznie co powoduje, że stacja jest kompletnie nierentowna. Straty miesięczne wahają się od 3 tys. zł do nawet 6,5 tys. zł. W roku ubiegłym straty wyniosły 42 000 zł, a w tym jest jeszcze gorzej. Jeśli sytuacja w branży się nie zmieni w najbliższym czasie będziemy zmuszeni zamknąć naszą stację jeszcze w bieżącym roku. Na skutek dopłacania do działalności od około 1,5 roku straciłem wszystkie oszczędności z emerytury i pracy na warsztacie i nie mam jak dalej "walczyć". Tak funkcjonować naprawdę się nie da. Zaniechania rządu w zakresie rewaloryzacji cennika przez okres 20 lat jest znęcaniem się nad przedsiębiorcami dbającymi o stan bezpieczeństwa na drogach. Kiedy możemy się spodziewać dostosowania cennika badań do obecnych warunków gospodarczych? – pyta przedsiębiorca.
260 zł za badanie techniczne pojazdu. Nowa stawka wyższa wraz z minimalnym wynagrodzeniem za pracę
To jaka kwota za badanie techniczne samochodu osobowego może uratować sytuację? I ostatecznie jakiej stawki powinni spodziewać się kierowcy?
– Kwota 260 zł to zapewne suma niewystarczająca, ale na początek stanowi pewne odbicie od dna dla właścicieli SKP w Polsce – ocenia Sałata. – Dążymy do tego, aby opłaty za badania techniczne pojazdów były waloryzowane corocznie np. przy okazji podnoszenia minimalnego wynagrodzenia. To również było postulatem zawartym w naszej petycji. Mechanizm waloryzacji opłat za badania techniczne jest zdecydowanie konieczny, aby właściciele stacji kontroli pojazdów w Polsce nie musieli już więcej zwracać się do rządu o zmianę tych opłat – kwituje wiceprezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji RP w Krośnie.
Koniec z wycinaniem filtra DPF? Wielu kierowców się zdziwi
Z wprowadzeniem wyższych opłat za badania techniczne powiązane są zmiany w wyposażeniu stacji. Lista obejmuje m.in. wymianę obecnie stosowanych przez SKP dymomierzy na liczniki cząstek stałych, które pozwalają wykryć, czy pojazd z silnikiem Diesla ma uszkodzony lub wycięty filtr DPF. Rządowa strona zapewniała wcześniej o pracach nad odpowiednimi przepisami.
– Ministerstwo Infrastruktury prowadzi prace nad wdrożeniem rozwiązań umożliwiających skuteczne eliminowanie z ruchu drogowego pojazdów z uszkodzonymi lub zmanipulowanymi układami oczyszczania spalin jednostek napędowych w pojazdach wykorzystywanych w transporcie drogowym oraz pojazdów z usuniętymi filtrami cząstek stałych DPF – powiedziała dziennik.pl Anna Szumańska, rzecznik prasowy MI.
Jolanta Źródłowska, prezes Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów w rozmowie z dziennik.pl nie neguje potrzeby wykrywania wycięcia filtra DPF oraz wprowadzania kar za ten proceder. Sprawa jednak znowu rozbija się o pieniądze.
– Przedsiębiorców obecnie nie stać na zakup nowych urządzeń bez zmiany cen za badania techniczne pojazdów. Dla stacji, które borykają się z wielkimi problemami finansowymi przez brak waloryzacji opłat od 20 lat, zakup licznika cząstek stałych za 70 tys. zł może być kosztem nie do udźwignięcia. Dla branży złożonej z ok. 5,4 tys. Stacji Kontroli Pojazdów wydanie 378 mln zł na nowy sprzęt będzie wiązało się z jej zamknięciem – ocenia Źródłowska.
Masz samochód z silnikiem Diesla i wyciąłeś filtr DPF?
Na polskich stacjach do kontroli pojazdów z silnikami Diesla dziś używa się dymomierzy (przynajmniej powinno się go używać). Bada się nim przepuszczalność światła w spalinach. Jednak w przypadku nowych samochodów spełniających normy Euro 5 i wyższe to urządzenie jest zwyczajnie nieskuteczne. Dlaczego?
– Wiele nowych aut ma zainstalowane ograniczniki prędkości obrotowej na postoju. Silnika nie da się "wkręcić" wyżej jak na przykład 1500 obr./min. A pomiaru dymomierzem należy dokonać przy pełnej prędkości obrotowej, nawet powyżej 4000 obr./min. Urządzenie liczy średnią z trzech pomiarów. Dlatego gdy diagnosta wykonuje pomiar dymomierzem, kierowcy boją się, czy nie dojdzie do uszkodzenia silnika. W skrajnych przypadkach, gdy jest on mocno wyeksploatowany, może dojść do rozbiegania silnika. Naturalną konsekwencją zastosowania liczników cząstek stałych będzie wzrost liczby badań z wynikiem negatywnym. Wielu kierowców zapewne się zdziwi – usłyszeliśmy w PISKP. Bez ponownego montażu DPF o pozytywnym wyniku badania technicznego nie ma mowy. A to oznacza koszt na poziomie kilku tysięcy złotych w zależności od marki i modelu auta.
Kiedy diagnosta zrobi 5 zdjęć auta? Czyli badanie techniczne po nowemu
Co z reformą w procedurach badania technicznego? Chodzi m.in. o wprowadzenie fotografowania auta na ścieżce diagnostycznej.
– Procedury takie mogą być wprowadzone w każdej chwili poprzez nowelizację rozporządzenia w zakresie badań technicznych – powiedziała nam Źródłowska. – Diagności od wielu lat wykonują zdjęcia na podstawie rozporządzenia w przypadku badań po tzw. zmianach konstrukcyjnych. Wykonywanie zdjęć nie wymaga zmiany ustawy. Każda znana nam nowelizacja ustawy zawiera uregulowania w tym zakresie. Popieramy to rozwiązanie, albowiem naszym zdaniem przyczyni się to do poprawienia jakości badań technicznych – oceniła szefowa PISKP.
W myśl wcześniejszych założeń kiedy już baza CEP będzie zdolna archiwizować po 5 zdjęć każdego auta, wówczas diagnosta będzie musiał sfotografować:
- drogomierz z przebiegiem auta (licznik kilometrów),
- przód i tył pojazdu,
- dwa boki (lewa i prawa strona auta czy motocykla także będzie mogła być ujęta po przekątnej).
Przy tym zdjęcie drogomierza ma ułatwić potwierdzenie przebiegu np. w razie błędnego lub nieczytelnego zapisania przez diagnostę; łatwiej też będzie stwierdzić, kiedy doszło do pomyłki. To oznacza też koniec podbijania pieczątki w dowodzie rejestracyjnym auta, które nawet nie pojawiło się ścieżce diagnostycznej stacji kontroli pojazdów.