Na drodze S8 w Warszawie patrol Inspekcji Transportu Drogowego wykonywał rutynową kontrolę elektronicznego poboru opłat drogowych, ale przy okazji inspektorzy zwrócili też uwagę na przejeżdżającą w tym miejscu wywrotkę. Otóż pojazd przewoził niezabezpieczony plandeką ładunek, a piach wysypywał się z "paki" na jezdnię.
Ale to był dopiero początek kłopotów kierowcy ciężarówki. W trakcie kontroli inspektorzy wyczuli od niego woń alkoholu, natychmiast więc wyjęli kluczyki ze stacyjki i skontrolowali trzeźwość mężczyzny. Badanie alkomatem wykazało 1,29 mg/l (czyli ponad 2,7 promila!) alkoholu w wydychanym powietrzu, kierowca oświadczył ponadto, że ma już zatrzymane uprawnienia za… jazdę pod wpływem alkoholu. Co więcej, wobec kierującego sąd orzekł już wcześniej także zakaz prowadzenia pojazdów (do lipca 2024 r.). Oprócz tego stwierdzono, że ciężarówka nie ma ważnych badań technicznych, a na koncie e-TOLL nie było środków pieniężnych. Przejazd odbywał się więc bez wymaganej opłaty.
Pijany kierowca przekazany policji
Inspektorzy przekazali nietrzeźwego kierowcę funkcjonariuszom policji, zatrzymali także dowód rejestracyjny ciężarówki. Właścicielowi pojazdu grożą teraz kary pieniężne za dopuszczenie do ruchu pojazdu bez ważnego badania technicznego i za brak wniesienia opłaty drogowej, ale surowe konsekwencje zapewne poniesie też kierowca. Najbardziej przerażające jest w tym wszystkim to, że to nie jest odosobniony przypadek – pytanie, ilu osobom udaje się jakoś prześlizgnąć obok patroli i na większej lub mniejszej "bani" jednak dojechać do celu.