Jeżeli ktoś decyduje się na zakup nietaniego samochodu elektrycznego, ten powinien chyba też - przynajmniej w teorii - wiedzieć, na jakie koszty związane z ładowaniem akumulatorów trzeba się w tym wypadku nastawić. No właśnie, to teoria, tymczasem polska praktyka często wygląda inaczej.
Otóż na szczyt "kreatywności" wspiął się pewien gość kempingu w Łebie, który postanowił za darmo i nielegalnie naładować sobie baterie Tesli. Bo choć niby regulamin kempingu zabrania wykorzystywać przyłącza namiotowego do takich celów, to regulamin jest przecież dla mięczaków. Trzeba było tylko ukryć auto w namiocie (!) i do dzieła. Co może pójść nie tak? Na szczęście coś może.
Tesla w namiocie, czyli ładowanie na kempingu w Łebie. Co może pójść nie tak?
Jeśli właściciel Tesli sądził, że kawałek samochodu wystający z namiotu rozstawionego na jednej z parcel nie zwróci niczyjej uwagi, to albo był naiwny, albo ten numer już kiedyś udało mu się gdzieś wykonać. A dlaczego w namiocie? Bo tam przyłącze jest darmowe. W domyśle - można sobie tam naładować telefon, laptopa, latarkę ogolić nogi przed wyjściem na plażę etc. Regulamin obiektu stanowi natomiast dość jasno, że jeśli ktoś chce sobie naładować samochód elektryczny, ten musi skorzystać z dedykowanego słupka. Który, co jasne, ma swój własny licznik.
Tesla w namiocie. Wyrzucili nas, to nawrzucamy im na Google'u
I sprytny plan może by się nawet udał, gdyby nie to, że kawałek auta wystawał podczas ładowania poza namiot. Niby był czymś tam lekko przysłonięty, ale trzeba by mieć potężne problemy ze wzrokiem, by fragmentu auta nie zauważyć. Na szczęście pracownicy kempingu ślepi nie byli, więc poprosili niesfornych gości o podłączenie Tesli tam, gdzie należy. Ci nie posłuchali, zostali więc poproszeni o opuszczenie posesji.
Jeśli myślicie, że sprytni goście - gdy zostali nakryci na gorącym uczynku - grzecznie przeprosili, wyszli i zamknęli za sobą drzwi, to byliście w błędzie. Otóż postanowili oni zemścić się na obiekcie i dodali nieprzychylną opinię w Google'u. Oto ona:
Ładowanie Tesli na kempingu. Pomyłki się zdarzają, ale tu raczej mowy o błędzie nie ma
Kemping, co jasne, postanowił się do do tej opinii odnieść, bo Google taką możliwość daje. Ciekawostka: obecnie (poniedziałek ok. godz. 16) opinii nie już nie widać. Została skasowana? Jednak w internecie nic nie ginie, czego dowodzą poniższe zdjęcia…