Temat płonących aut elektrycznych tego lata wybitnie rozgrzewa obserwatorów sceny motoryzacyjnej. Tym razem wrzawa dotyczy Tesli (model S), która najpierw została uszkodzona w wyniku zalania na Florydzie, potem trafiła do Kalifornii na plac firmy zajmującej się m.in. przechowywaniem i rozbieraniem na części aut wysokiej klasy, tam przez kilka miesięcy przestała nie ruszana, a następnie – zapaliła się.

Reklama

W każdym razie strażacy z Sacramento tak bardzo wzięli sobie to wydarzenie do serca, że postanowili o zdarzeniu poinformować samego Elona Muska. Nie dziwi nas to o tyle, że pożar baterii trakcyjnej potrafi być niebezpieczny, ale z drugiej strony: czy gdyby zapalił się jakiś samochód spalinowy, to czy strażacy pamiętaliby też o tym, by poinformować o fakcie szefa danego koncernu?

Pożar Tesli na złomowisku: zapaliła się bateria trakcyjna

Najśmieszniejsze jest w tym wszystkim to, że strażacy przekazali wiadomość poprzez platformę X (dawny Twitter), a jej właścicielem jest przecież teraz nie kto inny, jak sam Musk. Jeśli chodzi o sam pożar, to główny problem polegał na tym, że Tesla była "zastawiona" innymi drogocennymi wrakami, więc zachodziło ryzyko, że sprawy w mgnieniu oka przybiorą jeszcze gorszy obrót. Ostatecznie strażacy w miarę sprawnie pożar opanowali, ale ponieważ najwyraźniej doszło do zapłonu baterii trakcyjnej, to auto za pomocą wózka widłowego musiało zostać przewrócone na bok, co z kolei umożliwiło służbom lepszy dostęp do akumulatorów.

Reklama
Reklama

Pożar Tesli na złomowisku: to nie pierwszy taki przypadek

Strażacy twierdzą, że auto musiało zapalić się samoczynnie, bo wokół niego nie było niczego innego, od czego Tesla mogłaby się zająć. A Elona Muska oznaczyli w swoim poście zapewne z tego względu, iż nie był to już pierwszy przypadek, gdy auto tej marki po postoju na złomowisku nagle samo z siebie staje w płomieniach.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że choć pożar baterii trakcyjnej jest bardzo niebezpieczny dla otoczenia i służb ratunkowych (m.in. toksyczne opary, wysoka temperatura), to według statystyk do zapalenia się baterii trakcyjnych w sprawnych autach (bezwypadkowe, niezanurzane w wodzie etc) dochodzi na szczęście stosunkowo rzadko.