Tomasz Sewastianowicz: Złodzieje samochodów – skąd się biorą? Kto kradnie w Polsce auta?
Mirosław Marianowski, Gannet Guard Systems: Za kradzieże samochodów w Polsce w większości odpowiadają wyspecjalizowane grupy działające w określonych strukturach, z podziałem na role. Przestępcami są głównie ludzie młodzi, nastawieni na łatwy i szybki zarobek. Zdają sobie sprawę z ryzyka "wpadki", ale towarzysząca całemu procederowi adrenalina dodatkowo nakręca ich do działania. Wielu z nich wywodzi się z rodzin z dość luźnym podejściem do przestrzegania prawa. Jeśli zdarzy im się zatrzymanie przez policję i odsiadka, zwykle wracają do "zawodu" z większym doświadczeniem. To środowisko dość hermetyczne.
Kradzieży jest więcej?
Ze statystyk policyjnych wynika, że na przestrzeni lat spadła w Polsce liczba kradzieży samochodów. To wypadkowa skutecznego działania służb oraz większej świadomości użytkowników pojazdów w zakresie zabezpieczeń antykradzieżowych. Tym niemniej problem cały czas istnieje, ze szczególnym nasileniem w Warszawie i jej okolicach.
Warszawa to czarna dziura na mapie Polski? Jakie samochody są kradzione najczęściej?
Żeby nie uśpić czujności, nie twierdzę, że w stolicy i sąsiadujących z nią gminach giną tylko auta japońskie, chociaż stanowią one zdecydowaną większość. Do samochodów najczęściej kradzionych w tym regionie zaliczyć można praktycznie wszystkie modele Toyot, Mitsubishi Outlandera i ASX-a, Lexusy RX, CT, GS, NX, Mazdy 6 oraz CX-5, a ponadto Nissana Qashqaia i X-Traila oraz Hondę Civic. Wynika to z dużego zapotrzebowania na części do tych modeli oraz sporej liczby użytkowników japońskich pojazdów. Z warszawskich ulic znikają również Audi, BMW czy Fordy.
Kradzione są zarówno samochody kilkuletnie jak i nowe z przebiegami poniżej 1000 km. Bardzo pożądane są hybrydy ze względu na akumulatory niklowo-wodorkowe lub litowo-jonowe, które jako części zamienne są kosztowne, co sprzyja popytowi na tańsze elementy, bez wnikania w nich pochodzenie lub z przymykaniem na to oka.
Jakimi metodami posługują się złodzieje samochodów?
Klasyczne działania złodziei to penetracja ulic, parkingów i osiedli pod kontem określonych marek pojazdów. Ważne jest przy tym odpowiednie dla przestępców miejsce, które pozwoli im szybko oddalić się z łupem. Część samochodów odstawiana jest do "ostygnięcia". To czas potrzebny złodziejom na zorientowanie się, czy auto nie jest monitorowane i nie zostanie na nich zastawiona pułapka. Miejscem "stygnięcia" może być inne osiedle (w niedużej odległości), wynajęty garaż czy ustronny obszar w lesie.
Klasyczne sposoby włamania do pojazdów to m.in. stłuczenie niewielkiej trójkątnej szybki, wyłamanie wkładki zamka, nawiercenie otworu w nadwoziu lub inny sposób na dostanie się do wiązki elektrycznej centralnego zamka albo szyny CAN. Na popularności zyskują jednak rozwiązania, które nie zostawiają żadnych śladów mechanicznych ani zmian w komputerach pojazdów.
Złodziej sprytny jak haker?
Chodzi o sprzęt pozwalający na kradzież samochodów z systemem keyless, czyli tzw. walizki. Tworzą je skaner, transmiter oraz wzmacniacz sygnału. Jeden ze złodziei zbliża się do namierzonego samochodu, a drugi do miejsca, gdzie znajduje się kluczyk do auta – np. w pobliże drzwi domu. Korzystając ze skanera, przestępcy namierzają częstotliwość, na jakiej sygnały nadaje kluczyk, wzmacniają je i przesyłają do auta, które staje przed nimi otworem i daje się uruchomić. Jeszcze łatwiej jest to złodziejom zrobić za pomocą tzw. "game boya".
Czyli?
To urządzenie do złudzenia przypominające konsolę gier Nintendo, tyle że z oprogramowaniem, które umożliwia zdalne otwieranie i uruchamianie aut. Dobiera ono niezbędne do tego kody na bazie oryginalnych kluczy serwisowych umożliwiających awaryjne dostawanie się do pojazdów i włączanie ich silników. W przypadku kilku marek wystarczy zbliżyć się z "game boyem" do auta, wybrać jego model i rocznik, po czym samochód staje otworem i po chwili jest gotowy do jazdy.
To by znaczyło, że kierowcy są bezbronni?
Myślę, że nie ma auta, którego nie dałoby się ukraść. Znam historie wielu samochodów, które odnajdywaliśmy po kradzieży dwukrotnie. Bywa też tak, że złodzieje wracają do tego samego auta nawet po nieudanej próbie kradzieży.
Złodzieje mszczą się w jakiś sposób, jeśli nie uda im się ukraść auta?
Nie spotkałem się przy tym z sytuacją, aby przestępcy w jakiś sposób mścili się, kiedy nie uda im się ukraść pojazdu.
Gdzie złodzieje ukrywają skradzione samochody? Najdziwniejsze czy największe dziuple?
Jeśli chodzi o dziuple, to najczęściej są nimi niewielkie garaże na prywatnych posesjach, czasem stodoły lub pomieszczenia gospodarcze czy wynajęte dawne warsztaty samochodowe z kanałem najazdowym. Wielokrotnie namierzaliśmy pojazdy w dziuplach wyposażonych w podnośniki hydrauliczne i profesjonalne narzędzia służące do demontażu. Najciekawszą dziuplą, jaką widziałem, był garaż pod budynkiem jednorodzinnym, do którego prowadziło dojście z innej posesji przez długi ciąg pomieszczeń gospodarczych. Taka sztuczka pozwoliła tzw. rozbierakowi wejść z podwórka, gdzie mieściła się dziupla, do pomieszczenia i wyjść w przebraniu na terenie innej posesji. Najlepiej zorganizowaną dziuplę ujawniliśmy na Litwie. Oprócz pomieszczeń do demontażu były tam też pomieszczenia socjalne i wypoczynkowe ze stołem do bilardu i... terrarium. Pojazdy wjeżdżały na teren jednej posesji, a w częściach opuszczały teren innej posesji. Obie były połączone tajnym przejściem w budynku.
To w ogóle możliwe, żeby zabezpieczyć samochód przed kradzieżą? Czy jeśli złodziej się uprze lub ma zlecenie, to nic nie stanie na przeszkodzie?
Samochód najlepiej jest zabezpieczyć kilkoma różnymi systemami, co zwiększa skuteczność. Nie ma jednak rozwiązania, które zapewni stuprocentową ochronę. Nawet jeśli złodziej nie uruchomi silnika z powodu zadziałania immobilizera czy odcięcia zapłonu, to może auto wciągnąć na lawetę i na zmienionych tablicach rejestracyjnych wywieźć w dowolne miejsce.
Z doświadczenia i ponad 20-letniej praktyki wiem, że najskuteczniejsze są systemy radiowe oferowane przez firmę, która ma personel odpowiednio przeszkolony i z dużą praktyką oraz skutecznie namierza sygnał nadajnika z ziemi oraz powietrza. Chodzi o system monitoringu radiowego wykorzystujący dedykowane częstotliwości radiowe, dzięki czemu jest odporny na działanie zagłuszarek GPS/GSM. To ważne, bo tzw. "szumidła" są już powszechnie stosowane przez złodziei.
To jak odnajdujecie samochody? Policja prosi o pomoc?
Do poszukiwań wykorzystujemy auta wyposażone w specjalistyczny sprzęt radionamierniczy opracowany w naszej firmie oraz wykrywacze zagłuszarek. Często w akcje angażowana jest załoga z superczułym sprzętem zamontowanym na pokładzie samolotu, co znacznie zwiększa zasięg działania i skraca czas całej operacji. Odpowiednio wyszkolone załogi są w stanie namierzyć sygnał z systemu monitoringu nawet wtedy, gdy złodzieje wykorzystują zagłuszarki sygnałów GPS/GSM, czego coraz częstszym efektem są zatrzymania sprawców na gorącym uczynku. Z wieloma jednostkami policji w kraju mamy świetne relacje, bo znamy się dobrze ze wspólnych działań.
System radiowy dzięki swoim właściwościom umożliwia najdokładniejsze określenie źródła sygnału. Policja z reguły potwierdza nam zgłoszenie kradzieży, a to daje pewność, że namierzony pojazd będzie przejęty przez uprawnione służby, bo zazwyczaj trzeba wejść do kogoś na prywatny teren i zajrzeć komuś do garażu. Nie zawsze odbywa się to w formie kulturalnej – czasem dzieje się siłowo i dynamicznie. Zdarzają się też pościgi podczas zatrzymań.
Długo trwa namierzanie skradzionego samochodu?
Poszukiwania realizowane są do chwili ujawnienia miejsca, gdzie znajduje się pojazd, a tego nie da się w żaden sposób przewidzieć czasowo. Każda akcja jest inna – odbywa się w innych warunkach terenowych, o innej porze dnia lub nocy, innej porze roku. To czynniki, które albo skracają czas poszukiwania, albo go wydłużają. Generalnie ok. 90 proc. odnalezień realizowanych jest do 24 godzin od momentu zgłoszenia, przy czym zdarzały się nam już odnalezienia po zaledwie kilku czy kilkunastu minutach.
Co dzieje się ze skradzionymi samochodami?
Zdecydowana większość skradzionych pojazdów prędzej czy później trafia do dziupli w celu demontażu. Części pochodzące z aut wprowadzane są do obrotu na polski rynek poprzez autoszroty, sklepy internetowe i warsztaty, ale podzespoły bywają też wywożone za granicę. Dzięki naszym systemom radiowym poznaliśmy szlaki przerzutu demontowanych pojazdów do krajów takich jak Litwa, Białoruś, Rosja czy Kazachstan. Nadchodzące trudne czasy raczej nie napawają optymizmem. Wszystko wskazuje na to, że wzrośnie zapotrzebowanie na kradzione auta i części.