Koronawirus zatrzymał Polaków i ich pieniądze w domach. A czarne chmury zaciągnęły nad firmy motoryzacyjne. W pierwszych dwóch dekadach marca zarejestrowanych zostało 22,2 tys. samochodów osobowych, to niemal 23 proc. mniej w porównaniu do analogicznego okresu 2019 roku – alarmuje w najnowszym raporcie instytut Samar. W grupie klientów indywidualnych analitycy mówią o prawie 36 proc. spadku, a wśród firm o prawie 16 proc. na minusie.
Zanosi się na jeszcze głębszą depresję?
Wojciech Drzewiecki: Najbliższe miesiące będą trudne dla branży. Sprzedaż zdecydowanie się zmniejszy, co już obserwujemy w wynikach cząstkowych. Spadki będziemy obserwowali również w kolejnych miesiącach roku. To nieuniknione i żadna nowa formuła trendu nie odwróci, chociaż na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc z złagodzeniu skutków obserwowanego kryzysu.
Jak cała sytuacja przełoży się na codzienne życie Polaków i branżę motoryzacyjną?
Obserwowane spadki to z jednej strony efekt niepewnej przyszłości. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak długo to potrwa. Mamy nadzieję, że niedługo, że maksymalnie kilka miesięcy, ale i tak dla wielu firm oznacza to poważne kłopoty. Wiele firm już zmuszone zostało do ograniczenia swojej działalności lub wręcz jej zawieszenia. Widmo bankructwa staje się naprawdę realne. Wiele firm zdecyduje się na wydłużenie okresów leasingu, czy wynajmu, po to aby nie generować dodatkowych kosztów i wręcz obniżyć te, którymi są obecnie obciążone. Część być może wycofa się z zawartych już umów, po to by całkowicie ograniczyć koszty.
Będą zwolnienia?
Problemy firm to również duże ryzyko dla pracowników w nich zatrudnionych. Może pojawić się obawa, iż obecny kryzys przyczyni się do utraty pracy, a taka obawa to raczej podstawa do oszczędzania, a nie wydawania pieniędzy. Dodatkowo, kolejne decyzje rządu ograniczające możliwość poruszania się spowodują, że salony samochodowe opustoszeją. Rabaty, które dotychczas stymulowały sprzedaż mogą nie wystarczyć. Oczywiście, pozostanie sieć, która może zapewnić kontakt z klientem, pytanie na ile my wszyscy jesteśmy dziś przygotowani do szeroko rozumianych działań w wirtualnym świecie?
A nie jesteśmy?
Jeszcze niedawno mówiliśmy o tym, że sprzedaż on-line się zbliża, że świat dealerów będzie podlegał ewolucji. Niewielu zwracało na to uwagę. Wielu twierdziło wręcz, że sprzedaż samochodów w wirtualnym świecie to śpiew dalekiej przyszłości. Okazało się, że życie szybko weryfikuje dotychczasowe poglądy i wymusza zmiany w podejściu. Nagle obserwujemy wysyp reklam prezentujących dealerów w wirtualnej rzeczywistości. Jesteśmy on-line, zadzwoń lub napisz, a my zaprezentujemy ci auto, przedstawimy najlepsze oferty, a jak z którejś z nich skorzystasz, podwieziemy zakupione auto pod twój dom. To wszystko co obserwujemy to jednak dopiero początek nowej drogi. Oczywiście, jak kryzys przejdzie wrócimy do salonów, ale ich wirtualna kopia już także pozostanie i będzie stopniowo ewoluować, zbliżając nas pełnego, wirtualnego świata zakupów. Jej udział w sprzedaży dealerskiej będzie się stopniowo zwiększał.
To jak powinien wyglądać salon samochodowy w internecie, wirtualna platforma sprzedaży?
Powinna zawierać wszelkie funkcjonalności związane z prezentacją wizualną auta oraz jego konfiguracją. Powinna dostarczać nam informację na temat polityki rabatowej, czasu oczekiwania i dostawy, a także informację o autach dostępnych u dilerów o specyfikacji wybranej przez klienta. Tego typu funkcjonalności, w węższym lub szerszym zakresie zapewniają nam serwisy producentów. Strony dilerskie już w mniejszym stopniu, chociaż i tam znajdziemy sporo istotnych danych. W serwisach tych zabraknie nam jednak jednego ważnego elementu - możliwości porównywania ofert. Nie zawsze klient jest zdecydowany na konkretną markę, często chce zweryfikować także produkty konkurencyjne, porównać ceny, specyfikacje, czy też porównać modele od strony wyglądu sylwetki i wnętrza. Serwisy producenckie w tej materii nie ułatwiają nam życia. Chociaż oferowane funkcjonalności są w wielu przypadkach podobne, to jednak wykorzystywane formy prezentacji, słownictwo różnią się zasadniczo utrudniając nam możliwość tworzenia porównań. Przygotowanie pełnego zestawienia nie tylko nie będzie łatwe, ale przede wszystkim może być bardzo pracochłonne.
Czyli ogon zawsze z tyłu?
Z pomocą mogą przyjść serwisy niezależne, których dostępność nie tylko na rynku polskim, ale wręcz na rynku europejskim jest niewielka. Problemem jest dostępność do pełnego zakresu informacji, konieczność odwzorowania konfiguratorów producenckich, czy też przygotowania jednolitego materiału zdjęciowego. Z tego powodu wiele serwisów działa w ograniczonym zakresie koncentrując się tylko na wąskim wycinku, np. oferty dla firm.
W zasadzie, jedynym narzędziem dostępnym na rynku polskim, zawierającym te wszystkie funkcjonalności jest autokatalog. Pozwala on nie tylko na budowanie modeli, ich oglądanie z wykorzystaniem unikalnego materiału multimedialnego, szeroką weryfikację możliwości finansowych zarówno w zakresie kredytu, leasingu, jaki i wynajmu, ale także porównanie wizualne, unikalną funkcjonalność niedostępną w innych serwisach nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Uzupełnienie tego narzędzia o informację dotyczącą samochodów dostępnych od ręki, czy też możliwość ubezpieczenia auta stworzyłoby idealne narzędzie dla kupujących. Autorzy zapewniają, że tak wkrótce się stanie.