Specjalista przyznaje, że przed podjęciem decyzji o implantacji kardiowertera-defibrylatora (ICD, implantable cardioverter-defibrillator) pacjenci często mówią, że jednym z najważniejszych kryteriów jest dla nich to, czy po zabiegu będą mogli jeździć samochodem. Nie mamy jednak – dodaje - żadnych dowodów na to, że uzasadniony jest zakaz prowadzenia pojazdów przez osoby z takim implantem.

Reklama

- To prawda, że wśród chorych z kardiowerterem-defibrylatorem istnieje stałe ryzyko tak zwanego "nagłego obezwładnienia", związane z możliwością wystąpienia zagrażającej życiu arytmii komorowej - przyznaje dr hab. n. med. Michał Mazurek z Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK). Jej skutkiem może być tzw. niestabilność hemodynamiczna, czyli spadek ciśnienia tętniczego krwi, omdlenia, a nawet nagły zgon. A to z kolei może być przyczyną wypadku drogowego.

Ekspert PTK powołuje się jednak na badania, jakie przeprowadzono w Kanadzie. Oszacowano w nich ryzyko wyrządzenia szkody (sobie i innym) przez osobę ze schorzeniem kardiologicznym oraz implantowanym kardiowerterem-defibrylatorem. Wzięto pod uwagę m.in. czas spędzany za kierownicą, rodzaj prowadzonego samochodu (osobowy, ciężarowy), roczne ryzyko "nagłego obezwładnienia" i spowodowania groźnego wypadku.

- W oparciu o te czynniki powstał wzór matematyczny, na podstawie którego ustalono, że społecznie akceptowalne roczne ryzyko wyrządzenia szkody innym osobom przez kierowcę z kardiowerterem-defibrylatorem nie może być wyższe niż 0,005 proc. - relacjonuje Michał Mazurek. Takie ryzyko nie jest przekraczane w przypadku osób kierujących samochodem w celach prywatnych. Jeśli jednak pacjent jest kierowcą zawodowym, to nie może jeździć samochodem (tzw. może, ale jedynie prywatnie), gdyż w jego przypadku jest ono przekraczane.

Za kierowcę zawodowego uznaje się w tych wyliczeniach osoby, które rocznie pokonują więcej niż 36 tys. km lub spędzają za kierownicą ponad 720 godzin, ich pojazd waży więcej niż 1100 kg, a kierowca zarabia na życie właśnie jeżdżąc samochodem.

Reklama

Dr hab. Michał Mazurek zwraca uwagę, że osoby z kardiowerterem-defibrylatorem mogą i powinny zapinać w pojeździe pasy bezpieczeństwa. W tej kwestii nie ma przeciwskazań medycznych. "Pasy zapinamy obowiązkowo – podkreśla - od tej reguły nie ma odstępstwa". Trzeba jedynie powstrzymać się od prowadzenia pojazdu przez pewien czas po zabiegu wszczepienia tego urządzenia, bo pozostaje po nim rana, która musi się zagoić.

- W pierwszym okresie, kiedy zalecamy odczekanie z prowadzeniem samochodu od jednego do trzech miesięcy (okres gojenia się rany), pacjent będzie jeździł po stronie pasażera. Pas znajdzie się więc po prawej stronie, na ramieniu - nie będzie ocierał lub w inny sposób ingerował w gojącą się ranę, która najczęściej znajduje się po stronie lewej. Później, po właściwym zagojeniu rany, pas po stronie kierowcy nie stanowi zagrożenia dla wszczepionego urządzenia, a może uratować życie w przypadku nieszczęśliwego wypadku - wyjaśnia specjalista.

Okres jednego miesiąca powstrzymania się od prowadzenia pojazdu dotyczy wszczepienia kardiowertera-defibrylatora w tzw. prewencji pierwotnej, czyli dotyczącej pacjentów, którzy nie przebyli jeszcze żadnego epizodu groźnej dla życia arytmii komorowej i nigdy nie byli reanimowani. W przypadku urządzenia wszczepionego w prewencji wtórnej (po wystąpieniu częstoskurczu komorowego lub migotania komór) zaleca się, by auta nie prowadzić przez trzy miesiące. W przypadku wymiany elektrody należy również zaniechać tego przez okres miesiąca, a po wymianie urządzenia - przez jeden tydzień.

Wszczepienie kardiowertera-defibrylatora ma uchronić pacjenta przed nagłym zgonem sercowym. Ryzyko groźnych dla życia komorowych zaburzeń rytmu serca występuje np. u chorych z ciężkim pozawałowym uszkodzeniem serca, różnymi kardiomiopatiami, genetycznie uwarunkowanymi zespołami arytmogennymi.

Urządzenie działa objawowo, tzn. doraźnie przerywa groźne dla życia komorowe zaburzenia rytmu, ale nie leczy choroby podstawowej.