Elektryczne mini / dziennik.pl

Jedyną różnicą w wyglądzie zewnętrznym między zwykłymi Mini, a tym elektrycznym są oznaczenia na masce czy karoserii oraz zielone tablice rejestracyjne. Auto, dzięki systemowi "Connected" możemy otwierać standardowym kluczykiem, bądź też aplikacją w telefonie czy na Apple Watch. Tak jak w przypadku BMW i3, zanim uruchomimy tę funkcję na urządzeniu mobilnym, do jej faktycznego startu, mija kilkadziesiąt sekund, lepiej więc użyć smartfona zanim podejdziemy do samochodu.

Elektryczne mini / dziennik.pl
Reklama

Dwudrzwiowe auto wygląda niezwykle zgrabnie i na parkingu nie zabiera wiele miejsca. Jednocześnie jednak to mini wygląda po prostu ślicznie.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Drzwi mają wygodną klamkę, przyciski do sterowania szybami i wbudowany głośnik. Do tego jest niewielki schowek na różne drobne przedmioty.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Bagażnik Mini nie jest zbyt duży. Codzienne zakupy zmieszczą się w nim jednak bez problemu. Spokojnie możemy też tam włożyć kilka dużych arbuzów. Jednak o wyjeździe na wczasy w cztery osoby z walizkami to lepiej zapomnieć.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Tylne światła palą się w kształt brytyjskiej flagi. Oczywiście nie ma tu żadnych tradycyjnych żarówek, a oświetlenie to LEDy

Elektryczne mini / dziennik.pl

W środku, mimo małych rozmiarów zewnętrznych auta jest naprawdę dużo miejsca. Siedzi się bardzo wygodnie, choć niska i płaska szyba sprawia, że czasem mamy problemy z dostrzeżeniem światła na wysokim sygnalizatorze.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Równie dużo miejsca jest po stronie pasażera - do tego dwustrefowa klimatyzacja sprawia, że każdy, kto jedzie autem z przodu może mieć ustawioną taką temperaturę, jaką lubi. W tunelu między siedzeniami znajdziemy też dwa stojaki na kubki czy małe butelki.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Serce rozrywki, nawigacji i informacji o samochodzie. Duży panel dotykowy, odpowiadający za system "connected". To w nim wybierzemy własną muzykę, zadzwonimy do kogoś, sprawdzimy dane komputera, czy ustawimy parametry auta. Okrąg, otaczający panel jest podświetlany i - gdy np. zbliżamy się do jednego z punktów w nawigacji - zaczyna świecić, by zwrócić naszą uwagę. Panel jest dotykowy, jednak dużo łatwiej i wygodniej jest sterować systemem pokrętłem na tunelu obok hamulca postojowego.

Nawigacja w mini jest wygodna w użyciu, choć wolałem wyłączyć tryb automatycznego oddalania, inaczej nawet na krótkich, miejskich trasach, mapa zaraz po starcie mocno się oddala i ciężko coś na niej zobaczyć. Niestety twórcy systemu multimedialnego wybrali też fatalny głos. Jest suchy i nieprzyjemny - wyłączyłem go jak najszybciej. To, w kolejnej wersji systemu, powinno zostać jak najszybciej zmienione.

Elektryczne mini / dziennik.pl
Reklama

Ciekawą opcją komputera pokładowego jest pokazywanie jak daleko mamy do końca trasy i ile jeszcze prądu nam zostało. Od razu, dzięki wykresowi widzimy, czy musimy się po drodze zatrzymać, albo zmienić nasz styl jazdy czy może trzeba włączyć tryb oszczędzania energii.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Oto centrum sterowania komputerem pokładowym. Dookoła pokrętła mamy rozmieszczone przyciski uruchamiające każdy tryb pracy komputera - telefon, nawigacja, mapa itp. Trzeba jednak przyznać, że większe pokrętło w BMW i3 było wygodniejsze w obsłudze. Oczywiście też elektryczne mini ma elektryczny hamulec postojowy oraz automatyczną skrzynię biegów.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Mini wyposażono w wysuwany HUD. Podczas jazdy widzimy na nim trasę nawigacji oraz znaki zakazu i dozwoloną prędkość. Jeśli chodzi o prędkościomierz, to jest on w wersji cyfrowej. Na głównym wyświetlaczu mamy też podany zasięg, stan baterii, tryb jazdy oraz to, czy samochód odzyskuje czy traci energię.

dziennik.pl / Elektryczne mini

Mini wyposażono też w system wzywania pomocy, umieszczony przy lusterku w kabinie.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Jedna z rzeczy, do których nie mogłem się przyzwyczaić - tryb pracy wycieraczek. Nie da się umyć tylnej szyby, naciskając dźwignię. Trzeba przekręcić jej główkę, by włączyć tylną wycieraczkę. To jest mało intuicyjne i różni się od tego, co spotykamy w innych samochodach.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Konsola centralna jest stylizowana na stare mini. Tryb pracy samochodu (od sportowego do eco +) wybieramy, naciskając przełącznik. Także przycisk uruchomienia silnika działa, jak rozrusznik starego auta. To fantastyczny pomysł, łączący kolejne generacje mini.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Kolejna wesoła rzecz w tym uśmiechniętym samochodzie to to, czego w innych samochodach się nie znajdzie. W nocy, po otwarciu drzwi, podświetlana jest klamka auta, a na zewnątrz, na chodniku wyświetla się logo marki.

Elektryczne mini / dziennik.pl

Wrażenia z jazdy? Elektryczne <ini ma wszystkie plusy auta z silnikiem na baterie. Jest zrywne (w trybie sport), ma mały promień skrętu, świetnie się prowadzi, wciśnie się w dosłownie każde miejsce parkingowe. Do tego jest ciche (choć głośniejsze od BMW i3). Jazda nim, czy po autostradzie, czy w mieście wywołuje uśmiech na twarzy. Niestety mini ma też wszystkie wady pierwszych aut elektrycznych. Po pierwsze, nie lubi długich wycieczek poza miasto. Ten samochód musi zwalniać, by odzyskiwać energię - jazda po mieście pomaga przedłużyć zasięg. Natomiast na trasie, podczas jazdy ze stałą prędkością, na odzyskanie energii nie ma szans. Do tego, powyżej 110 km/h to auto zjada pojemność akumulatorów szybciej, niż ja zjadam tabliczkę mlecznej z orzechami. Do tego zasięg nie powala... przy maksymalnym naładowaniu, bez odzyskiwania energii przy hamowaniu, możemy przejechać (w zwykłym trybie użycia energii) około 230 km/h - przy przełączeniu na tryb eco, dostaniemy kilka kilometrów więcej.

Czas ładowania samochodu, przy ładowarce 40kW to około 68 minut. Tak naprawdę, mini ładuje się od 20 do 80 proc. w ciągu 20 minut. Uzupełnienie kolejnych 20 proc. to już mordęga. Dlatego to nie jest auto dla ludzi, którzy jeżdżą dużo poza miasto. To jest samochód dla kogoś, kto ma w domu, lub blisko domu ładowarkę (50 proc. pojemności baterii, po podłączeniu auta do zwykłego gniazdka ładuje się w 9 godzin). Ewentualnie może postawić samochód podpięty do ładowarki podczas zakupów w centrum handlowym Do tego nie zapominajmy o cenie, czyli o ponad 139 tysiącach złotych w wersji podstawowej.

Dla kogo jest to auto? Dla bogatego singla, lub pary, którzy poruszają się głównie po dużym mieście, z łatwym dostępem do szybkich ładowarek. Jeśli te warunki spełniacie, to z elektrycznego mini będziecie bardzo zadowoleni. Jeśli jednak lubicie dużo jeździć poza miasto, zwłaszcza w teren z utrudnioną dostępnością stacji ładowania, to lepiej wybrać wersję benzynową.