To już niemal stały schemat. Gdy tylko państwo przyszykuje nową broń na kierowców, ci ostatni szukają sposobów na uniknięcie odpowiedzialności. I choć żaden z nich nie gwarantuje, że unikniemy mandatu, wielu kierowcom ta sztuka się udaje. Wykorzystują do tego zazwyczaj dziury w przepisach czy opieszałość instytucji państwowych. Oto najczęściej stosowane sztuczki, którymi kierowcy wymieniają się m.in. na forach dyskusyjnych:

Reklama

1. Przeciągać postępowanie w nieskończoność

Inspekcja Transportu Drogowego ma 180 dni od dnia ujawnienia wykroczenia (tj. zrobienia zdjęcia) na wystawienie mandatu. Po tym terminie nie ma prawa tego zrobić i musi skierować sprawę do sądu, zazwyczaj w trybie uproszczonym nie wymagającym naszego stawiennictwa. Ale fakt, że sprawa trafia do sądu może zwiększyć szansę na uniknięcie kary – to okazja do złożenia wyjaśnień czy podważenia jakości wykonanego zdjęcia. A decyzji sądu z góry nie da się przewidzieć – bywa, że dopatruje się on błędów formalnych np. w działaniach strażników gminnych.

Niektórzy kierowcy ignorują korespondencję od GITD lub straży miejskich (gdyż są świadkiem w sprawie na tym etapie, więc nie poczuwają się do odpowiedzi). Nawet zanim dostaną ponaglenia, zdąży upłynąć sporo czasu. Dlatego kierowcy w takich sytuacjach liczą, że sprawa albo się przedawni, albo zakończy pouczeniem.

2. Wyjście poza schemat formularza

Zdarzają się też przypadki, gdy kierowca zamiast odpisywać na formularzu przesłanym przez GITD czy strażników gminnych, na oddzielnej kartce odręcznie pisze, że np. danego dnia nie prowadził samochodu bez wskazywania danych osoby, która mogła siedzieć za kółkiem.

Niektórzy kierowcy potrafią zasypywać organy państwa najróżniejszą korespondencją. Najczęściej proszą np. o przesłanie zdjęcia. Mają do tego podkładkę, bo całkiem niedawno Trybunał Konstytucyjny orzekł, że brak możliwości zapoznania się z aktami na etapie postępowania przygotowawczego ogranicza prawo do obrony (wyrok TK z 3 czerwca 2014, sygn. akt K 19/11 ).

Reklama

Poza tym kierowcy żądają np. informacji o warunkach meteorologicznych panujących w dniu pomiaru, dokumentów legalizacji urządzenia użytego do pomiaru czy poinformowania ich o prawach przysługujących świadkowi.

To z jednej strony może przeciągnąć postępowanie (trudność w ewidencjonowaniu danego przypadku), a z drugiej – spowodować, że sprawa trafi do sądu.

3. Efekt kaskady

To sposób chętnie wykorzystywany przez kierowców. Gdy dostają wezwanie, wskazują, że to nie oni prowadzili auto, lecz np. znajomy z zagranicy. Ale, rzecz jasna, nie z kraju UE. Wszystko dlatego, że 7 listopada 2013 r. weszła w życie dyrektywa unijna (tzw. cross border enforcement), która umożliwia państwom członkowskim wymieniać się informacjami o kierowcach naruszających przepisy ruchu drogowego. Tak więc kłamstwo stosunkowo szybko wyszłoby na jaw. Dlatego najczęściej wskazywani są znajomi bądź dalecy krewni spoza państw UE, najlepiej ze wschodu. Namierzenie takiej osoby znacznie utrudnia prowadzenie postępowania, a wręcz je uniemożliwia, więc daje to duże szanse na umorzenie sprawy.

4. Anuluj sobie mandat

Ostatnia nowość na froncie walki kierowców z państwem. Internetowa aplikacja Anuluj Mandat pozwala za 25 zł wygenerować wzory dokumentów i pism procesowych w zależności od etapu postępowania. Twórcy aplikacji przekonują, że wszystkie wezwania alternatywne (gdzie kierowca ma kilka opcji odpowiedzi do wyboru) są bezprawne, a straż miejska czy gminna oraz GITD nie mają prawa karać właścicieli i posiadaczy pojazdu za niewskazanie kierującego (powołując się przy tym na wyroki Trybunału Konstytucyjnego z12.03.2014 oraz Sądu Najwyższego z 12.12.2013).

Przedstawiciele Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD) nie chcą komentować merytorycznych aspektów funkcjonowania aplikacji. Przekonują jednak, że nie sparaliżuje to pracy inspektorów. – Twórca portalu naraża kierowców na dodatkowe koszty, ponieważ ostatecznie, odpowiedzialność za popełnione wykroczenie będzie egzekwowana na dotychczasowych zasadach, tj. w pełnym oparciu o obowiązujące w Polsce przepisy. Oznacza to, że kierujący pojazdem poza uiszczeniem opłaty za „pomoc prawną” i tak zobligowany będzie do zapłaty grzywny – mówi Łukasz Majchrzak z CANARD. Twórcy aplikacji zaś przekonują, że w żadnym przypadku jeszcze nie przegrali.

5. Zasłanianie się zdjęciem

Choć GITD tego nie robi (chyba że na etapie sądowym), to jednak niektóre straże miejskie i gminne wraz z wezwaniem wysyłają zdjęcie. Nierzadko kierowcom przed sądem udaje się podważyć jakość lub sposób wykonania zdjęcia (np. gdy jest zbyt ciemne lub zrobione od tyłu, gdy nie widać sprawcy wykroczenia albo gdy na zdjęciu jest jeszcze inny pojazd).

CZYTAJ WIĘCEJ:Policja nie umie używać radaru "Iskra"? Sąd przyznaje rację kierowcy

ZOBACZ TAKŻE:Zobacz, jak rozpoznać samochód ITD