Olej napędowy na mrozie zaczyna mętnieć. To fizyka, tego nie oszukasz

Początek stycznia jest kraju mroźny, co oznacza dodatkowe atrakcje dla zmotoryzowanych. Pomijając kwestie związane z akumulatorem, które zresztą dotyczą każdego rodzaju napędu, problem mogą mieć użytkownicy diesli. A to dlatego, że już przy kilkunastostopniowym mrozie ich auto może wywiesić białą flagę, i to nawet mimo tego, że ma świeżutki akumulator (lub nie aż tak świeżutki, ale w pełni naładowany). Jak to możliwe? Przyczyna często leży po stronie paliwa.

Na początek ważne zastrzeżenie: w tym wypadku wszystko zależy tego, czy będziemy działać z wyprzedzeniem i zapobiegawczo, bo gdy już dojdzie do zablokowania filtra (czasem nie daje rady podgrzewanie lub nie ma go wcale) i innych elementów układu paliwowego kryształkami parafiny wytrąconymi z oleju napędowego, to w zasadzie jedynym skutecznym sposobem na usprawnienie uziemionego auta będzie wstawienie go do ciepłej/hali garażu. I uzbrojenie się w cierpliwość, bo w takiej sytuacji dolewanie do baku różnych dodatków mija się z celem. Jeśli więc dodatek do paliwa, to zanim nadejdzie mróz.

Reklama

Zimowe paliwo powinno wystarczyć? Nie zawsze tak jest

Reklama

Ale po co mi dodatek – zapyta ktoś – przecież teraz sprzedają już na stacjach paliwa spełniające określone przepisami parametry. To prawda: zimowy olej napędowy powinien wykazywać odporność za zablokowanie zimnego filtra (CFPP, ang. cold filter plugging point)na poziomie co najmniej -20 stopni. Brzmi nieźle, ale musicie wziąć pod uwagę, że proces mętnienia diesla zazwyczaj zaczyna się już wcześniej. Czyli nierzadko nawet w okolicach -10, -12 stopni, a tego parametru przynajmniej część stacji nie podaje (bo i nie musi).

Zimą auta mają trudno. Zwłaszcza dotyczy to diesli, a tych wciąż po naszych drogach jeszcze trochę jeździ / dziennik.pl / Maciej Lubczyński

Efekt jest taki, że nawet mróz w okolicach -15 stopni niekiedy wystarczyć do tego, by zimowe paliwo poległo. Wiele zależy też np. od filtra paliwa i ewentualnej obecności podgrzewacza w układzie. Możecie więc zawsze rozważyć zatankowanie tzw. arktycznego oleju napędowego, który powinien wykazywać odporność nawet na mrozy przekraczające 30 stopni Celsjusza.

Depresator, czyli dodatek, dzięki któremu nie uziemi cię paliwo

Jest jednak sposób, który w zasadzie uniezależnia nas od tego, co akurat tankujemy (pod warunkiem, że będzie to jednak diesel, a nie olej opałowy) i jakie parametry, jeśli chodzi o temperaturę zablokowania filtra wykazuje paliwo, które akurat mamy w baku. Ten sposób to tzw. depresator (inna nazwa: antyżel). Czyli specjalny dodatek do paliwa (wlewany bezpośrednio do baku), dzięki któremu nawet zwykłe zimowe paliwo powinno wykazać znacznie korzystniejszy parametr CFPP. Mówiąc wprost, to tak jakbyśmy mieli w zbiorniku paliwo arktyczne lub… nawet lepsze. Regularne stosowanie antyżelu powinno w większości sytuacji uchronić nas przed niespodziankami związanymi z wytrącaniem się parafiny z oleju napędowego przy zbyt wysokich temperaturach. Aby coś się zadziało, musiałby pojawić się syberyjski mróz. Lub np. pomyłka przy dozowaniu depresatora do paliwa.

Depresator łatwo kupicie np. w sklepach/hurtowniach motoryzacyjnych, ale i na stacjach paliw (choć tam zazwyczaj będzie drożej). Cena opakowania to przeważnie kilkanaście, kilkadziesiąt złotych, natomiast jeśli chodzi o dawkowanie, to na pewno należy dokładnie przestrzegać tego, co w instrukcji zaleca producent specyfiku.

Zimowe paliwo może nie wystarczyć: dzięki temu twój diesel na pewno nie "zamarznie"! / ShutterStock