Gdybyśmy byli złośliwi, to napisalibyśmy, że władze Paryża niepotrzebnie się głowią i że problem może niebawem rozwiązać się sam. No bo przecież wystarczy, że po raz kolejny w stolicy Francji wybuchną zamieszki i… wystarczająca ilość aut pójdzie z dymem. I choć przez chwilę ucierpi na tym środowisko, to przy okazji spłoną na pewno i jakieś SUV-y. Ale że nie jesteśmy złośliwi, to skupimy się na faktach.
Jak bowiem podaje "The Guardian", od 1 stycznia 2024 r. właściciele i użytkownicy SUV-ów mogą mieć w Paryżu podniesione stawki za parkowanie. Dokładne liczby nie są jeszcze znane, ale wysokość opłat ma zależeć od wielkości samochodu, jego masy własnej i typu silnika. Od reguły mają być wyjątki, bo podwyżki ominą duże rodziny (bo one dużych aut naprawdę potrzebują) oraz auta elektryczne.
Paryż: coraz więcej SUV-ów
Nie wiemy, jak były liczone te statystyki i jaki rodzaj aut był brany pod uwagę (czy także np. małe crossovery, ale to byłoby bez sensu), ale podano, że ogólny udział SUV-ów wśród 1,15 miliona prywatnych aut parkujących co wieczór we francuskiej stolicy wynosi solidne 15 proc. Tymczasem, jak argumentują władze, w Paryżu nie ma ani dróg gruntowych, ani gór, więc w sumie po co komu te SUV-y potrzebne (!).
Z drugiej strony, nie da się też ukryć, żeparkowanie w Paryżu to często nie lada wyzwanie i też nie ma się co dziwić, że władze francuskiej stolicy postanowiły się jakoś z tym problemem rozprawić. No i ograniczenie liczby dużych aut stanowi ważny aspekt polityki klimatycznej, z czym też w sumie trudno się nie zgodzić.
Na pewno odezwie się w związku z tym jednak wiele krytycznych głosów, poza tym w sprawie wypowiedzieli się już też sami zainteresowani. Stowarzyszenie o nazwie 40 millions d’automobilistes tłumaczy na przykład, że wzrost udziału SUV-ów w Paryżu spowodowany jest tym, że to na ten typ pojazdów zaczęli przesiadać się dotychczasowi użytkownicy m.in. vanów. A że tych aut już prawie nikt nie produkuje, to siłą rzeczy wybór często pada właśnie na SUV-a.