Na rozwiązanie wpadło dwóch inżynierów z kanadyjskiego uniwersytetu w Toronto. Panowie Zhonghai Li i Paul Milgram proponują by samochody wyposażyć w dodatkowe światła, których jaskrawość "powie" jadącemu z tyłu jak mocno hamujemy. Wszystko po to, by go zmusić do równie stanowczej reakcji.

Największy problem sprawiło konstruktorom znalezienie odpowiednio alarmującego kształtu. Po serii doświadczeń, w końcu zdecydowali się na wianuszek diod w kształcie… trójkąta.

Jak działa zbawienne rozwiązanie? Kierowca dotyka hamulca lekko - rozświetla się mały trójkącik, kiedy tylko zahamuje mocniej trójkąt robi się proporcjonalnie większy do siły nacisku. Wynalazek najbardziej sprawdza się w warunkach słabej widoczności - przynajmniej tak wyszło z testu na 40 kierowcach. Proste i skuteczne.





Reklama