- GITD rezygnuje z czeskich fotoradarów AD9C. Znika kontrowersyjny sprzęt
- Zostało tylko 8 z 29 mobilnych fotoradarów Ramet AD9C. Dlaczego?
- 128 nowych urządzeń do kontroli kierowców
- 70 nowych fotoradarów. Takiego sprzętu w Polsce jeszcze nie było
- Mandat dostaniesz nie tylko za prędkość. Nawet cztery razy więcej kar
GITD rezygnuje z czeskich fotoradarów AD9C. Znika kontrowersyjny sprzęt
449 fotoradarów stacjonarnych, 49 odcinkowych pomiarów prędkości, 45 systemów RedLight, których kamery wyłapują przejazd na czerwonym świetle – to trzy typy stacjonarnych rozwiązań wykorzystywanych dziś w sieci CANARD. Do tego kierowców kontrolują także mobilne urządzenia zamontowane w nieoznakowanych radiowozach. GITD po ostatnich zakupach ma do dyspozycji 11 nowych BMW serii 3 wyposażonych w wideorejestratory Videorapid 2A polskiej firmy ZURAD oraz 22 "trójki" BMW wyposażone w laserowe mierniki prędkości z wideorejestracją LTI 20/20 TRUCAM II.
OBSERWUJ kanał Dziennik.pl na WhatsAppie
Lista obejmuje także nieoznakowane auta jak m.in. Ford Mondeo i Focus, Peugeot Partner czy Volkswagen Passat wyposażone w czeskie fotoradary Ramet AD9C. Każdy taki samochód można poznać po wielkiej głowicy wystającej z osłony chłodnicy. Inspektorzy najczęściej ustawiają się nimi przy drodze i niepostrzeżenie polują na kierowców ze zbyt ciężką nogą. Okazuje się jednak, że czeskie pułapki niebawem znikną z polskich dróg.
Zostało tylko 8 z 29 mobilnych fotoradarów Ramet AD9C. Dlaczego?
– Urządzenia AD9C są systematycznie wycofywane z eksploatacji i liczba urządzeń będących w użyciu zmniejsza się z miesiąca na miesiąc. Obecnie zainstalowanych i użytkowanych w autach jest osiem urządzeń – powiedział dziennik.pl Wojciech Król z wydziału komunikacji Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
Jak usłyszeliśmy czeskie fotoradary ulegają awariom, a ich naprawa jest nieopłacalna. Do tego problemem jest brak części zamiennych do tych przyrządów.
Przypominamy, że fotoradary Ramet AD9C weszły do służby w GITD w 2014 roku. Początkowo było to ok. 29 urządzeń wykorzystywanych rotacyjnie w całej Polsce. Po drodze nie obyło się bez kontrowersji związanych m.in. z legalizacją tych przyrządów. Kwestionowano także sposób prowadzenia kontroli – inspektorzy nieoznakowanym autem parkowali przy drodze i w ten sposób łapali za przekroczenie prędkości. Po 10 latach zmierzch tej technologii widać jak na dłoni. Nie znaczy to jednak, że kierowcy poczują luźniejsze cugle. Wręcz przeciwnie.
128 nowych urządzeń do kontroli kierowców
Główny Inspektorat Transportu Drogowego pracuje nad powiększeniem sieci CANARD o 128 nowych systemów do kontroli kierowców i wykrywania wykroczeń. Niedawno informowaliśmy o 43 nowych lokalizacjach odcinkowego pomiaru prędkości – najwięcej kamer GITD ustawi na autostradzie A4 i A1 oraz drodze ekspresowej S7.
Do tego za ok. 24 mln zł Inspektorat zamierza ustawić przy drogach 70 nowych fotoradarów. I to nie byle jakich, tylko przyrządów najnowszej generacji. Do wyścigu o lukratywny kontrakt zgłosiły się cztery firmy – każda oferuje urządzenie, które może pracować również jako mobilny fotoradar (np. zamiast czeskiego Ramet AD9C). Czego mogą spodziewać się kierowcy?
70 nowych fotoradarów. Takiego sprzętu w Polsce jeszcze nie było
Okazuje się, że rozbudowa sieci CANARD może otworzyć drogę do masowego zastosowania na polskich drogach lidarów, czyli urządzeń wykorzystujących technologię laserową. Firma Vitronic z Kędzierzyna-Koźla (spółka-córka niemieckiego przedsiębiorstwa Vitronic GmbH) zaoferowała GITD lidar o nazwie POLISCAN FM1. Przyrząd daje się również montować w opancerzonej przyczepie, co szczególnie może podziałać na zwiększenie liczby karanych kierowców. 70 takich przyrządów wyceniono na 20,6 mln zł.
Producent twierdzi, że dzięki zastosowaniu lidaru skanującego obszar drogi tysiącami wiązek światła laserowego każdej sekundy, jego sprzęt jest dokładniejszy niż klasyczne fotoradary (wykorzystujące do pomiaru prędkości efekt Dopplera). Wyższa precyzja ma objawiać się choćby znacznie mniejszą rozbieżnością samej wiązki. Tradycyjny fotoradar znany z naszych dróg potrafi dwa auta jadące bardzo blisko siebie uznać za pojedynczy obiekt. Z kolei POLISCAN FM1 bez problemu namierza kilka pojazdów jadących obok siebie (lub jeden za drugim) i na zdjęciu odpowiednio dokumentuje wykroczenia oraz pozwala na automatyczny odczyt numerów rejestracyjnych. Eliminuje też do minimum efekt zjawiska wzajemnego przysłaniania się aut. Zastosowanie dwóch kamer pozwala urządzeniu wybrać optymalną sytuację do zrobienia zdjęcia – laser jako oczy lidaru już z odległości 75 m namierza każdy samochód i cierpliwie śledzi czyhając na najlepszy moment do uwiecznienia ew. wykroczenia.
Mandat dostaniesz nie tylko za prędkość. Nawet cztery razy więcej kar
W tych samych warunkach drogowych urządzenie laserowe było w stanie zarejestrować nawet cztery razy więcej naruszeń, niż tradycyjny radar dopplerowski (szczególnie w przypadku gęstszego ruchu). Zanotowano nawet przypadek, kiedy lidar zrobił precyzyjne zdjęcie dowodowe auta jadącego na odległym pasie, które na chwilę pojawiło się w wolnej przestrzeni tuż pod ręką jadącego na pierwszym planie rowerzysty. Z taką sprawnością niemiecki sprzęt ma spisywać się nie tylko na trasach z dużym natężeniem pojazdów czy też drogach szybkiego ruchu, ale też specjalizować w pomiarach w trudnych sytuacjach – POLISCAN FM1 można ustawiać m.in. na łukach dróg i w tunelach, czyli tam gdzie klasyczne fotoradary są bezużyteczne. Lidar produkowany pod Frankfurtem nie tylko ujawnia przekroczenia prędkości. Można go również wykorzystywać jednocześnie do rejestracji przejazdu na czerwonym świetle.
Foto-przyczepy postrachem kierowców
Możliwości urządzenia mogą imponować. Jeśli dodać do tego, że foto-przyczepę, czyli sterowaną pilotem samojezdną platformę (Enforcement Trailer), można ustawić dosłownie wszędzie (jednego dnia może działać w miejscowości X, następnego w miejscowości Y), to kierowców czekają ciężkie czasy. Sprzęt dzięki pancernej obudowie oraz bezprzewodowej łączności można zostawić bez nadzoru, a wymienne pokładowe akumulatory zasilają lidar nawet przez 10 dni pracy (odpada potrzeba przyłącza jak w przypadku klasycznych fotoradarów na słupach). Rozwiązanie to bardzo lubią służby francuskie czy niemieckie, które wykorzystują je np. do kontroli przestrzegania ograniczeń prędkości w rejonie remontów i przebudowy dróg.
Łapie 32 auta na raz. Francuski fotoradar to pogromca kierowców
Spółka Sprint z Olsztyna zaoferowała GITD fotoradar Mesta Fusion RN francuskiej firmy IDEMIA (147 takich urządzeń ustawiono w ramach wcześniejszych zakupów). 70 przyrządów w dwóch transzach ma kosztować 21,6 mln zł.
Fotoradar Mesta Fusion RN to obecnie najnowocześniejsze tego typu urządzenie w Polsce. Potrafi jednocześnie namierzyć 32 samochody na 8 pasach ruchu i rozpoznawać tablice rejestracyjne dzięki systemowi ANPR. Odpowiednie ograniczenie prędkości jest automatycznie przypisywane dla różnych pasów i do każdego samochodu, na podstawie jego klasy. Francuski przyrząd nie tylko wychwytuje przekroczenia dozwolonych limitów. Umie też wyłapać jazdę: na zderzaku, z prędkością utrudniającą ruch (blokowanie), po buspasie, na zakazie, pod prąd, po chodniku czy pasem awaryjnym (np. kiedy inne auta stoją w korku), przekraczanie linii czy wyprzedzanie z niewłaściwej strony. Sprzęt można skonfigurować do rejestracji naruszenia zakazu ruchu ciężarówek. Urządzenie może jednocześnie rejestrować wykroczenia w trybie zbliżania się i oddalania – ta funkcja jest istotna m.in. ze względu na motocyklistów. Fusion RN ustawiony przy skrzyżowaniu wyłapie przejazd na czerwonym świetle. Jego uwadze nie umknie skręt w lewo z pasa do jazdy prosto lub w prawo. Złamanie zakazu zawracania też skończy się zdjęciem i mandatem.
Obecnie z 449 fotoradarów prawdziwym rekordzistą okazuje się właśnie fotoradar Mesta Fusion RN ustawiony w Świdniku przy al. Tysiąclecia (wlot do miasta, jadąc od strony Lublina, ograniczenie prędkości do 50 km/h). Na podstawie zdjęć z tego urządzenia wystawiono w tym roku grubo ponad 17,4 tys. mandatów.
Polski fotoradar śledzący także łapie 32 auta jednocześnie
Trzeci przyrząd to dzieło polskiej spółki PolCam Systems, która w koncernie obronnym Grupa WB odpowiada za rozwój systemów bezpieczeństwa drogowego. Warszawska firma zaoferowała fotoradar śledzący SmartEye ST-1 i 70 takich urządzeń chce sprzedać GITD za 16,7 mln zł.
SMARTEYE to rodzina fotoradarów wykorzystujących głowicę 3D. Przyrząd zamontowany stacjonarnie jest w stanie wykrywać i śledzić 32 pojazdy na sześciu pasach ruchu i to w obydwu kierunkach. – W efekcie za pomocą jednego urządzenie jesteśmy w stanie kontrolować wszystkie pasy ruchu każdej autostrady w Polsce – powiedział Maciej Klosiński z firmy PolCam.
SMARTEYE umie też wyłapać jazdę: na zderzaku, po buspasie, na zakazie, pod prąd, przejazd na czerwonym świetle czy zmianę pasa ruchu w niedozwolonym miejscu. Sprzęt można skonfigurować do rejestracji naruszenia zakazu ruchu ciężarówek.
Fotoradar TraffiStar SR390 - w Polsce są dwa takie. Będzie 70 nowych?
Wreszcie spółka Lifor z Bytomia zgłosiła się z fotoradarem TraffiStar SR390 - to sprzęt opracowany przez inżynierów niemieckiej firmy Jenoptik. Obecnie w Polsce są tylko dwa takie urządzenia. Dwie transze po 35 przyrządów mają kosztować niecałe 16,8 mln zł.
Fotoradar TraffiStar SR390 zamontowany stacjonarnie jest w stanie śledzić prędkość pojazdów na czterech pasach ruchu. Dzięki systemowi ANPR odczytuje tablice rejestracyjne. Odpowiednie ograniczenie prędkości jest automatycznie przypisywane dla różnych pasów i do każdego samochodu, na podstawie jego klasy. Sprzęt ma też możliwość ustawienia odrębnych limitów prędkości dla każdego pasa ruchu. TraffiStar SR390 waży tylko 7,5 kg – tak lekka konstrukcja ułatwia stosowanie urządzenia na drogach. Do montażu nie potrzeba specjalnych, ciężkich konstrukcjach. Wystarczy dostępna infrastruktura, czyli np. słupy lub bramownice sygnalizacji świetlnej zawieszone nad jezdnią. To oczywiście przekłada się na szybkość montażu i usprawnia późniejsze serwisowanie urządzenia.
Złapie nie tylko za prędkość i przejazd na czerwonym świetle
Fotoradar TraffiStar SR390 w wersji mobilnej może zastąpić również tradycyjne wideorejestratory z nieoznakowanych radiowozów. Nie wymaga ingerencji w układy samochodu i co ciekawsze nie wymaga też zrównania prędkości ze sprawcą szaleńczej jazdy (jak ma to miejsce w przypadku policyjnego pomiaru). Poza tym może pracować na statywie rozstawionym przy drodze. Wśród funkcjonalności jest też umiejętność rejestrowania przypadków przejazdu na czerwonym świetle z równoczesnym wykonywaniem pomiarów prędkości. W tej konfiguracji urządzenie działa z wykorzystaniem wideodetekcji, a więc bez konieczności montowania pętli indukcyjnych w jezdni.