- Mandat za parkowanie przy markecie czy galerii handlowej. Kara nawet 280 zł
- Wziąłeś bilet za darmowe parkowanie pod sklepem, ale i tak dostałeś karę. Dlaczego?
- Dostał wezwanie do zapłaty po 46 sekundach od zaparkowania
- Anulowanie mandatu za parkowanie przy Biedronce czy Lidlu. Radca prawny: Problem nie istnieje
- Kara za brak biletu parkingowego? Sąd nie będzie naiwny
Mandat za parkowanie przy markecie czy galerii handlowej. Kara nawet 280 zł
Dzień dobry, nie spłacił Pan swojego zadłużenia (280 zł) wynikającego ze zdarzenia "Brak ważnego biletu parkingowego". Szczegóły dotyczące zadłużenia znajdzie Pan na odwrocie tego pisma. Może Pan szybko zakończyć działania prowadzone na zlecenie EuroPark Sp. z o.o. przez KRUK S.A. – można przeczytać w piśmie jakie otrzymał jeden z kierowców.
– W ostatnim czasie kancelaria coraz częściej otrzymuje sygnały, że poszczególne firmy z branży parkingowej kierują do właścicieli pojazdów wezwania do zapłaty – powiedział dziennik.pl Karol Hojda, radca prawny z Wrocławia. Jak uniknąć kłopotów?
Wziąłeś bilet za darmowe parkowanie pod sklepem, ale i tak dostałeś karę. Dlaczego?
Wjeżdżając na parking przy Biedronce, Lidlu lub innym markecie warto przezornie rozejrzeć się za parkometrem. Kary na poziomie 100-150 zł raczej nie będzie, jeśli w myśl regulaminu pobrany bilet uprawniający do darmowego postoju przez pierwsze 60 lub 90 minut zostawimy na desce rozdzielczej za szybą samochodu. To była dobra wiadomość…
Problem pojawia się, kiedy bilet schowamy do kieszeni – przez roztargnienie lub z lenistwa, bo samochód stoi daleko – i ruszymy na zakupy. Na takie osoby tylko czekają pracownicy firmy zarządzającej danym parkingiem. Nie brakuje też przypadków wystawienia wezwania do zapłaty osobom, które jeszcze nie zdążyły wrócić do auta od parkomatu z wydrukowanym biletem.
Dostał wezwanie do zapłaty po 46 sekundach od zaparkowania
– Zaparkowałem na parkingu: Kraków Łokietka Biedronka w celu zrobienia zakupów. Po pobraniu biletu parkingowego (godz. 13:44:14) wróciłem do samochodu gdzie za wycieraczką znalazłem wezwanie do wniesienia opłaty dodatkowej, wystawione o godz. 13:45. Czas 46 sekund jest stanowczo za krótki na zapoznanie się z regulaminem parkingu i powrót z biletem parkingowym do auta na drugi koniec parkingu – napisał do UOKiK klient sklepu. Inną kontrowersyjną sytuacją była również ta, w której klient pobrał bilet i położył go za przednią szybą, jednak kontroler uznał, że nie jest on wystarczająco widoczny. Jak sobie z tym poradzić?
Anulowanie mandatu za parkowanie przy Biedronce czy Lidlu. Radca prawny: Problem nie istnieje
Radca prawny Karol Hojda wskazuje, że… problem w rzeczywistości nie istnieje. Jakim cudem? Jego zdaniem najpierw należy zwrócić uwagę na uprawnienia osoby wystawiającej wezwania do pobierania jakiejkolwiek opłaty dodatkowej. – Standardową praktyką w wielu większych miastach (np. we Wrocławiu) jest umieszczanie tego rodzaju wezwań przez losowe osoby, które jednocześnie wskazują rachunek bankowy "na słupa". Tego rodzaju działalność prowadzi do bardzo łatwego zarobku sięgającego nieraz nawet kilka tysięcy złotych dziennie – przestrzega.
Kolejna sprawa to prawidłowość zawarcia rzekomej umowy najmu miejsca parkingowego. – UOKiK wielokrotnie kwestionował poprawność regulaminów rzekomych zarządców parkingów jak i skuteczność zawieranych w ten sposób umów. Należy też pamiętać, że rzekomą umowę zawiera kierujący pojazdem, nie zaś jego właściciel. A wszelkie wezwania do zapłaty czy pozwy są potem kierowane do właściciela pojazdu – wskazał Hojda.
Kara za brak biletu parkingowego? Sąd nie będzie naiwny
Wreszcie dopuszczalność ustanowienia kary umownej za niewykonanie zobowiązanie pieniężnego. – Zgodnie z art. 483 Kodeksu Cywilnego karę umowną można ustanowić tylko i wyłącznie za niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania o charakterze niepieniężnym. Rzekomi zarządcy parkingów oczywiście usiłują obchodzić ten przepis twierdząc, że kara umowna nakładana jest za brak biletu, niemniej wątpliwym jest, aby jakikolwiek sąd był na tyle naiwny – zauważa radca prawny.
Zdaniem naszego rozmówcy całokształt modelu biznesowego zarządców parkingów nastawiony jest przede wszystkim na dobrowolne wpłaty naiwnych ludzi, którzy boją się pseudowezwań do zapłaty. A przychody takich firm sięgają nieraz kilkudziesięciu milionów złotych rocznie. Hojda uważa też, że równie błędnym rozwiązaniem jest kierowanie do tych firm "reklamacji", które dziwnym trafem zawsze wymagają podania kompletu danych do pozwu.
Wysyłanie reklamacji to błąd? Podajesz komplet danych do pozwu
– Skuteczne wyegzekwowanie wątpliwych należności jest praktycznie niemożliwe. Rzekomy zarządca musiałby wskazać w pozwie imię, nazwisko i adres osoby, która w konkretnym miejscu i czasie zaparkowała pojazd. To osobą nie jest zawsze właściciel – ba, w przypadku pojazdów w leasingu, to nigdy nie jest właściciel – wskazuje Hojda. – W przeciwnym wypadku, każdy tego rodzaju proces można swobodnie wygrać opierając się jedynie na zarzucie braku legitymacji biernej. Nie zaszkodzi przy tym dodać braku legitymacji czynnej, bowiem mimo ponad 6 lat doświadczenia w tego rodzaju sprawach, kancelaria jeszcze nigdy nie widziała umowy o zarządzanie danym terenem. Ciekawe dlaczego? – zastanawia się nasz rozmówca.
Monitoring na parkingu kontra wezwanie do zapłaty
Hojda uprzedza także potencjalne obawy o monitoring. – Nawet jeśli w danym miejscu jest monitoring (co jest niezwykle rzadkie) i to jest monitoring działający (do tej pory nie znamy takiego przypadku), to z monitoringu nie wynikają dane osobowe. Zarządcy nie dysponują bazą wizerunków i danych osobowych, aby je do siebie przyporządkować – zauważa radca prawny.
Jego zdaniem dziełem czystego przypadku, metodyka działania tego rodzaju firm jest wręcz identyczna jak w przypadku miejskich stref płatnego parkowania. Dlaczego? – W SPP opłaty egzekwowane są w drodze egzekucji administracyjnej od właściciela pojazdu, niezależnie od tego kto zaparkował. Z tego względu, wiele osób trwa w błędnym przekonaniu, że i w tym przypadku nie ma sensu walczyć i lepiej jest po prostu zapłacić. Jest to żerowanie na ludzkiej niewiedzy. Rzekomi zarządcy parkingów, aby cokolwiek wyegzekwować, muszą skierować pozew do sądu i taki proces wygrać – na równych zasadach – skwitował Karol Hojda.