Pożar w Rusocinie spowodował ogromne straty na terenie warsztatu specjalizującego się w obsłudze samochodów ciężarowych. Dla niektórych klientów stanowił też bazę transportową. Niedługo po pożarze pojawiły się podejrzenia, które wskazywały, że doszło do podpalenia.
Policjanci początkowo poinformowali, że spłonęło pięć ciągników siodłowych, trzy naczepy, samochód dostawczy oraz trzy samochody osobowe. Niedługo potem dołożono kolejne cztery ciężarówki, które zostały strawione przez ogień. Właściciele pojazdów wstępnie oszacowali straty na 10 mln zł.
Pożar w Rusocinie to najprawdopodobniej podpalenie
Po ugaszeniu ognia Prokuratura Okręgowa w Gdańsku uruchomiła śledztwo. Biegły z zakresu pożarnictwa zabezpieczył ślady wskazujące na to, że do wybuchu ognia doszło jednocześnie w trzech różnych miejscach. Na dodatek były oddalone od siebie o kilkadziesiąt metrów. To jednoznacznie wskazuje, że doszło do podpalenia. Prokuratura prowadzi śledztwo pod kątem sprowadzenia pożaru, który zagrażał życiu wielu osób lub mieniu w wielkich rozmiarach.
Zniszczone pojazdy należały do różnych firm transportowych. Właściciel jednej z nich, Robert Rudnik, który stracił w pożarze dwa ciągniki siodłowe i trzy naczepy. Straty w tym przypadku wyniosły 1,6 mln zł. Jego zdaniem nie ma żadnych wątpliwości w kwestii podpalenia.
Pożar w Rusocinie, 100 tys. zł nagrody za wskazanie sprawcy
- Oficjalnie chciałbym zadeklarować, że przekażę 100 tys. zł osobie, która pomoże w ustaleniu sprawców tego podpalenia. Ktoś musiał widzieć podpalaczy, być może na jakiejś stacji benzynowej, gdy tankowali paliwo do kanistrów. Ci ludzie mogli kogoś zabić, oni muszą zostać zatrzymani i postawieni przed sądem – poinformował Rudnik w rozmowie z lokalnym portalem.
Według nieoficjalnych doniesień prokuratura zabezpieczyła nagrania z kamer monitoringu. Widać na nich moment wybuchu pożaru, ale na tym etapie nie wiadomo, czy materiały pozwolą na identyfikację sprawców podpalenia.