Rośnie moda na elektryczne hulajnogi, rośnie także liczba poważnych wypadków z ich udziałem, które kończą się nie tylko na urazówce, ale i u dentysty.

Reklama

– Jeszcze nigdy nie obserwowaliśmy tak dużej fali urazów powypadkowych, jak w ostatnich 3-4 miesiącach. Praktycznie nie ma dnia, żeby w fotelu dentystycznym nie siadała osoba z jakimś urazem, który byłby skutkiem upadku z hulajnogi, zderzenia się z przechodniem lub uderzenia np. w stojący na parkingu samochód, wysoki krawężnik czy budynek – powiedział lek. dent. Piotr Gutowski, chirurg z Medicover Stomatologia w Warszawie.

– W grupie tej niestety dominują nastolatkowie i dwudziesto-, trzydziestolatkowie, a więc osoby, które na co dzień korzystają z tych środków komunikacji rekreacyjnie lub przemieszczając się po mieście. Szacujemy, że w tych grupach wiekowych jest to dziś ponad połowa wszystkich przypadków wymagających pilnej pomocy dentysty lub – w skrajnych sytuacjach – nawet chirurga szczękowo-twarzowego – wyjaśnił.

Ale do dentysty trafiają nie tylko osoby, dla których jednoślad stał się codziennością, również "jednorazowi" hulajnogowicze nie stroniący od emocji. – Tegoroczne wakacje przyniosły prawdziwy wysyp urazów wśród 40-50-latków, którzy postanowili po raz pierwszy spróbować swoich sił w jeździe na jednośladzie, nieraz po alkoholu. Pod tym względem mamy najgorszy rok od czasu, kiedy elektryczne hulajnogi wyjechały na polskie drogi – dodał Gutowski.

Niestety, wypadki na hulajnogach rzadko kończą się zwykłymi obtarciami i siniakami. Wręcz przeciwnie. Jak podaje magazyn Dental Traumatology, aż 48% wszystkich urazów spowodowanych wypadkiem na hulajnodze kończy się trwałym uszkodzeniem twarzoczaszki. Ponad 27% to natomiast urazy stricte dotyczące zębów, wymagające pomocy dentysty. Blisko 13 proc. to z kolei złamania części twarzowej czaszki. Jak to przekłada się na polskie realia?

– Wśród użytkowników hulajnóg w Polsce obserwujemy urazy zębów praktycznie każdej klasy. Począwszy od nadwichnięć i zwichnięć zębów, pęknięć szkliwa i zębiny, a kończąc na bardzo bolesnych złamaniach np. szkliwa, szkliwno-zębinowych, szkliwno-zębinowo-miazgowych, koronowo-korzeniowych i korzeni zębów – wyliczył Gutowski.

– Częste są także przypadki całkowitego zwichnięcia zęba wskutek silnego uderzenia, które potocznie nazywa się wybiciem. Niestety, tylko w niewielkiej liczbie przypadków problem dotyczy pojedynczych zębów, urazy najczęściej są mnogie i - co powszechne - także złożone. Rekordzista, który trafił do gabinetu po wypadku na hulajnodze miał ich uszkodzonych aż 12 – wskazał.

Dentysta / Materiały prasowe
Reklama

Nie brakuje także poważniejszych uszkodzeń kości wymagających specjalistycznej pomocy chirurga. – Liczba ciężkich przypadków zdecydowanie wzrosła w tym roku. Te najczęstsze to urazy w obrębie części twarzowej czaszki, w tym złamania żuchwy, szczęki, kości nosa, dna oczodołu, kości czołowej oraz złożone złamania jarzmowo-oczodołowe, oczodołowo – nosowe i przemieszczenia górnego masywu twarzy – powiedział lekarz.

– Zdarzają się skomplikowane przypadki, którym nieraz towarzyszy też wstrząśnienie mózgu czy krwotok wewnątrzczaszkowy. Wymagają one czasami pilnej pomocy neurochirurga i chirurga, a także bardzo długiej rekonwalescencji. Bywa, że osoby z takimi urazami nigdy nie odzyskują w pełni sprawności. Miały miejsce także przypadki śmiertelne. Pod tym względem wypadki na hulajnodze niczym nie różnią się od wypadków samochodowych czy motocyklowych – zauważył specjalista.

Jak uniknąć groźnych dla zdrowia urazów? – Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że hulajnoga nie jest już tylko zabawką dającą frajdę, a środkiem transportu, zwłaszcza w zatłoczonych miastach. Wymaga to więc od jeżdżących większej rozwagi – poradził.

– Konieczne jest osłanianie głowy kaskiem, tak samo jak podczas jazdy na rowerze czy motorowerze. Kaski tzw. orzeszki chronią potyliczną część czaszki i zaleca się je do jazdy po mieście. Dostępne są też kaski osłaniające nie tylko głowę, ale i twarz, w tym żuchwę, po które warto sięgnąć zwłaszcza przy wyczynowej jeździe lub kiedy zaczyna się przygodę z hulajnogą. Niezbędnym wyposażeniem powinny być też ochraniacze na łokcie i kolana. Urazy w obrębie kończyn są bowiem równie powszechne, co te w obrębie części twarzowej czaszki – wyjaśnił ekspert.

Niestety, póki co trudno z policyjnych statystyk ustalić, ile osób rocznie ulega różnym kolizjom na hulajnodze. Wszystkie zdarzenia na drodze klasyfikowane są jako "wypadki komunikacyjne". Pierwsi w UE takie statystyki sporządzili jednak Niemcy. Jak informuje Federalny Urząd Statystyczny: między styczniem, a wrześniem 2020 r. doszło aż do 1570 wypadków spowodowanych przez jeżdżących na e-hulajnogach. Ciężko rannych zostało 269 osób, 1096 odniosło niewielkie obrażenia. 7 osób zginęło.

Elektryczna hulajnoga / Materiały prasowe