Jak zaznaczył ekspert Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, część klientów, a szczególnie ci, którzy planują wyjazd na letnie wakacje samochodem, stara się kupić nowe auto wcześniej. Pozostali odkładają przeważnie decyzję o nabyciu pojazdów na okres powakacyjny. Na rynku motoryzacyjnym jest to zjawisko sezonowe, powtarzające się rokrocznie .

Reklama

Obecnie sytuacja wygląda jednak inaczej, co oczywiście jest pokłosiem pandemii koronawirusa oraz, związanego z nią kryzysu gospodarczego. Pandemia, która w połowie marca boleśnie uderzyła w branżę motoryzacyjną, nadal +rozdaje karty+ na rynku nowych samochodów osobowych - ocenił.

Według Balcerzyka, pandemia może mieć dwojaki wpływ na sprzedaż aut w lipcu i sierpniu. Z jednej strony, z powodu obostrzeń w ruchu lotniczym, więcej osób decyduje się na urlop w Polsce. "Ze względów bezpieczeństwa mogą one woleć poruszać się po kraju samochodami, a nie środkami publicznej komunikacji (np. pociągiem czy autobusem). Taka sytuacja sprzyja zakupom samochodów - wskazał. Co ciekawe, sprzyja również popytowi na kampery, które w czasie pandemii mogą dawać poczucie większego bezpieczeństwa na urlopie. Tu jednak, ze względu na ograniczoną praktyczność kamperów w codziennej eksploatacji, popyt kieruje się raczej w stronę wynajmu takiego pojazdu niż jego kupna" - zauważył.

Dodał, że jest też druga strona medalu. Obawa przed koronawirusem może w ogóle powstrzymać część osób od wyjazdu wakacyjnego, a tym samym skłonić je do odłożenia w czasie decyzji o kupnie nowego samochodu. To zaś oznaczałoby dalszy spadek liczby rejestracji aut w porównaniu do ubiegłego roku - ocenił.

Zdaniem Balcerzyka, taki scenariusz jest prawdopodobny ze względu na specyfikę polskiego rynku nowych samochodów, zdominowanego przez klientów instytucjonalnych. Ci zaś wykazują się w tym okresie mniejszą aktywnością, intensyfikując zakupy dopiero w czwartym kwartale roku - podał. Klienci indywidualni wybierają raczej samochody używane, które przynajmniej w chwili zakupu stanowią tańszą opcję. Wobec niebezpieczeństwa kryzysu i związanych z nim obaw o przyszłość, inwestycja w nowe auto, oznaczająca zamrożenie na dłuższy czas dziesiątków tys. zł, może być dla sporej rzeszy Polaków trudna do zaakceptowania - wyjaśnił.

Reklama

Balcerzyk zwrócił uwagę, że w pierwszych dwóch dekadach czerwca zarejestrowanych zostało natomiast prawie 20 tys. samochodów osobowych, o 27,44 proc. mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Widoczny jest zatem powolny trend stabilizowania się rynku" - wskazał. Jak ocenił, to zapewne efekt jednoczesnego zaistnienia kilku czynników: przyzwyczajenia się społeczeństw do „życia w cieniu koronawirusa”; wprowadzenia przez dealerów dodatkowych środków bezpieczeństwa w salonach; rozszerzenia oferty o sprzedaż on-line; wznowienia przez większość fabryk produkcji samochodów; sukcesywnego „odmrażania” gospodarki.

Dodał, że to również efekt realizacji umów zawartych jeszcze przed wybuchem pandemii, które dopiero teraz znajdują swój finał w postaci rejestracji aut w urzędach komunikacyjnych.