Unikatowy Cadillac Fleetwood Special Seven Passenger Limousine model 355D, zakupiony dla Marszałka Józefa Piłsudskiego, zostanie odbudowany. Jakie tajemnice skrywa ten samochód i jakie były jego losy? Dziennik.pl rozmawiał z przedstawicielami zespołu społecznego ds. opracowania inwentaryzacji oraz wstępnej dokumentacji konserwatorskiej i założeń konstrukcyjnych odbudowy pojazdu Cadillac Fleetwood Special Passenger Limousine, powołanego przez Kancelarię Prezydenta RP i Naczelną Organizację Techniczną, która jest właścicielem samochodu.
Dziennik.pl: Dziś rządzący jeżdżą mercedesami i BMW. Dlaczego wtedy zdecydowano się na amerykańskiego Cadillaca?
Dr Jan Tarczyński, historyk motoryzacji, dyrektor Centralnej Biblioteki Wojskowej, przewodniczący Zespołu: W latach 20. XX wieku przywódca państwa polskiego Marszałek Józef Piłsudski używał wielu różnych pojazdów, zaś jego ulubionym był wóz koncernu General Motors Company - Cadillac z 1918 roku, który służył mu w latach wojny Polski z Rosją bolszewicką. Marszałek doceniał samochody trwałe, duże i wygodne, a marka Cadillac - spełniając te kryteria - stała się szybko synonimem dobrego smaku i postępu technicznego. Nic więc dziwnego, że gdy w 1934 roku zdecydowano się zakupić dla Marszałka - wówczas Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych - nowy pojazd reprezentacyjny z zamkniętym nadwoziem, zdecydowano się właśnie na Cadillaca, markę sprawdzoną od lat w Kolumnie Zamkowej Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Cadillacami jeździli wówczas monarchowie, prezydenci, arystokraci, słynni aktorzy, a także… czołowi mafiosi, np. Al Capone.
W zamówieniu postawiono jeden zasadniczy warunek - Cadillac musiał być tak wysoki, by schorowany Józef Piłsudski mógł wsiadać do wozu bez pochylania głowy.
W 1982 roku inż. Adolf Skwarczewski, dyrektor Stołecznego Towarzystwa Handlu Samochodami, na którego ręce złożono zamówienie, przyznał, że nie sprecyzowano rodzaju wyposażenia auta, a to nie ułatwiało realizacji zamówienia. Ostatecznie zdecydowano się na wybór Cadillaca typu sedan ze stalowym nadwoziem Fleedwood Special. Wiemy, że gotowy samochód został wysłany z fabryki w Detroit 8 listopada 1934 roku. W uwagach dotyczących frachtu widnieje wpis: "do Gdyni, dla Marszałka Piłsudskiego". Do Polski dopłynął na przełomie 1934 i 1935 roku. Ostatecznie wóz przekazał w Warszawie przedstawiciel General Motors z Kopenhagi.
Ile wtedy kosztował taki samochód?
Maksymilian Sokół-Potocki, kierownik Działu Bibliografii Wojskowej Centralnej Biblioteki Wojskowej, szef grupy dokumentalistów Zespołu: Cadillac dla Marszałka kosztował wówczas około 70 tys. zł. Dla porównania za podobną kwotę można było wtedy kupić ok. 12 polskich fiatów 508, a jedna tankietka, czyli bezwieżowy czołg rozpoznawczy, kosztowała około 48 tys. zł.
Czy wiadomo, jak zareagował Marszałek Piłsudski na widok swojej nowej limuzyny?
Dr Jan Tarczyński: Marszałek Józef Piłsudski lubił samochody, jednak widząc nieco "katafalkowy" kształt czarnego nadwozia sprowadzonego Cadillaca, dotknął auta i wyraził się w typowym dla niego sarkastycznym stylu: "Trumnę mi tu szykujecie". Takie wrażenie z pierwszego spotkania Marszałka ze swoim nowym pojazdem przekazał mi przed laty w Londynie major Marian Brodzisz, ówczesny dowódca Samochodowej Kolumny Zamkowej Prezydenta RP.
Czy samochód Piłsudskiego wyróżnia się czymś specjalnym?
Marcin Kamiński, kierownik Krajowego Centrum Dystrybucji Publikacji NATO STO w Centralnej Bibliotece Wojskowej, dokumentalista Zespołu:
Siedmioosobową limuzynę zbudowaną na ramie o najdłuższym rozstawie osi 146 cali (pond 3,7 m) podwyższono w części pasażerskiej o 10 cm. Auto opancerzono w przedziwny sposób. Stalowe płyty umieszczono wewnątrz drzwi a także z tyłu za oparciem kanapy, co jest zgodne z prawidłami sztuki. Jednak wstawka dachowa jest tapicerska - nie ma tam ani kawałka blachy tylko cienki materac - więc rzucony tam granat ręczny mógłby poczynić duże szkody. Auto wyposażono również w kuloodporne szyby wykonane w nowej wówczas technologii "triplex" przez istniejącą do dziś firmę PPG Co. Szyby są bardzo ciężkie - mechanizm ich podnoszenia i opuszczania zrealizowano za pomocą przekładani łańcuchowej, zbliżonej konstrukcyjnie do rowerowej.
Marszałkowski Cadillac był też wyposażony w dwa zbiorniki paliwa o niezależnych instalacjach napełniania, dzięki czemu zabierał 264 litry benzyny. Otrzymał też dodatkowy zapasowy 12-litrowy zbiornik oleju, a także dwa dodatkowe, sprzężone ze sobą akumulatory, umieszczone w podłodze przedziału pasażerskiego.
A co z tzw. bajerami?
Piotr Dobrowolski, starszy kustosz Działu Bibliografii Wojskowej Centralnej Biblioteki Wojskowej, dokumentalista Zespołu:
Od zwykłego modelu Cadillac Piłsudskiego różnił się ponadstandardowym wyposażeniem wnętrza. Przedział kierowcy od pasażerów oddziela opuszczana szyba, której mechanizm działa do dziś. W części pasażerskiej zamontowano straponteny, czyli dodatkowe składane foteliki. Stopnie wejściowe były oświetlane. Cadillac został także wyposażony w radio i instalację nagłośnienia przedziału pasażerskiego.
Wnętrze limuzyny oferowało cały zestaw udogodnień uprzyjemniających podróż, w tym dwie niezależne popielniczki z zapalniczkami, telefon do komunikacji z kierowcą, tylną kanapę z możliwością regulacji kąta oparcia, gumowe podnóżki. Przedział pasażerski był wykończony jasnym welurem. W tamtych czasach ogrzewanie kabiny oferowano przeważnie tylko dla pasażerów - w przypadku Cadillaca Marszałka Piłsudskiego komfort cieplny był gwarantowany również dla kierowcy.
Czy znane są osiągi tego auta?
Maksymilian Sokół-Potocki: Cadillac zakupiony dla Marszałka Piłsudskiego był napędzany silnikiem V8. Zgodnie z danymi producenta jednostka napędowa o pojemności skokowej 355 ccu (ok. 5 litrów pojemności) rozwijał moc 120 lub 130 KM. W układzie napędowym samochodu zastosowano skrzynię biegów 3+1T oraz tylny most systemu Hotchkissa. Seryjny model o podwyższonych parametrach rozpędzał się maksymalnie do ok. 130-140 km/h, jednakże osiągi limuzyny Marszałka były dużo słabsze ze względu na jej masę podwyższoną przez opancerzenie - samochód mógł rozpędzić się najwyżej do 100 km/h. Za to palił jak smok - ok. 30 litrów benzyny na sto kilometrów.
Jak ten samochód był wykorzystywany za życia Piłsudskiego?
Dr Jan Tarczyński: Z relacji świadków - w tym wspomnianego już majora Brodzisza - wynika, że Marszałek zaakceptował zakup Cadillaca. Jednakże rozwój śmiertelnej choroby spowodował, że już nie zdążył go użyć.
Co w takim razie działo się z autem po śmierci Marszałka?
Dr Jan Tarczyński: Wóz pozostał w Kolumnie Samochodowej Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych. Widywano go jednak, gdy wraz z pojazdami Kolumny Zamkowej Prezydenta RP obsługiwał uroczystości państwowe wożąc prezydenckich gości i obcych dygnitarzy, np. króla Rumunii Karola II w 1937 roku. Później posłużył także marszałkowi Trzeciej Rzeszy Hermanowi Goeringowi podczas polowań w Puszczy Białowieskiej. Trzeba dodać, że istniała współpraca między Kolumną GISZ i Zamkową, często wypożyczano sobie wozy nawet na dłużej. Stąd też marszałkowski Cadillac utożsamiany był także z osobą Prezydenta RP Ignacego Mościckiego.
Jak auto przetrwało wojnę?
Dr Jan Tarczyński: Wrzesień 1939 roku zastał marszałkowskiego Cadillaca w użytkowaniu gen. bryg. Wacława Stachiewicza, szefa Sztabu Głównego Wojska Polskiego i wraz z nim opuścił kraj po ataku sowieckim 17 września. Wóz spędził wojnę w Rumunii i w końcu 1946 roku znalazł się w grupie „kilku samochodów reprezentacyjnych”, których rewindykację załatwił inż. Stefan Wengierow, od kwietnia ’46 roku charge d'affaires w polskiej "ludowej" placówce dyplomatycznej w Bukareszcie, głównie dzięki osobistym interwencjom u ówczesnego szefa rumuńskiego Urzędu Rady Ministrów - Emila Bodnarasza. Przypuszczamy, że to właśnie ten cadillac służył Wengierowowi do czasu jego odwołania z Rumunii.
Skąd te ślady po kulach na szybach?
Marcin Kamiński: W drugiej połowie lat 40. XX wieku marszałkowskiego Cadillaca przez krótki czas użytkowało ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego Polski Ludowej. Właśnie tam najprawdopodobniej samochód został zdewastowany. Wymontowano z niego silnik i osprzęt kabiny - rozkradziono go doszczętnie. Z drzwi nożem wycięto skórzaną tapicerkę i zniszczono kanapy. Próbowano także przestrzelić szyby - jak widać pancerne tafle nie poddały się eksperymentom ubeckich wandali.
Czy odnaleźliście oryginalny silnik?
Piotr Dobrowolski: Niestety nie. Samochód jest bez jednostki napędowej. Będziemy starać się odnaleźć podobny silnik. Rozważamy też zakup samochodu "dawcy", co chyba będzie korzystniejsze dla sprawy, gdyż wóz został przed laty ograbiony z elementów wyposażenia i osprzętu. Zakup poszczególnych podzespołów i części może być dużo trudniejszy, a na pewno dłuższy.
W jakiej kondycji jest obecnie ten Cadillac?
Maksymilian Sokół-Potocki: Blachy oraz zachowane podzespoły są w zaskakująco dobrym stanie. Samochód był częściowo sprawdzany przez specjalistów, którzy określali, co jest do wymiany. Oczywiście trzeba będzie wymienić wszystkie łożyska, odtworzyć instalację elektryczną, odbudować tapicerkę, położyć nowy lakier. To tylko część prac rekonstrukcyjnych. Tak naprawdę są dwie koncepcje renowacji marszałkowskiej limuzyny - niektórzy członkowie zespołu obstają za tym, by zachować oryginalny lakier, natomiast większa część zespołu uważa, że cały samochód należy polakierować od nowa. Zwłaszcza, że w kilku miejscach auto wygląda jak przemalowane. Niczego nie przesądzamy. Ostatecznie decyzja zostanie podjęta po rozbiórce samochodu i weryfikacji elementów.
Największe wyzwanie?
Maksymilian Sokół-Potocki: Największy kłopot będzie z wnętrzem. Jest doszczętnie zdewastowane. Przedział kierowcy trzeba odtworzyć od początku. Po przyrządach sterowniczych, wskaźnikach, zegarze i radiu zostały jedynie dziury i smętnie zwisające kable. Zachowała się jedynie kierownica i układ kierowniczy. Skrzynię biegów prawdopodobnie uda się odnowić i używać. Ale już kanapy zostały wyrwane. W miejscu kierowcy tkwi prowizoryczne siedzisko, przydatne przy przetaczaniu Cadillaca z miejsca na miejsce. Nie zostało jeszcze zdecydowane, czy na pewno do wymiany są szyby - i te, które usiłowali przestrzelić funkcjonariusze UB, i pozostałe, które nadgryzł ząb czasu. Są bowiem dokumentem historii tego pojazdu, a elementów oryginalnych chcemy zachować jak najwięcej.
Kłopotów spodziewamy się przy odtwarzaniu detali drewnianych. Choć muszę przyznać, że część elementów z drewna, np. w oknach, przetrwało. Duży problem może być z podłogą, która wygląda na przegniłą. Więcej okaże się po demontażu samochodu.
Kto zajmie się odbudową auta? Czy jest planowany przetarg?
Marcin Kamiński: Zgłosili się oferenci z kraju i z zagranicy - tak naprawdę niedużo jest firm, które potrafią kompleksowo odbudować taki samochód według najwyższych światowych standardów. Sprawdziliśmy ich na podstawie wykonanych prac i opinii osób, którym odnawiali zabytkowe auta. Ostatecznego wyboru dokonał właściciel - Naczelna Organizacja Techniczna.
Kto wpadł na pomysł renowacji tego auta?
Maksymilian Sokół-Potocki: Och, to złożona historia… Z ideą odnowienia Cadillaca Marszałka Piłsudskiego nosił się już od dawna dr Jan Tarczyński, historyk motoryzacji, badający od lat 70. losy marszałkowskiego Cadillaca, w owym czasie kustosz Działu Komunikacji w Muzeum Techniki NOT w Warszawie. W początku 2013 roku sprawą zainteresował się Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski. Prezydencką inicjatywę konserwatorskiej odbudowy samochodu Józefa Piłsudskiego wprowadził w życie Maciej Klimczak, Podsekretarz Stanu do spraw Kultury w Kancelarii Prezydenta RP, który wspólnie z Ewą Mańkiewicz-Cudny, Prezesem Naczelnej Organizacji Technicznej powołali w marcu 2013 roku 12 osobowy społeczny zespół ekspertów do spraw renowacji tego pojazdu. Jego przewodniczącym jest właśnie dr Jan Tarczyński.
Najważniejsze, że ten projekt ruszył i udało się nam szybko wykonać istotne wstępne prace. Jest też poważny sponsor. Na początku lipca oferty ewentualnych wykonawców zostały wyselekcjonowane i pięć z nich - firm gwarantujących najwyższy poziom usług - przekazane ekspertom Naczelnej Organizacji Technicznej dokonali już ostatecznego wyboru. Do czasu podpisania umowy nie możemy jednak zdradzić nazwy "zwycięzcy".
Kiedy marszałkowski Cadillac odzyska dawną świetność?
Piotr Dobrowolski: Oferenci po obejrzeniu tego auta i zrobieniu własnej dokumentacji stwierdzili, że proces renowacji może potrwać od 10 do 18 miesięcy. Pokrywa się to też z naszymi wyliczeniami. To długo, ale z drugiej strony wiadomo, że aby zrobić coś dobrze, to musi potrwać.
Jaki będzie koszt całej operacji?
Maksymilian Sokół-Potocki: Jak na przedsięwzięcie tego rodzaju, to niezbyt wysokie. Ze wstępnych obliczeń i w dużym przybliżeniu mogę powiedzieć, że spodziewamy się kosztów na poziomie 300-400 tys. zł. bez zakupu samochodu "dawcy", czy też brakujących elementów. Jednak ostateczna kwota - określona po demontażu samochodu - może znacznie odbiegać od tej dziś szacowanej.
W jaki sposób Cadillac będzie wykorzystywany po odbudowaniu?
Dr Jan Tarczyński: Ośrodek prezydencki ma fantastyczny pomysł na przybliżenie społeczeństwu samochodu Józefa Piłsudskiego. Oczywiście w miejscu bliskim sercu Marszałka - w okolicy Pałacu Belwederskiego. Wóz odbudowywany jest z inicjatywy Prezydenta Rzeczypospolitej Bronisława Komorowskiego, sądzimy więc, że pierwszy przejazd cadillakiem należy się właśnie Panu Prezydentowi. Na pewno byłoby miło, gdyby w narodowe święta samochód Józefa Piłsudskiego, Naczelnika Państwa w pierwszych latach niepodległości, mógł służyć polskiemu prezydentowi. Proszę trzymać kciuki!