– Jako producenci technologicznie jesteśmy gotowi i zaawansowani. Wszystkie nasze modele są dostępne w wersjach elektrycznych. Okres oczekiwania na nie jest zbliżony do diesla, a czasem nawet krótszy – opowiada Piotr Werner.

Transport na krótszym dystansie

Jak mówi przedstawiciel Volvo Trucks, pojazdy elektryczne sprawdzają się przede wszystkim w transporcie regionalnym i miejskim.

– Dobieramy samochody pod to, czego potrzebują klienci. Elektryki mają zastąpić diesle na dystansach do 500 km – tłumaczy i dodaje, że obecnie zasięgi rzędu 300 km (a w przyszłym roku nawet 600 km) są wystarczające do obsługi tras krajowych czy dostaw między magazynami.

– W transporcie międzynarodowym wciąż króluje LNG i Bio-LNG, a docelowo, po 2030 roku, pałeczkę przejąć ma wodór – wskazuje Piotr Werner.

Potrzebna infrastruktura

Kluczowym hamulcem w dalszej elektryfikacji transportu pozostaje infrastruktura. Choć pojawiają się pierwsze jaskółki – jak nowe huby ładowania pod Grudziądzem czy na Bielanach Wrocławskich – ciężar inwestycji w ładowarki wciąż spoczywa przede wszystkim na przewoźnikach.

– To skomplikowany i kosztowny proces, wymagający odpowiednich przyłączy energetycznych – opowiada ekspert i dodaje, że drugą barierą jest cena samego pojazdu. Tu z pomocą przychodzi program dofinansowań NFOŚiGW, który wystartował w maju tego roku. W jego ramach oferowany jest zwrot do 60 proc. różnicy ceny wobec odpowiednika spalinowego. Do połowy listopada złożono jednak wnioski na zaledwie 44 pojazdy.

– System nie jest najprostszy, ale uczymy się go. Jesteśmy na początku drogi – ocenia Piotr Werner, wskazując jednocześnie na potrzebę korekt, np. w wymogach dotyczących minimalnych przebiegów dla pojazdów specjalistycznych, takich jak betonomieszarki, ze swej natury nie przeznaczonych na dalsze trasy.

Polska branża transportowa, potęga na skalę europejską, zmaga się obecnie ze spadkiem zleceń, wyzwaniem jest na przykład wyhamowanie gospodarki niemieckiej. Czy w takich warunkach jest w ogóle miejsce na inwestycje w tabor zeroemisyjny? Piotr Werner przekonuje, że mimo wszystko tak, wpływają bowiem na to nie tylko regulacje, ale też oczekiwania klientów zlecających transport.

Zapraszamy do obejrzenia rozmowy.