Nissan Juke w pierwszej odsłonie pojawił się w 2010 roku. Nie dość, że był jednym z założycieli nowego wówczas gatunku małych crossoverów, to od pierwszego dnia zaskoczył ekstrawagancką stylistyką. Ze swoją odważną kreacją nawet schodząc ze sceny sprzedawał się tak dobrze, jak na początku. Z kolei Nissan Juke nowej, drugiej generacji został wytopiony w zupełnie innym piecu niż poprzednik, za którym stoi milion sprzedanych aut w całej Europie. Także sytuacja na rynku nie przypomina tej z dnia debiutu starego modelu przed przeszło dekadą. Dziś moda na podwyższone auta jest szalona, o czym świadczy dwukrotny wzrost popularności SUV-ów segmentu B. Wystarczy rzut oka na ulicę czy parking, by zobaczyć kilka aut tej klasy od różnych producentów – a wśród nich przynajmniej jednego Juke’a. Jak japoński model w drugim wcieleniu spisuje się na co dzień?

Reklama
Nissan Juke N-Design / dziennik.pl

Nissan Juke 1.0 DIG-T 7DCT N-Design

Nissan Juke w specjalnej wersji N-Design z dwukolorowym czarno-niebieskim nadwoziem (do wyboru kilkanaście gotowych odmian kolorystycznych), ogromnymi 19-calowymi felgami, wąskimi reflektorami LED i narastającą sylwetką coupe odważnie rozpycha się w walce o tytuł najjaśniejszej gwiazdy w klasie. Na tle rywali bije od niego łobuzerska chęć do harców, jakby obok jeżdżenia równie dobrze mógł merdać ogonem i przynosić patyk. Przy tych designerskich fajerwerkach warto odnotować, że Juke schudł o 23 kg i to mimo większych gabarytów. Od poprzednika jest dłuższy, szerszy i wyższy (mierzy odpowiednio 4210x1800x1595 mm), w dodatku rozstaw osi zyskał ponad 100 mm do 2636 mm.

Nissan Juke N-Design - dwukolorowy lakier to standard tej wersji / dziennik.pl
Nissan Juke N-Design / dziennik.pl

Wnętrze wita mocnym uściskiem głęboko profilowanego fotela. Kierowca o wzroście ok. 186 cm szybko znajdzie wygodną pozycję do prowadzenia auta. Mięsista kierownica leży idealnie, a prawa ręka odruchowo chwyta za lewarek na wysokim tunelu środkowym – podobnie jak w droższych sportowych samochodach, co jest miłym gestem ze strony producenta takiej bestii jak GT-R. Czarna alcantara z białą lamówką robi świetne wrażenie. Z przodu miejsca jest w sam raz, za to w drugim rzędzie nie jest już tak kolorowo – przydałoby się kilka centymetrów na wysokości kolan, choć i tak jest znacznie lepiej niż w poprzedniku.

Nissan Juke N-Design / dziennik.pl
Nissan Juke N-Design / dziennik.pl

Przy okazji kabinie nie można odmówić praktyczności. Książkowe udogodnienia, jak schowki, uchwyty i miejsca na napoje są tam, gdzie trzeba i mają odpowiednie rozmiary, a podłogę bagażnika można zamontować w jednej linii z progiem. Sam kufer jest naprawdę sprytnie wygospodarowany – 422/1305 l w tej klasie aut to już poważny argument. Pomysłowości Nissana dopełniają solidne haki na siatki. Przy takich możliwościach transportowych nawet większy o klasę Volkswagen Golf z 380-litrowym bagażnikiem wypada blado.

Nissan Juke N-Design / dziennik.pl
Nissan Juke N-Design / dziennik.pl

W honorowym miejscu kokpitu, w polu widzenia nad trzema wlotami powietrza dominuje 8-calowy ekran dotykowy – na szczęście producent nie zrezygnował z fizycznych pokręteł. Dodatkowe punkty za wydzielony panel do obsługi klimatyzacji z przyciskami i gałkami – to łatwiejsze niż szukanie ustawień zaszytych gdzieś w zakamarkach menu systemu pokładowego, a przy tym wcale nie cierpi nowoczesny układ deski rozdzielczej. Multimedia doskonale współpracują ze smartfonem (interfejsy AndroidAuto i Apple CarPlay). Kierowca ma również dostęp do map i usługi Live Traffic TomTom. Nissan pomyślał też o sterowaniu autem przez aplikację. Wystarczy jedno kliknięcie by zablokować lub odblokować drzwi. Tak samo da się sprawdzić ciśnienie w oponach lub poziom oleju. Juke zrozumie także polecenie głosowe – ponoć wystarczy słowo a włączy światła czy ustawi cel podróży w nawigacji. Nie można jednak oceniać książki po okładce, dlatego warto sprawdzić treść...

Nissan Juke N-Design / dziennik.pl
Nissan Juke N-Design / dziennik.pl
Nissan Juke N-Design / dziennik.pl

Nissan Juke. Silnik ten albo żaden

Nissan Juke jest dostępny z turbobenzynowym trzycylindrowym 1.0/114 KM i… tyle. Wybierać można jedynie między 6-biegową skrzynią manualną lub dwusprzęgłową przekładnią 7DCT (egzemplarz testowy). W mieście dynamika okazuje się przyzwoita, choć czasem można odnieść wrażenie, że po wciśnięciu gazu silnik nie rozumie polecenia. Honor ratuje tryb sport – w tym ustawieniu Juke znacznie szybciej łapie wspólny język z kierowcą. Także do przekładni DCT potrzeba cierpliwości – o ile przy zmianie biegów na wyższe działa bardzo sprawnie, to przy redukcji potrafi przemyśleć sprawę i dopiero łaskawie "zrzucić" o przełożenie niżej. Można sobie pomóc manetkami przy kierownicy, ale nie po to jest automat w miejskim aucie, by kombinować. Jeśli ktoś przedkłada dynamikę nad komfort, powinien postawić na wersję z manualną skrzynią. Wtedy Juke do 100 km/h przyspiesza sprawniej, bo w 10,7 s zamiast niemal 12 s. Przy okazji zostaje w kieszeni 8 tys. zł. Na dobrym poziomie jest za to zużycie paliwa – spalanie w cyklu mieszanym na poziomie 7/100 km to tylko o ok. litr więcej niż obiecuje Nissan.

Nissan Juke N-Design / dziennik.pl
Reklama

Z kolei zwinność to do drugie imię Juke’a. Tu Nissan staje na wysokości zadnia. Wystarczy kawałek drogi, na której można rozwinąć skrzydła, by okazał się przyczepny, dobrze wyważony. Szybko reaguje na ruchy kierownicy i chętnie robi dokładnie to, czego się od niego oczekuje. Zawieszenie amortyzuje sprężyście, stąd stabilność na prostych i frajda z pokonywania zakrętów. A to również daje poczucie bezpieczeństwa. Na premię solidnie zapracowali spece od wyłapywania hałasu, więc podniszczony odcinek drogi czy torowisko tramwajowe nie szokowały łoskotem spod kół.

Nissan Juke N-Design / dziennik.pl

Ceny? Najtańszy Nissan Juke to wersja Visia – samochód kosztuje od 75 930 tys. zł. I już taki samochód to mnóstwo zaawansowanych systemów wspomagających kierowcę. Lista obejmuje m.in. inteligentny tempomat, rozpoznawanie znaków drogowych, ostrzeganie o niezamierzonej zmianie pasa ruchu, ostrzeżenie o ruchu poprzecznym z tyłu, system hamowania awaryjnego z rozpoznawaniem pieszych i rowerzystów czy układ wykrycia pojazdu w martwym polu. Liczba asystentów imponuje. Jednak żeby uniknąć rozczarowania warto przemyśleć odmianę N-Design (od 97 230 zł z manualną przekładnią). Automatyczna klimatyzacja, seryjnie dwukolorowe nadwozie, standardowe 19-calowe alufelgi, tylne hamulce tarczowe czy podświetlenie wnętrza pasują do nowoczesnego klimatu Juke’a. A za podobne frykasy inni każą sobie słono płacić…

Nissan Juke N-Design / dziennik.pl
Nissan Juke N-Design / dziennik.pl
Nissan Juke N-Design / dziennik.pl
Nissan Juke N-Design / dziennik.pl
Nissan Juke N-Design / dziennik.pl