Ford postarał się by Bronco naszych czasów podążał własną drogą. Miał indywidualny styl niczym Mustang czy olbrzymi F-150. Solidne nielakierowane osłony, czarne poszerzone nadkola, podcięte po bokach zderzaki oraz koło zapasowe na klapie sprawiają, że nie wyprze się rodzinnego zamiłowania do grasowania po bezdrożach.
Znawcy modelu w kanciastym nadwoziu nowej generacji odnajdą nawiązania do poprzedników. Nam udało się wskazać okrągłe reflektory i oddzielne kierunkowskazy podobne do tych stosowanych w pierwszym Bronco z 1966 roku. Krata chłodnicy z poziomymi wlotami, a nawet kształt drzwi czy odstające lusterka przypominają o przodkach i budzą sentyment do amerykańskich filmów. Podobnie jest z elementami wystroju kabiny. Wnętrze dorównuje wyglądowi nadwozia – jest skromne i podporządkowane użyteczności. W podłodze przewidziano nawet otwory do odprowadzenia wody.
Ford pierwszy raz w historii Bronco chce trafić w gust różnych kierowców. Stąd wprowadza aż trzy warianty nowego modelu. Najbardziej zabójczo wygląda w klasycznej 2-drzwiowej odmianie. Rodzinom spodoba się wersja z dodatkową parą drzwi. Zresztą producent przewidział możliwość ich demontażu i przewozu w bagażniku (w specjalnych pokrowcach). Dach składa się ze zdejmowanych paneli – w odmianie 2d przewidziano trzy moduły, a w dłuższej o jeden więcej.
Amerykanie wprowadzają także Bronco Sport, czyli odmianę łagodniej stylizowaną o charakterystyce SUV-a, ale dzielną w błocku i wodzie.
Ford pod maską nowego Bronco proponuje 4-cylindrowy silnik benzynowy 2.3 EcoBoost o mocy 270 KM lub jednostkę 2.7 V6 z mocą ponad 300 KM. Napęd przeniesie 10-stopniowy automat lub 7-biegowa przekładnia manualna (6+1). Układ 4x4 przewidziano w dwóch wersjach różniących się przełożeniami.
Wrażenie robi geometria podwozia: kąt natarcia to 43,2 stopnia, rampowy 29 st., a zejścia 37,2 st. Do tego jest prawie 30 cm prześwitu pod brzuchem auta, 35-calowe opony terenowe i możliwość brodzenia do głębokości ponad 85 cm. O dzielność i łatwość jazdy poza asfaltem zadba kilka elektronicznych wspomagaczy, a lista obejmuje m.in. funkcję do zmniejszenia promienia skrętu na bezdrożach (jedno z tylnych kół będzie blokowane, a pozostałe przenosząc napęd, ułatwią wykonanie manewru); inny system umożliwi kontrolowanie jednym pedałem hamowania i przyspieszania. Konstrukcję Bronco oparto na ramie, a zawieszenie – wzorem Raptora – ma pozwolić na szybką jazdę w terenie.
Sprytnym rozwiązaniem jest system G.O.A.T. (z ang. Koza), cztery litery to akronim od "Goes Over Any Terrain". Ford w ten sposób nazywa pokrętło na tunelu środkowym, które pozwala korzystać z siedmiu automatycznych trybów jazdy odpowiednich do nawierzchni.
Cena? Ford Bronco w odmianie dwudrzwiowej ma kosztować od 28 500 dolarów (ok. 114 tys. zł). Model dłuższy to minimum 33,2 tys. zielonych. Wariant Badlands wymaga przynajmniej 42 tys. dolarów, Wildtrack – 48,9 tys. dolarów. Seria First Edition w cenie 59 tys. dolarów była dostępna w rezerwacji – wystarczyło wpłacić 100 dolarów, ale auta rozeszły się na pniu.
Model o mniej hardcorowym wyglądzie, czyli SUV Bronco Sport kosztuje 26 660 dolarów. W tym przypadku odmiana First Edition jest jeszcze dostępna w rezerwacji. Ale to kiepskie pocieszenie, bo na finał mamy najbardziej druzgocącą wieść. Ford Bronco nie będzie dostępny w Polsce. Koncern nie przewiduje też wprowadzenia tego auta do Europy. To jakaś kara czy foch ze strony Amerykanów? Chyba, że tajny plan przewiduje wersję hybrydową, a wówczas urzędnicy UE dadzą zielone światło i Bronco wjedzie na Stary Kontynent.
Ford w latach 1966-1996 stworzył aż pięć generacji Bronco. Samochód słynął z dzielności terenowej i dwudrzwiowego nadwozia. A przykładowo Bronco z końca lat 80. był wyposażony w napęd na cztery koła, automatyczną skrzynię biegów, tempomat, klimatyzację, elektrycznie sterowane szyby, centralny zamek i pneumatycznie pompowane fotele. To tylko kilka elementów seryjnie montowanych w USA w autach sprzedawanych trzy dekady wstecz. W tamtych czasach w Polsce produkowano fiata 125p i 126p, które mogły jedynie pomarzyć o podobnych rozwiązaniach.