Resort zamierza zróżnicować sankcje dla osób jeżdżących bez prawa jazdy. Dziś zarówno ci, którzy nigdy nie mieli uprawnień do kierowania pojazdami, jak i tacy, którym je odebrano na jakiś czas, a potem nie zdali egzaminu, aby je odzyskać, traktowani są jednakowo. Zgodnie z art. 94 kodeksu wykroczeń grozi im kara grzywny. Zdaniem Ministerstwa Sprawiedliwości prawo nie powinno tak samo traktować takich osób. Dlatego resort proponuje, by w przypadku tych, którzy utracili prawo jazdy, kierowanie bez uprawnień było przestępstwem, za które grożą nawet dwa lata więzienia.
Co istotne, kara ta nie odnosi się do kierowców, którym sąd odebrał uprawnienia np. na pięć lat, a oni prowadzą auto w okresie zakazu. Taki czyn już teraz zgodnie z art. 244 jest zagrożony karą do trzech lat pozbawienia wolności. Projektowany art. 180a kodeksu karnego odnosi się do sytuacji, w której ktoś prowadził auto po upływie okresu, na który sąd odebrał mu uprawnienia, bez ponownego zdania egzaminu. Propozycję zawarto w pakiecie zmian dotyczących pijanych kierowców, lecz przepis ten ma być stosowany we wszelkich przypadkach, w których ktoś utracił prawo jazdy (nie tylko za jazdę po alkoholu, lecz także przekroczenie dopuszczalnej liczby punktów karnych itp.).

Podwójne karanie

Reklama
Propozycja resortu budzi wątpliwości ekspertów.
– To przejaw podwójnego karania. Kierowca dostał już karę, odbył ją, a teraz poprzez zastosowanie w stosunku do niego surowszej sankcji jest karany ponownie. Wydaje się to trudne do pogodzenia z zasadami rozsądnej polityki karnej – mówi dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. – Jest to kontrowersyjne także z punktu widzenia proporcjonalności oraz zasady równości. Co do zasady czyn polegający na jeździe bez uprawnień jest ten sam, a sankcje mają być różne – dodaje konstytucjonalista.
Zwraca też uwagę na pogorszenie sytuacji jednostki (zagrożenie karą pozbawienia wolności), które w konsekwencji może przynieść tylko skutki odwrotne do zamierzonych.
– W Polsce pobyt w zakładzie karnym zamiast resocjalizować, demoralizuje. Nie poprawimy bezpieczeństwa, jeśli będziemy z ludzi robić przestępców. A takie rozwiązanie prowadzi do zwiększenia liczby osadzonych i oczekujących na pobyt w więzieniu. To marnowanie pieniędzy podatników tylko po to, by władza wykonawcza miała satysfakcję z tego, jak bardzo jest surowa – krytykuje dr Piotrowski.
Maciej Wroński, prawnik specjalizujący się w prawie drogowym, uważa, że większe zagrożenie na drodze sprawia osoba, która nigdy nie zdała egzaminu na prawo jazdy, niż ta, która uprawnienia straciła. Ta druga przynajmniej potrafi jeździć.
– W odczuciu ministerstwa osoba, wobec której wydano decyzję o odebraniu prawa jazdy, stwarza większe niebezpieczeństwo niż osoba, która dopiero uczy się jeździć. W okresie, w którym miała ona prawo jazdy, okazało się ponad wszelką miarę, że stwarza szczególne niebezpieczeństwo – ripostuje Wioletta Olszewska z MS.
Zdaniem resortu w przypadku osób, którym odebrano uprawnienia, istnieje większe prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego. Na jakiej podstawie tak prognozuje, nie wiadomo.

Czyn przepołowiony

Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, zauważa, że propozycja dodania do k.k. art. 180a sprawi, że prowadzenie bez uprawnień stanie się czynem przepołowionym. Czyli częściowo stanowić będzie wykroczenie, a częściowo przestępstwo.
– Każdy czyn przepołowiony powoduje komplikacje prawne, dlatego należy unikać stosowania takich konstrukcji – uważa sędzia Strączyński. Dostrzega jednak sens surowszego traktowania kierowców, którzy utracili uprawnienia, lecz krytykuje sposób wprowadzania takich zmian w prawie.
– Skoro art. 94 przewiduje grzywnę za jazdę bez uprawnień, to można dodać do niego następny paragraf mówiący, że wobec osoby, która straciła uprawnienia wskutek wyroku sądu i ich nie odzyskała, można orzec karę aresztu. Wówczas wszystko byłoby logiczne i spójne – wyjaśnia.
Dodaje, że propozycja ministerstwa jest przykładem idealnego zbiegu przepisów, który w polskim prawie nie jest dobrze rozwiązany. Osoba jadąc bez uprawnień, bo je kiedyś utraciła, jednocześnie popełniałaby przestępstwo i wykroczenie. – Taką osobę należałoby oskarżyć o oba czyny, za obydwa wymierzyć jej karę i wykonać tylko tę surowszą. Jak widać, da się to zrobić prościej – podsumowuje prezes Iustitii.