- Oddałeś samochód do serwisu, a potem spotykasz swoje auto na drodze? Mechanik na pewno ma dobry powód
- Tak oszuka cię nieuczciwy mechanik. Jak się bronić?
- Zawyżanie cen, podmiana części? Bułka z masłem
- To jest sprawne, ale powiemy klientowi, że się zepsuło
- Jeździć, obserwować… I dokładnie patrzeć w kosztorys
Oddałeś samochód do serwisu, a potem spotykasz swoje auto na drodze? Mechanik na pewno ma dobry powód
Pan Robert aż przetarł oczy ze zdziwienia, kiedy pewnego pięknego dnia idąc ulicą nagle zauważył swój samochód. Jak to, przecież auto powinno teraz stać na naprawie u mechanika, a tymczasem jeździ sobie po mieście? Jeszcze bardziej pan Robert zdziwił się, kiedy za kierownicą swojego samochodu ujrzał nie mechanika, ale… jego żonę. Czyżby wyjątkowy pech i zbieg okoliczności? Nie do końca, bo wykorzystywanie aut klientów do "kręcenia się po okolicy"to – niestety – praktyka dość nagminna wśród mechaników.
Nie da się też jednak ukryć, że dawanie cudzego auta żonie to już gruba bezczelność i częściej za kółkiem w aucie klienta spotkać można jednak pracownika serwisu. Fachowcy przyłapani na jeżdżeniu pojazdem klienta zawsze mają jednak dobrą odpowiedź: a, bo trzeba było jazdę próbną zrobić i sprawdzić, czy po naprawie wszystko jest OK. Jazda przed naprawą? Też da się wybrnąć, bo przecież trzeba było sprawdzić, jak dokładnie objawia się zgłoszona usterka i czy przypadkiem do wymiany nie kwalifikuje się coś więcej.
Tak oszuka cię nieuczciwy mechanik. Jak się bronić?
Dobra wiadomość brzmi tak, że wypalanie cudzego paliwa i nabijanie kilometrów to i tak jeden z mniej poważnych grzechów mechaników, poza tym przed tą nieuczciwą praktyką można się względnie łatwo obronić. Wystarczy spisać przed naprawą stan licznika i poziom paliwa oraz ustalić zakres ewentualnej jazdy próbnej. Zła wiadomość też jest: jeżdżenie cudzym autem to niejedyny as w rękawie mechanika-oszusta. Wachlarz sztuczek jest bowiem dość bogaty. Oto kilka z nich.
Zawyżanie cen, podmiana części? Bułka z masłem
Jedna z popularniejszych sztuczek polega na zawyżaniu cen części i robocizny. Zwłaszcza w tym drugim aspekcie oszust ma szerokie pole do popisu, bo przecież demontując dwa podzespoły położone obok siebie może bez problemu policzyć koszt demontażu obu, tymczasem często jest tak, że wymontowanie jednej z tych części wymusza wyjęcie drugiej, powinno być więc w zasadzie policzone jako jedna operacja.
Jeśli chodzi o części, to każdy serwis zaopatrujący się w hurtowni ma swoje zniżki, a ceny dla klienta są odpowiednio wyższe. To zrozumiałe, o ile tzw. narzut mieści się w granicach zdrowego rozsądku, ale jeśli ktoś bierze z hurtowni najtańszy filtr powietrza a potem liczy sobie za niego jak za element wykonany ze złota, to coś chyba jest tu nie tak? Co sprytniejsi mechanicy doliczają sobie do pojedynczych części niewiele, ale rozpisują do naprawy tyle części i materiałów, że i tak wychodzą na swoje.
To jest sprawne, ale powiemy klientowi, że się zepsuło
Inna popularna praktyka polega na rozszerzaniu zakresu naprawy oraz wymienianiu sprawnych części. Znajdą się też i tacy, którzy potrafią z auta klienta wymontować w pełni sprawną i świeżą część, a w jej miejsce założyć element stary i zajechany. A że ten podzespół zaraz po wyjechaniu z serwisu się zepsuje? Zwykły pech – odpowie sprawca zamieszania. No a poza tym przypadki chodzą po ludziach, a jakby coś, to ten sam warsztat może przecież przyjąć to samo auto i na kolejną "naprawę".
Brzydką praktyką jest też niekonsultowanie z klientem zakresu naprawy i samowolna wymiana części, które może i faktycznie są zużyte, ale przecież klient może nie być przygotowany na wydatki związane z taką rozszerzoną usługą. Jeśli chodzi z kolei o blacharzy, to tu zdarza się np. naprawianie (szpachlowanie, spawanie etc.) elementów, które tak naprawdę powinny zostać wymienione na nowe. Nie musimy chyba w tym miejscu nadmieniać, że "fachowiec" w takim wypadku wystawia rachunek jak za naprawę zgodną ze sztuką, więc na pewno stratny na tym nie jest.
Jeździć, obserwować… I dokładnie patrzeć w kosztorys
Nie brak też i takich majstrów, którzy świadomie po wykonanej fuszerce wypuszczają klienta na drogę, ale troskliwie radzą, by jeździć i obserwować, czy usterka "przypadkiem" za jakiś czas nie wróci.
Jak się przed tym wszystkim bronić? Nie jest łatwo, ale warto o kilku sprawach pamiętać. Przede wszystkim zaczynamy od sporządzenia protokołu i dość dokładnego kosztorysu. Warto opisać wszystkie ewentualne uszkodzenia i wady auta, żeby potem nie było przepychanek i prób wzajemnego przerzucania się winą za uszkodzenia, których niby wcześniej nie było. Jeśli pojawią się elementy do wymiany wykraczające poza kosztorys, mechanik powinien zawsze telefonicznie lub mailowo skonsultować te zmiany z klientem.
Jeśli chodzi o stosowanie tanich części w cenie najdroższych podzespołów z najwyższej półki, to tu będzie trudniej, ale jeśli mamy uzasadnione wątpliwości, możemy spróbować kilka lepiej dostępnych części zweryfikować samemu lub, w razie konieczności, skorzystać z pomocy innego serwisu.
Zanim wybierzesz mechanika, poczytaj opinie w internecie. Może pomóc
Przed wyborem warsztatu nie zaszkodzi poczytać opinie w internecie, ale ze świadomością, że i one mogły zostać zmanipulowane. Bo np. pozytywne pochodzą tylko od krewnych i znajomych właściciela serwisu, którzy w danym warsztacie nigdy nawet nie byli. Druga strona medalu: w dobie cyfryzacji i przepływu informacji wiele warsztatów zdaje sobie sprawę z tego, że kilka poważnych wpadek nagłośnionych w internecie może dla danego serwisu oznaczać nawet bankructwo, więc z tą jakością usług na pewno jest już lepiej niż jakiś czas temu. Uwaga: na nieczyste zagrania, paradoksalnie, stosunkowo często pozwalają sobie mechanicy, którzy znają się ze swoimi klientami od dłuższego czasu – taka zażyłość często osłabia czujność i sprawia, że oszust ma dużo większe pole do manewru.