O ile nie dojdzie do nadzwyczajnych sytuacji, które mogłyby zachwiać rynkiem, jak wstrzymanie dostaw ropy z pewnych kierunków, spektakularne awarie czy anomalie pogodowe, notowania ropy w 2018 r. będą tylko nieznacznie wyższe niż przed rokiem – prognozuje Urszula Cieślak, analityk firmy BM Reflex świadczącej usługi konsultingowe dla branży paliw. – Sądzę, że w tym roku ceny paliw będą na poziomie ubiegłorocznych lub nieznacznie wyższe. Prognozujemy wzrost średniorocznych stawek o 5–10 gr – mówi DGP.
Według Krzysztofa Romaniuka z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego notowania ropy Brent w tym roku mogą oscylować w granicach 55–75 dol., ze średnią w okolicach 60 dol. Choć zastrzega on, że dużo będzie zależało od tego, czy będzie przestrzegane ograniczenie wydobycia podpisane przez OPEC oraz Rosję i jaka będzie podaż ropy amerykańskiej. – Na razie mamy w Stanach Zjednoczonych rekordowe wydobycie, ponad 10 mln baryłek dziennie – mówi.
Cena ropy pozostaje w tzw. łupkowym areszcie, w przedziale między 50 a 60 dol. za baryłkę. Przy górnym progu uruchamiana jest dodatkowa produkcja w USA, bo ten poziom sprawia, że wydobycie surowca ze złóż łupkowych w Stanach Zjednoczonych jest opłacalne. Następnie zwiększona podaż amerykańska stopniowo obniża cenę ropy i przy 50 dol. część producentów znów ogranicza wydobycie. Po jakimś czasie, wskutek spadku podaży, ropa drożeje i cały cykl się powtarza.
Reklama
Średnie ceny paliw w 2017 r. wzrosły, pierwszy raz od pięciu lat, w ślad za notowaniami ropy naftowej. Benzyna 95-oktanowa podrożała do 4,59 zł z 4,35 zł rok wcześniej, a olej napędowy do 4,44 zł z 4,14 zł. W tym roku spodziewana jest stabilizacja, choć okresowo możliwe są pewne wahania. Sezon zwiększonego zapotrzebowania na ropę to wiosna i wczesne lato. W tym okresie drożeć mogą również paliwa. – Jednak poprzednie lata pokazują, że taka sytuacja trwa kilka tygodni i gdy zaczyna się sezon wakacyjny, ceny z reguły spadają. Możemy więc dojść do 5 zł za litr 95-oktanowej benzyny, ale jeśli tak się stanie, to na krótko – uważa Urszula Cieślak.

Trwa ładowanie wpisu

Spore znaczenie dla poziomu cen na stacjach paliw będzie miał kurs złotego względem dolara. – Gdyby utrzymał się na poziomie obecnym, ewentualnie delikatnie wzrósł, nie powinniśmy obserwować wyraźniejszych wzrostów – twierdzi Krzysztof Romaniuk.
Popyt na paliwa w kraju powinien wzrosnąć, ale nie aż tak jak w zeszłym roku. Wtedy na zwiększenie oficjalnego zużycia w dużej mierze wpłynęło ograniczenie szarej strefy. Było to widoczne zwłaszcza w przypadku oleju napędowego. Według danych POPiHN po trzech kwartałach zeszłego roku (nie ma jeszcze podsumowania całego roku) wykorzystanie oleju napędowego zwiększyło się o 16 proc., do 14,5 mln m sześc., benzyny o 6 proc., do 4,3 mln m sześc., a gazu LPG o 5 proc., do 3,5 mln m sześc. – W 2018 r. nie spodziewam się już takiej dynamiki. Popyt pójdzie w górę, ale umiarkowanie, na skutek wzrostu PKB – ocenia Urszula Cieślak. Podobnego zdania jest Krzysztof Romaniuk. Wskazuje on na coraz wyższe dochody Polaków i idący z nimi w parze wzrost liczby rejestrowanych samochodów. – Będzie na rynku sporo więcej chętnych do kupowania paliw – ocenia. Efekt szarej strefy już się raczej wyczerpał. Według Romaniuka istnieje ona w każdym kraju i stanowi od 3 do 5 proc. rynku. – Teraz, w wyniku wprowadzonych zmian w przepisach, znajdujemy się mniej więcej na tym poziomie – powiedział ekspert.
Walka z szarą strefą przełożyła się też na wzrost legalnego importu paliw. Mowa tu głównie o oleju napędowym, bo w przypadku benzyny polski rynek jest praktycznie zbilansowany. W 2017 r. import oleju napędowego wyniósł ok. 6,5 mln m sześc., co stanowiło 30 proc. zaopatrzenia całego rynku. Jest pewna szansa na zwiększenie produkcji tego paliwa po zakończeniu przez LOTOS inwestycji EFRA (poprawiającej efektywność przerobu ropy) w Gdańsku. Jednak, jak szacuje Romaniuk, import ON na poziomie 5–6 mln m sześc. co roku będzie musiał być realizowany. Kupujemy go głównie z Rosji, Niemiec i Białorusi, ale też ze Słowacji.
Kadrowa miotła ominie PGNiG?

Na najbliższy piątek zaplanowano posiedzenie rady nadzorczej PGNiG – wynika z informacji DGP. Po ostatniej zawierusze kadrowej w Orlenie, kiedy to stanowiska stracili prezes i dwaj członkowie zarządu, rynek obawia się dalszych roszad w spółkach Skarbu Państwa i spekuluje o możliwych zmianach również w zarządzie firmy gazowej. Bartłomiej Nowak, szef rady nadzorczej PGNiG, odmówił odpowiedzi na pytanie o porządek posiedzenia najbliższej rady. – Niemniej nie przewiduję zmian w składzie zarządu – poinformował DGP.

Odwołanie prezesa Piotra Woźniaka byłoby zaskakujące. To on wspiera Piotra Naimskiego, pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, w tworzeniu alternatywy dla dostaw gazu ze Wschodu, jaką jest Baltic Pipe. Gazociąg ten ma połączyć norweskie złoża z polskim systemem przesyłowym. PGNiG jako jedyna firma zarezerwował jego przepustowość, a wartość zobowiązania od 2022 do 2037 r. wynosi 8,1 mld zł. Również Maciej Woźniak, wiceprezes ds. handlu, wpisał się w politykę dywersyfikacji dostaw surowca do Polski. Odpowiada m.in. za import gazu oraz jego sprzedaż. PGNiG zarezerwował w całości moce regazyfikacyjne terminala LNG w Świnoujściu, które wynoszą obecnie 5 mld m sześc.