Wielu kierowców jeżdżących na wakacje nad polskie morze ma w pamięci obrazek w postaci wielokilometrowych korków na autostradowych bramkach. Poprzedni rząd PO-PSL zdecydował, że w takich sytuacjach rogatki będą podnoszone, co było równoznaczne z darmowym przejazdem. Zawieszanie poboru opłat na odcinku autostrady A1 Gdańsk-Toruń miało miejsce dwukrotnie - w okresie wakacyjnych weekendów 2014 i 2015 r.
Decyzja była kosztowna. - Na pokrycie zmniejszonych wpływów do Krajowego Funduszu Drogowego, w związku z niepobieraniem opłat za przejazd A1 Gdańsk-Toruń, wykorzystano środki z ogólnej rezerwy budżetowej - w 2014 r. ok. 11,8 mln zł, a w 2015 r. ok. 26,8 mln zł (kwoty netto). Zgodnie z Umową Koncesyjną wpływy z poboru opłat trafiają na rachunek KFD, zatem z tytułu zaniechania poboru opłat Koncesjonariuszowi nie przekazano żadnych dodatkowych kwot - wyliczyło Ministerstwo Infrastruktury.
W rozmowie z "DGP" szef tego resortuAndrzej Adamczyk twierdzi, że decyzja poprzedniego rządu o podnoszeniu bramek w wakacyjnych szczytach komunikacyjnych była błędem. - Pamiętam, jak rok temu jechałem autostradą A4, gdy w radiu usłyszałem, że za chwilę zostaną podniesione szlabany na A1, a ja stałem w tym czasie 40 minut w korku właśnie przed bramkami. A przecież są zapisy w umowie o odpowiedzialności koncesjonariusza za rozładowanie zatorów - mówi minister. Zapytany wprost, czy szlabany będą jeszcze otwierane, odpowiada: - Nie chciałbym być tym, który wyda takie polecenie.
Decyzję ministra Adamczyka pozytywnie oceniają eksperci. - Potrzeba systemowych rozwiązań, a nie zabawy w dobrego wujka. Przy podnoszeniu bramek w wakacje pojawiały się pytania, czemu jednych kierowców się uprzywilejowuje, a innych nie. Analogicznie z obowiązku zakupu biletów można byłoby zwalniać pasażerów pociągów w momencie tworzenia się kolejek przy kasach - mówi Michał Beim, ekspert od transportu z Instytutu Sobieskiego.
Zadowolenia z tych zapowiedzi nie kryje operator systemu e-myta (viaTOLL), firma Kapsch. - Od lat staraliśmy się uzmysłowić rządzącym, że jedynym rozwiązaniem problemu korków na polskich autostradach jest zastąpienie archaicznych bramek poborem elektronicznym - mówi Krzysztof Gorzkowski z Kapscha. Jego zdaniem podnoszenie bramek na jednym 160-kilometrowym odcinku autostrady koncesyjnej było niesprawiedliwe społecznie. - Bo czemu, gdy jechałem do Gdańska, płacili za mój przejazd wszyscy podatnicy, a już np. za podróż do Wrocławia płaciłem z własnej kieszeni? Było to także nieuzasadnione, ponieważ w tym samym czasie na odcinku autostrady A4 (Wrocław-Gliwice), gdzie pobieraliśmy opłaty, ruch był znacznie większy. Codziennie autostradą A4 przejeżdża ponad 68 tys. samochodów, blisko 8 tys. z nich ma viaAUTO, a ok. 20 tys. to ciężarówki z viaBOXem. Tylko dlatego, że te samochody płacą elektronicznie, ruch na niej odbywa się płynniej niż na innych odcinkach autostrad - przekonuje Gorzkowski.
Nie jest zresztą tajemnicą, że dążenie do powszechnych opłat elektronicznych - czego przejawem może być decyzja o nieotwieraniu szlabanów - jest na rękę Kapschowi. Kilka miesięcy temu spółka wypuściła na rynek aż 150 tys. urządzeń pokładowych dla samochodów osobowych w promocyjnej cenie, licząc, że dzięki takiemu posunięciu umocni swoją pozycję rynkową (a w 2018 r. Kapschowi kończy się umowa operatorska na system e-myta i konieczny będzie nowy przetarg). Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, do tej pory sprzedało się zaledwie ok. 40 tys. urządzeń z promocyjnej puli.
Zapowiedzi ministra Adamczyka można odczytywać na kilka sposobów. Po pierwsze, może to stanowić pierwszy krok w kierunku uporządkowania kwestii systemu płatności za autostrady. Otwieranie szlabanów miało charakter incydentalny, a zdaniem niektórych było jedynie wabikiem wyborczym Platformy i ludowców - najpierw przed wyborami samorządowymi w 2014 r., a potem przed parlamentarnymi w 2015 r. Tak czy inaczej, decyzja odsunęła w czasie prace nad jednolitym systemem płatności, zapowiadanym najpierw przez minister Elżbietę Bieńkowską, a potem przez jej następczynię Marię Wasiak. Po drugie, plany ministra można rozumieć jako presję wywieraną na autostradowych koncesjonariuszy - zwłaszcza Autostradę Wielkopolską SA (AWSA), zarządzającą odcinkiem drogi A2 w kierunku granicy z Niemcami. Zdaniem szefa resortu infrastruktury ta spółka jest głównym hamulcowym po stronie koncesjonariuszy jeśli chodzi o włączenie ich do ogólnopolskiego systemu e-myta.
AWSA mimo wszystko twierdzi, że jest otwarta na nowe propozycje. - Trzeba jednak pamiętać, że wszyscy koncesjonariusze muszą przede wszystkim przestrzegać zapisów umów koncesyjnych. Dlatego najpierw potrzebna jest wspólna rozmowa i konsultacje, tak aby zaproponowane przez rząd zmiany były w pełni zgodne z postanowieniami poszczególnych umów koncesyjnych, a także z zasadami wyznaczonymi przez Komisję Europejską, czyli "jedna umowa, jedno urządzenie pokładowe, jedna faktura" - zastrzega Zofia Kwiatkowska, rzeczniczka AWSA. Jak dodaje, wprowadzenie elektronicznych opłat nie może w żaden sposób wpływać na możliwość wywiązywania się z obowiązków zawartych w treści umów z rządem (utrzymanie autostrady, nowe inwestycje, spłata zaciągniętych kredytów w EBI i bankach komercyjnych).
Wygląda na to, że teraz możliwość otwierania szlabanów i niepobierania opłat co prawda będzie istniała, ale w bardzo ograniczonym zakresie. Poprzedni rząd wprowadził do ustawy o autostradach płatnych oraz o KFD tzw. procedurę awaryjną, która daje możliwość Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad odstąpienia od poboru opłat w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego lub wystąpienia zdarzenia zmniejszającego stopień tego bezpieczeństwa. - Jest to wprowadzona do ustawy o autostradach płatnych oraz o Krajowym Funduszu Drogowym procedura awaryjna, którą GDDKiA wykorzystuje np. do ewakuacji autostrady po wypadkach drogowych - tłumaczy Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa.
Jeszcze inne zasady dotyczące odstąpienia od poboru opłat dotyczą umów zawartych z koncesjonariuszami: Autostradą Wielkopolską SA (autostrada A2) oraz Stalexport Autostrada Małopolska SA (A4). Jak wyjaśnia resort, w tych dwóch przypadkach prawo do kształtowania zasad poboru opłat należy do koncesjonariuszy, którzy mogą podjąć decyzję o odstąpieniu od poboru opłat. Na to chyba nie ma co liczyć.