Zanim kierowca zostanie ukarany, będzie miał czas na uregulowanie zaległości. Ma być też rozwiązany problem sumowania kar. Na razie jednak to tylko zapowiedzi...

Przedstawiciele największego polskiego stowarzyszenia przewoźników: Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej oraz Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego uzgadniają, w jaki sposób zreformować system elektronicznego poboru opłat za przejazd po płatnych drogach.

Reklama

Dajcie szansę zapłacić

Przede wszystkim system, który postrzegany jest jako narzędzie do nakładania kar, ma działać zgodnie ze swoją misją poboru opłat. Co to znaczy? Jeśli dany przewoźnik nie zapłaci e-myta, to zanim dostanie pismo z GITD informujące o wszczęciu postępowania administracyjnego (w wyniku którego grozi mu 3 tys. zł kary), będzie miał szansę na uregulowanie zaległości. Ministerstwo Transportu chce jednak, by opłata była powiększona o opłatę dodatkową, tak by przewoźnikowi nie opłaciło się korzystać z takiego kredytu.

– Teraz wysokość kar jest nokautująca, co powoduje, że niektórzy przewoźnicy szerokim łukiem omijają sieć płatnych dróg – mówi Jan Buczek, prezes ZMPD.

– Idea jest taka, by każdy przewoźnik mógł po zalogowaniu się na swoje konto w systemie viaTOLL stwierdzić, czy któryś z jego kierowców przejechał jakiś odcinek bez opłaty i zapłacić. Dzięki temu Inspekcja Transportu Drogowego nie będzie musiała zatrudniać rzeszy urzędników, którzy będą ręcznie weryfikować tony dokumentów – dodaje Jan Buczek.

Kara za odcinek drogi

Reklama

Kolejnym ważnym problemem w systemie kar jest ich sumowanie. W ustawie o drogach publicznych (t.j. Dz.U. z 2007 r. nr 19, poz. 115 ze zm.) nie zdefiniowano, na czym polega przejazd drogą płatną. Zgodnie z zaleceniami resortu transportu w GITD wytworzyła się praktyka, by kary nakładać za każdą jedną bramownicę kontrolną, tj. wyposażoną w kamerę. Co doprowadza do wielokrotnego karania za jednorazowy przejazd.

– Uregulowanie tej kwestii jest dla nas bardzo istotne – deklaruje Mikołaj Karpiński, rzecznik Ministerstwa Transportu.

Dlatego opracowywane są sposoby wyodrębnienia odcinków (według czasu przejazdu lub długości trasy przejazdu), w ramach których dopuszczalne byłoby nałożenie pojedynczej administracyjnej kary pieniężnej.

– Kolejną bardzo istotną dla nas kwestią jest ustalenie stopnia odpowiedzialności pomiędzy przewoźnikami a kierowcami – dodaje rzecznik Ministerstwa Transportu.

Obecnie użytkownikiem systemu jest przedsiębiorca, czyli najczęściej firma transportowa, tymczasem odpowiedzialność za błędy spada na kierowcę. Resort transportu jest skłonny to zmienić, o czym nie chcą słyszeć przewoźnicy.

– To wynika z tego, że windykacja kar od kierowcy jest trudniejsza. Administracja chce przerzucić odpowiedzialność na przewoźników – oburza się Jan Buczek.

Z kolei kierowcy argumentują, że niesprawiedliwe jest nakładanie na nich kar za to, że ich szefowie nie dopełnili swoich obowiązków.

Kiedy te pomysły mogą stać się rzeczywistością?

– Wszelkie zmiany mogą być wprowadzone tylko poprzez nowelizację ustawy o drogach publicznych – zastrzega Liliana Zając z GDDKiA. Mikołaj Karpiński nie wyklucza, że projekt noweli zostanie stworzony.

– Do połowy grudnia ma się odbyć kolejna tura rozmów, wówczas będzie można coś więcej powiedzieć na temat zakresu i terminów ewentualnych zmian – informuje rzecznik.

Kolejne wątpliwości

Pojawiły się za to zastrzeżenia co do sposobu naliczania opłat.

– Każda waga sklepowa musi przejść kontrolę metrologiczną Głównego Urzędu Miar. Tymczasem ani bramownice systemu viaTOLL, ani też odległości pomiędzy nimi nie zostały zatwierdzone przez GUM – zauważa Maciej Wroński, dyrektor biura prawnego Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego (OZPTD).

– Dlatego jeśli odcinek, za który viaTOLL pobiera opłatę, jest dłuższy lub krótszy niż w rzeczywistości, to ktoś jest stratny. Albo przedsiębiorcy, albo Skarb Państwa. Nawet niewielkie błędy pomnożone przez setki tys. przejeżdżających aut, tworzą bardzo poważne kwoty – dodaje Maciej Wroński.

– Umiejscowienie bramownic nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ odcinek drogi, za który pobierana jest opłata, liczy się od skrzyżowania do skrzyżowania – tłumaczy Krzysztof Gorzkowski z firmy Kapsch Telelematic Services, która jest operatorem systemu viaTOLL.

– Minister gospodarki w rozporządzeniu w sprawie rodzajów przyrządów pomiarowych podlegających prawnej kontroli metrologicznej oraz zakresu tej kontroli (Dz.U. z 2008 r. nr 3, poz. 13 oraz z 2010 r. nr 110, poz. 727)określa rodzaje przyrządów podlegających naszej kontroli – wyjaśnia Karol Markiewicz, dyrektor gabinetu prezesa Głównego Urzędu Miar.

– Urządzenia do pobierania opłat (bramownice) na płatnych odcinkach dróg nie są przyrządami pomiarowymi objętymi przepisami rozporządzenia, dlatego nie podlegają prawnej kontroli metrologicznej – dodaje.

– Jak to bramownice nic nie mierzą? A czas? Przecież urządzenia te rejestrują moment, w którym pojazd przejechał pod bramką – irytuje się prawnik z OZPTD.

– Od wykazania, czy w tym czasie były środki na koncie użytkownika, czy nie, zależy potem wynik postępowania administracyjnego i ukaranie albo nie kierowcy karą w wysokości, bagatela, 3 tys. zł. A bramownice wskazują czas jak chcą, i potem wychodzi, że ciężarówka przejechała 200 km w pół godziny – dodaje.

2030 km taką długość od 12 stycznia 2013 będzie miała sieć dróg płatnych w systemie viaTOLL (obecnie liczy 1890 km)

2,4 mln średnio tyle transakcji dziennie odnotowuje system (74 mln miesięcznie)