Gminy nie będą już łatać dziur w budżetach mandatami z fotoradarów. Takie urządzenia zostaną ustawione tylko tam, gdzie jest niebezpiecznie na drodze. Dodatkowo lokalizację będzie zatwierdzała policja. Wynika to z nowelizacji prawa o ruchu drogowym, którą sejmowe komisje spraw wewnętrznych i administracji oraz infrastruktury, skierowały do drugiego czytania w Sejmie. Zgodnie z przedstawionymi propozycjami nie będzie też atrap fotoradarów, a maszty, na których są stawiane, będą widoczne z daleka dla kierowców. Wszystko po to, by kierowcy zwolnili tam, gdzie są szkoły czy dochodzi do wypadków, a nie płacili za wykroczenia popełniane tam, gdzie nie ma dużego zagrożenia dla bezpieczeństwa.
Policja zadecyduje
Straż miejska zgodnie z nowymi propozycjami będzie mogła ustawić fotoradar tylko w obszarze zabudowanym. Miejsce takie oczywiście będzie musiało być uzgodnione z policją. Dodatkowo policja musi stwierdzić, że w danym miejscu rzeczywiście jest niebezpiecznie. Na tym nie koniec. Straż miejska będzie musiała oznaczyć miejsce, w którym dokonuje automatycznego pomiaru prędkości, np. poprzez zamieszczenie przenośnych znaków drogowych. Znaki powinny być ustawione w takiej odległości od fotoradaru, aby kierowca zdążył się zorientować, że dojeżdża do niebezpiecznego miejsca, gdzie prowadzona jest kontrola prędkości.
– Pomysły te należy ocenić pozytywnie. Fotoradary powinny być stawiane w miejscach, gdzie nadmierna prędkość może spowodować niebezpieczeństwo w ruchu drogowym – uważa prof. Ryszard Stefański, ekspert od prawa karnego i przepisów ruchu drogowego z Wyższej Szkoły Handlu i Prawa. Dodaje, że dzięki tym rozwiązaniom karani będą ci, którzy z premedytacją popełniają wykroczenia.
Więcej służb na drogach
Projekt zakłada, że rozszerzą się uprawnienia Inspekcji Transportu Drogowego (ITD). Funkcjonariusze tej służby nie będą już ograniczeni do kontroli wyłącznie kierowców wykonujących przewozy ciężarówkami i autobusami. Skontrolują też osoby poruszające się samochodami osobowymi czy motocyklami. Zmierzą im prędkość fotoradarami, ale także tylko w miejscach niebezpiecznych, które wskaże policja. Funkcjonariusze ITD będą mogli zatrzymać do kontroli kierowcę, co do którego mają podejrzenie, że prowadzi pojazd pod wpływem alkoholu, lub takiego, który spowodował zagrożenie w ruchu drogowym.
Zgodnie z projektem Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad umieści w danym miejscu stacjonarny fotoradar (np. na autostradzie lub drodze krajowej) dopiero na wniosek Inspekcji Transportu Drogowego. Oczywiście wniosek ten będzie musiał być poprzedzony zasięgnięciem opinii u właściwego miejscowo komendanta policji, który oceni zasadność danej lokalizacji. Projekt zakłada, że Inspekcja Transportu Drogowego ma sama dokonywać zakupu fotoradarów i masztów. Na niej ma spoczywać także obowiązek ich utrzymania. Nie dotyczy to natomiast tych urządzeń, które będą w posiadaniu gmin.
Rozszerzenie kompetencji inspektorów transportu drogowego nieco odciąży policję. Jednak policjanci w dalszym ciągu będą mieli ten sam zakres obowiązków na drogach co obecnie.
Niewyraźne zdjęcie - co robić? - czytaj dalej>>>
Niewyraźne zdjęcie
Właściciel pojazdu nie uniknie kary, jeżeli nie będzie chciał powiedzieć, kto prowadził pojazd w momencie, gdy fotoradar zrobił zdjęcie w związku z przekroczeniem dozwolonej prędkości. W kodeksie wykroczeń zostanie bowiem dodany przepis, że w takiej sytuacji to na właściciela pojazdu zostanie nałożona grzywna. Obecnie toczy się dyskusja na temat słuszności tego typu uregulowania. Jednak zdaniem prof. Ryszarda Stefańskiego dzisiejszy kodeks wykroczeń także nie pozostawia złudzeń, że osoba, która nie wskazuje sprawcy wykroczenia zarejestrowanego przez fotoradar, powinna zostać za to ukarana.
Dłuższe terminy
Posłowie komisji chcą wydłużyć termin, jaki mają policja i straż miejska na wystawienie mandatu sprawcy wykroczenia zarejestrowanego przez fotoradar. Dziś jest na to 30 dni, a po zmianach ma być 90 dni.
– Ustalenie sprawcy wykroczenia trwa. Nie ma jednak znaczenia, kiedy zostanie on ukarany mandatem. Obecny termin 30 dni powoduje, że w szeregu przypadków nie można w tym czasie ukarać sprawcy i sprawy te trafiają do sądów – mówi prof. Ryszard Stefański. Jak zaznacza, odciąży to sądy.
Obecny termin na ukaranie mandatem za wykroczenie drogowe bywa za krótki nie tylko dla funkcjonariuszy, ale także dla osób wezwanych do zapłaty kary.
– Na razie ustawowy termin jest wystarczający. Jednak kierowcy zbyt późno odpowiadają na nasze wezwania mandatowe – mówi Monika Niżniak, rzecznik stołecznej straży miejskiej. Tłumaczy, że gdy procedura wystawienia mandatu przekroczy 30 dni, sprawa jest kierowana do sądu.
Odciążenie dla sądów
Zdaniem projektodawców omawiana nowelizacja ma sprawić, że takich spraw w sądach będzie nawet o 80 proc. mniej.
Cieszy to sędziów. Sędzia Leszek Miazek, prezes Sądu Rejonowego w Szczecinku, przyznaje, że do rozpoznania trafia bardzo dużo spraw związanych z wykroczeniami zarejestrowanymi przez gminne fotoradary.
Zgodnie z projektem nowelizacji dopuszczone będzie rejestrowanie wykroczeń nie tylko tradycyjnymi fotoradarami czy ręcznymi radarami. Kierowcy mogą zostać ukarani także wtedy, gdy wykroczenie zostanie nagrane z helikoptera. Będzie to możliwe, gdyż zmieniona zostanie definicja urządzeń rejestrujących. Do ich grona zostanie zaliczony sprzęt montowany w helikopterach.
Czytaj dalej>>>
Nieznaczne przekroczenie prędkości nie będzie już karane mandatem
Szykują się rewolucyjne zmiany w przepisach ruchu drogowego. Jakie mają one znaczenie dla kierowców?
Bardzo duże. W projekcie nowelizacji ustawy została wprowadzona możliwość tolerancji przekroczenia dozwolonej prędkości o 5 km/godz. To znaczy, że kierowca, który nieznacznie przekroczy prędkość, nie zostanie ukarany mandatem. Wynika to stąd, że na polskich drogach jest duże natężenie ruchu i jest wiele znaków – więcej niż w innych państwach europejskich. Nie można więc oczekiwać, że kierowca koncentrując się na jeździe, co chwilę będzie zerkał na prędkościomierz. Dlatego nieznaczne przekroczenie prędkości to błąd, jaki kierowca może popełnić nieświadomie. Jednak szybsza jazda zostanie uznana za działanie zamierzone i spotka się z karą. Chcemy jednak zlikwidować przypadki, gdy kierowcy dostają wydruki z fotoradarów z miejsc, gdzie jest 60 km/godz., a zmierzono 62 km/godz.
W wielu miejscach fotoradary są ustawiane do zarabiania pieniędzy, a nie do poprawy bezpieczeństwa. Czy to się zmieni?
Tak. Fotoradar będzie postawiony w miejscu, gdzie jest szczególnie niebezpiecznie. Każda taka decyzja zostanie poprzedzona opinią policji. Jeżeli okaże się, że tam, gdzie dziś jest fotoradar, nie ma zagrożenia, to maszt na takie urządzenie zostanie zlikwidowany. Znikną też atrapy fotoradarów. Kierowca musi wiedzieć, że tam, gdzie rzeczywiście jest fotoradar, musi jechać zgodnie z przepisami, bo w przeciwnym razie zostanie ukarany. Dlatego w miejscach, gdzie nie będzie fotoradaru, zarówno ich atrapy, jak i puste maszty zostaną usunięte. W miejscach szczególnie niebezpiecznych, gdzie pozostaną maszty, będzie konieczne zamontowanie w nich urządzenia. Fotoradary muszą być też widoczne.
Czy to oznacza, że skończy się zarabianie przez gminy na fotoradarach, a biznes polegający na ich wynajmie samorządom nie będzie opłacalny?
Obecnie jest kilkanaście gmin wiejskich, gdzie zostały powołane straże gminne tylko i wyłącznie z uwagi na fotoradary. Nawet 30 proc. budżetu gminy to mandaty. Dlatego wszystkie środki pozyskane z mandatów za wykroczenia zarejestrowane przez fotoradary samorząd będzie musiał przeznaczać na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego albo na infrastrukturę drogową. Oznacza to, że pieniądze na płacenie prywatnym firmom za obsługę fotoradarów będą musiały pochodzić z innych środków. Z uwagi na to, że fotoradary będą tylko w miejscach szczególnie niebezpiecznych, to wpływy z mandatów będą mniejsze. System ten spowoduje, że zyskowność z takiej działalności będzie wątpliwa.