Taki będzie efekt "wrzutki" dokonanej w zasadzie w końcówce prac sejmowych nad projektem nowelizacji ustawy o PIT i CIT. Niekorzystna dla przedsiębiorców zmiana została wprowadzona na ostatnim posiedzeniu komisji finansów publicznych.
– Tym samym projekt resortu finansów "reklamowany” przez samych autorów jako przyjazny dla firm wprowadza rozwiązanie, które bezpośrednio uderzy ich po kieszeni – twierdzi Marta Szafarowska, doradca podatkowy i partner w Gekko Taxens. Dodaje, że zmiana ograniczy odliczenia dla wszystkich podatników, którzy kupują auta o wartości powyżej 150 tys. zł.
Chociaż na pierwszy rzut oka projekt podwyższa obecny limit amortyzacji firmowego auta z 86 tys. zł do 150 tys. zł, to wprowadzona poprawka w ostatecznym rozrachunku ogranicza do tej ostatniej kwoty możliwość rozliczenia z fiskusem przy jego sprzedaży. To oznacza, że jeżeli przedsiębiorca kupi samochód za 200 tys. zł albo pół miliona złotych, to przy jego zbyciu zaliczy do kosztów maksymalnie 150 tys. zł, a i to pod warunkiem, że auta wcześniej nie amortyzował. Jeśli to robił, to będzie musiał ten limit obniżyć jeszcze o odpisy amortyzacyjne wrzucone w koszty.
– Ta zmiana jest przykładem nieodpowiedzialnego działania państwa, które niekorzystnie wpłynie na gospodarkę – twierdzi Mariusz Korzeb, doradca podatkowy, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Z kolei zdaniem dr. hab. Jacka Zaleśnego, konstytucjonalisty z UW, nie może być tak, że na zaawansowanym etapie prac legislacyjnych wprowadzane są istotne dla przedsiębiorców zmiany. – To pułapka prawna – dodaje.
To jednak tylko jeden z problemów przedsiębiorców. W sejmie trwają bowiem prace nad sześcioma projektami dotyczącymi zmian w tych samych podatkach – PIT i CIT. Wszystkie nowelizacje mają wejść w życie od 1 stycznia 2019 r., a niektóre ich zapisy wzajemnie się wykluczają.
– Ministerstwo Finansów nie panuje nad biegunką legislacyjną, która dotyczy podatków – stwierdził na ostatnim posiedzeniu poseł Mirosław Pampuch (klub Nowoczesna).
Skutki zmiany przepisów
Załóżmy, że przedsiębiorca wprowadza do
ewidencji środków trwałych samochód o wartości 300 tys. zł (wartość netto + nieodliczony VAT). Auto jest amortyzowane według stawki 20 proc. przez trzy lata, czyli po 60 tys. zł rocznie (łącznie 180 tys. zł). Po tym czasie przedsiębiorca sprzedaje samochód za 100 tys. zł.
Dziś przedsiębiorca w momencie
sprzedaży może zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów wartość początkową auta pomniejszoną o odpisy amortyzacyjne niezależnie od tego, czy ujął je w
kosztach podatkowych. Kosztem przy sprzedaży będzie więc: 120 tys. zł (300 tys. zł – 180 tys. zł).
Nie ma dziś znaczenia, jaką wartość odpisu podatnik faktycznie ujął w kosztach podatkowych. Obecny limit 20 tys. euro pozwala potrącić od przychodu odpisy amortyzacyjne proporcjonalnie do wartości ok. 86 tys. zł przez cały okres używania. W naszym przykładzie byłoby to przez trzy lata ok. 51,6 tys. zł.
Ostatecznie podatnik wykaże ze sprzedaży stratę w wysokości 20 tys. zł (przychód 100 tys. zł – koszty 120 tys. zł). Będzie mógł obniżyć o nią dochód wygenerowany z innych transakcji.
Wedle nowych zasad kosztem przy sprzedaży auta będzie różnica między nowym limitem amortyzacji podatkowej – czyli 150 tys. zł (zostanie podwyższony z 20 tys. euro) – a wartością odpisów amortyzacyjnych zaliczonych przez podatnika do kosztów uzyskania przychodu.
Przez trzy lata użytkowania auta podatnik ujmie w kosztach podatkowych odpisy amortyzacyjne w kwocie 90 tys. zł. Przy sprzedaży samochodu potrąci więc tylko 60 tys. zł (150 tys. zł – 90 tys. zł ). Sprzedając samochód za 100 tys. zł, wykaże więc dochód w wysokości 40 tys. zł (przychód 100 tys. zł – koszty 60 tys. zł).
Wprawdzie nowelizacja pozwoli przedsiębiorcom odliczać od przychodu podatkowego wyższe odpisy amortyzacyjne, ale przy sprzedaży (jeśli dojdzie do niej przed całkowitym umorzeniem) przedsiębiorcy potrącą mniej.
Skąd wziął się problem
– Poprawka zastąpiła inne planowane rozwiązanie, które miało uniemożliwić firmom leasingowym dokonywanie odpisów amortyzacyjnych z zastosowaniem obniżonej stawki w odniesieniu do aut osobowych – twierdzi Marta Szafarowska, doradca podatkowy i partner w Gekko Taxens.
Metoda ta pozwala więcej ująć w kosztach przy sprzedaży auta. Załóżmy, że podatnik wprowadza do ewidencji środków trwałych samochód o wartości netto 300 tys. zł. Jest on amortyzowany według stawki 1 proc. przez trzy lata, czyli po 3 tys. zł rocznie (łącznie 9 tys. zł). Dziś kosztem przy sprzedaży jest więc 291 tys. zł (300 tys. zł – 9 tys. zł). Gdy po tym czasie przedsiębiorca sprzeda auto za 100 tys. zł, wykaże stratę ze sprzedaży w wysokości 191 tys. zł (przychód 100 tys. zł – koszty 291 tys. zł).
Marta Szafarowska przyznaje, że zmiana może wydawać się słuszna. Zakaz stosowania obniżonej stawki amortyzacji miał być bowiem kierowany tylko do jednej grupy podatników, co budzi wątpliwości dotyczące zgodności z zasadami równości podatników wobec prawa.
Ekspertka zwraca jednak uwagę, że wprowadzone przez komisję rozwiązanie jest niekorzystne dla wszystkich przedsiębiorców. Wyjaśnia, że dodany przepis nie uwzględnia sytuacji podmiotów finansujących, które nabywają auta w celu oddania ich do użytku na rzecz korzystających.
– W przypadku droższych modeli (np. auta z przykładu za 300 tys. zł), jeśli umowa leasingu zakończy się np. po trzech latach, firma leasingowa będzie uprawniona do zaliczenia do kosztów pełnej wartości dokonanych odpisów amortyzacyjnych (180 tys. zł). Dokonując sprzedaży auta, nie będzie jednak mogła wykazać żadnego kosztu z tego tytułu, bo odpisy zaliczone do kosztów przekroczyły 150 tys. zł – tłumaczy ekspertka.
Co więcej, jeśli niezamortyzowana na moment sprzedaży wartość samochodu będzie jeszcze wyższa, np. 200 tys. zł, to ograniczenia będą mieć charakter kaskadowy.
– Firma leasingowa nie zaliczy do kosztów 200 tys. zł, a w związku z nabyciem samochodu korzystający będzie uprawniony do zaliczenia do kosztów podatkowych tylko 75 proc. odpisów amortyzacyjnych (do limitu 150 tys. zł) – podkreśla partner w Gekko Taxens.
Dodaje, że pojawiają się już interpretacje przepisu, które są niezgodne z jego intencją.
– Niektórzy podatnicy odczytują go w ten sposób, że niezależnie od kwot zaliczonych do kosztów podatkowych z tytułu amortyzacji auta, przy jego sprzedaży będzie im przysługiwał nowy limit kosztów do 150 tys. zł – wyjaśnia ekspertka.
Naprawiony błąd
Komisja finansów publicznych wprowadziła jeszcze jedną istotną zmianę. Chodzi o przepis projektu, który pozwoli leasingodawcom od przyszłego roku ujmować w kosztach odpisy amortyzacyjne w całości (bez limitu 150 tys. zł, który będzie dotyczył tylko korzystającego).
– Przepis ten pierwotnie został tak skonstruowany, że w praktyce niewiele firm mogłoby z niego skorzystać – twierdzi Andrzej Sugajski, dyrektor generalny Związku Polskiego Leasingu.
Wyjaśnia, że ustawodawca skierował preferencję tylko do tych przedsiębiorców, których "głównym przedmiotem działalności jest oddawanie w odpłatne używanie samochodów osobowych".
– Większość naszych członków nie spełnia tego warunku – mówi i dodaje, że dzięki poprawce komisji każdy finansujący będzie mógł skorzystać ze zmiany.