Na jaw wychodzą kolejne niedoróbki tzw. ustawy o pijanych kierowcach (Dz.U. z 2015 r. poz. 541), która weszła w życie 18 maja ub.r. Oprócz zaostrzonych regulacji dla kierowców jeżdżących na podwójnym gazie wprowadzono również przepisy nakazujące zatrzymywanie prawa jazdy na trzy miesiące za przekroczenie w terenie zabudowanym dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h.
Okazuje się jednak, że nie każde takie wykroczenie może skutkować tą sankcją. Jeśli zostało ono zarejestrowane przez fotoradar Inspekcji Transportu Drogowego albo straży miejskich (mogły ich używać do końca 2015 r.), starosta nie może wydać decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy.
Zabrany dokument
Wszystko przez przepisy przejściowe. Zgodnie z art. 7 ust. 1 pkt 2 ustawy o pijanych kierowcach podstawą wydania decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy na trzy miesiące jest informacja o zatrzymaniu dokumentu na drodze. Uprawnienia do tego ma nie tylko policja, lecz także ITD, jednak ta druga sprawuje kontrolę prędkości za pomocą fotoradarów. Nie dochodzi więc do bezpośredniego zatrzymania kierowcy.
Jeśli więc dokument nie został zatrzymany przez policję, starostwo nie powinno wydawać decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy na trzy miesiące.
– Zostałaby ona natychmiast uchylona przez samorządowe kolegium odwoławcze – mówi Claudia Frendler-Bielicka, radca prawny z biura administracji i spraw obywatelskich m.st. Warszawy.
Co więcej, pierwotnie kłopotliwe przepisy przejściowe miały obowiązywać do 3 stycznia 2016 r. Jednak nowelizacją z grudnia 2015 r. (Dz.U. poz. 2183) po prostu przedłużono ten termin do 31 grudnia 2016 r., nie naprawiając błędu.
W rezultacie nie dość, że ustawa de facto dała uprawnienia tylko policji, to jeszcze stworzyła ewidentną nierówność wobec prawa.
– Taka legislacja to kompromitacja. Sankcja w postaci zatrzymania prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h zależy dziś od tego, kto to wykroczenie ujawni – przyznaje prof. Ryszard Stefański, karnista z Uczelni Łazarskiego.
A przecież chodziło o zatrzymywanie prawa jazdy za rażące przekroczenie prędkości popełniane przez wszystkich, a nie tylko tych zatrzymywanych przez policję.
– Dlatego przyjmując do wiadomości przepisy przejściowe, trzeba uwzględnić ratio tej ustawy i interpretować ją przez pryzmat art. 32 konstytucji. Wynika z niego, że wszyscy są równi wobec prawa, więc osoby, które znajdują się w takim samym stanie faktycznym, muszą podlegać takim samym restrykcjom – mówi Adam Jasiński, prawnik specjalizujący się w prawie drogowym.
Z drugiej jednak strony urzędników wiąże art. 7 konstytucji, który pozwala organom władzy publicznej działać tylko na podstawie i w granicach prawa. – Ustawodawca nie zadbał o zapewnienie równości. Organ władzy publicznej nie może sobie dodawać kompetencji ani ich domniemywać, bo byłoby to sprzeczne również z art. 2 konstytucji – tłumaczy mec. Frendler-Bielicka.
Od momentu wejścia w życie ustawy ITD wydała 527 prawomocnych rozstrzygnięć w sprawie przekroczenia prędkości o więcej niż 50 km/h. Większość z nich kończyła się decyzją starosty o zatrzymaniu prawa jazdy. Nie wiadomo, w ilu przypadkach urzędnicy powiatu odmawiali jej wydania, powołując się na przepisy przejściowe. – W razie otrzymania przez GITD informacji o odmowie zatrzymania prawa jazdy podejmowane są działania odwoławcze. Dotychczas do SKO zostało złożone jedno odwołanie od decyzji administracyjnej wydanej przez starostę, a także jedno zażalenie na postanowienie odmawiające wszczęcia postępowania – mówi Łukasz Majchrzak z ITD, który jednak zaznacza, że samorządy nie mają obowiązku informowania inspekcji o tym, czy prawo jazdy zostało zabrane, czy nie. Odmów mogło być więc więcej.
Prawo do odszkodowania
Tymczasem każda decyzja o zatrzymaniu prawa jazdy, jeśli dokument nie został odebrany na drodze, daje kierowcom prawo do dochodzenia odszkodowań.
– Trzeba to traktować jako bezprawne działanie władzy publicznej, więc zachodzą wszystkie przesłanki do odszkodowania – uważa Ryszard Stefański.
Pytanie tylko od kogo.
– Zgodnie z art. 417 par. 1 kodeksu cywilnego za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie władzy publicznej ponosi odpowiedzialność Skarb Państwa lub jednostka samorządu terytorialnego albo inna osoba prawna wykonująca tę władzę z mocy prawa – przypomina dr Karolina Wojciechowska, administratywistka z Uniwersytetu Warszawskiego.
I tłumaczy, że rola starosty w systemie prawnym jest dualistyczna. – Z jednej strony realizuje on zadania własne samorządu powiatowego, a z drugiej – wykonuje zadania zlecone z zakresu administracji rządowej i reprezentuje wówczas Skarb Państwa. W przypadku decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy starosta realizuje zadania własne samorządu, zatem odpowiedzialny za niezgodne z prawem wydanie takiej decyzji będzie powiat – uważa mec. Wojciechowska.
Co ma zrobić kierowca, któremu bezprawnie odebrano prawo jazdy?
Zadośćuczynienia lub odszkodowania za bezprawne odebranie prawa jazdy można dochodzić na drodze postępowania cywilnego. Zastosowanie będą tu miały przepisy ogólne kodeksu cywilnego. Określenie szkody w rozumieniu art. 361 par. 2 k.c. obejmuje zarówno utracone korzyści (lucrum cessans), jak i poniesione straty (damnum emergens). Jednak ciężar udowodnienia faktycznej wartości i rozmiaru szkody leży po stronie poszkodowanego. W związku z tym powstaje pytanie, czy np. przewoźnik tracący pracownika na okres 3 miesięcy również mógłby o odszkodowanie wystąpić przed sądem powszechnym. Podstawę do innej argumentacji opartej na swoistej krzywdzie daje z kolei art. 448 k.c. Jeżeli bezprawne odebranie prawa jazdy narusza wizerunek kierowcy i jego wolność, a zatem stanowi zawinione naruszenie jego dóbr osobistych – powstaje przesłanka do wystąpienia o zadośćuczynienie.