– Gmina Poronin na drodze dojazdowej do mojego domu postawiła w 2009 r. znak B-18 „Zakaz wjazdu pojazdów o rzeczywistej masie całkowitej ponad 5 ton”. W rezultacie od 3 lat nielegalnie jeżdżę po niej samochodem ciężarowym – mówi Stanisław Malacina.
Dodaje, że zakaz łamać musi, bo inaczej musiałby zamknąć działalność gospodarczą (wykonuje roboty ziemne).
Zgodnie z art. 2a ust. 2 ustawy o drogach publicznych droga gminna może być ustanowiona wyłącznie w obrębie nieruchomości stanowiącej własność gminy. Na takiej drodze samorząd może postawić znak drogowy.
Wójt gminy Poronin podkreśla, że gmina miała prawo postawić znak, bo w ewidencji gruntów wpisane jest, że sporna droga jest w jej władaniu.
Reklama
– Skoro gmina zarządza drogą w zakresie bieżącego utrzymania, to również w zakresie oznakowania – zauważa Bronisław Stoch, wójt gminy Poronin.
Argumentacja ta nie znajduje poparcia u ekspertów.
– Jeśli na drodze zostałaby ustanowiona służebność, to w szczególnych przypadkach gmina miałaby prawo interweniować, stawiając znaki drogowe – w szczególności ograniczając rodzaj ruchu dojazdowego. Jeżeli służebność nie została określona w księgach wieczystych i jeśli nie jest to droga publiczna, gmina nie ma żadnej podstawy prawnej, żeby regulować tę sprawę – wskazuje Jarosław Kapsa z Urzędu Miasta Częstochowy.
Jeśli występują nieścisłości między ewidencją gruntów a prawami ujawnionymi w księgach, to gmina musi dostosować zapisy ewidencji do stanu z ksiąg.
– Ewidencja gruntów w Polsce nie jest skorelowana z księgami wieczystymi. Znaczenie ma zaś to, kto jest wpisany w księgę. W tym przypadku gmina nie miała do gruntu tytułu – wtóruje Radosław Skowron, partner w kancelarii Kaczor Klimczyk Pucher Wypiór.
Jak czytamy w przedstawionych nam dokumentach, feralny znak został zatwierdzony przez tatrzańskie starostwo. Postawiła go gmina z inicjatywy sąsiadów czytelnika, którzy twierdzili, że jego działalność jest zbyt uciążliwa i zagraża bezpieczeństwu.
– Żeby znak nie stanowił zbytniej dolegliwości dla jednej osoby, gmina zaproponowała ustawienie pod nim tabliczki, że zakaz nie dotyczy stałych mieszkańców. Pomysł ten został zakwestionowany przez adwersarzy Stanisława Malaciny, więc starosta uznał, że jest on nieuzasadniony i nie zaakceptował wniosku – dodaje Bronisław Stoch.
Efektem notorycznego łamania zakazu było niemal 20 spraw w podhalańskim sądzie.
– Prawie za każdym razem byłem uznawany za winnego i skazywany na grzywny. Żaden z sędziów nie odniósł się do przedstawianych przeze mnie zarzutów, że znak został postawiony przez gminę nielegalnie, bo na prywatnym gruncie – argumentuje Malacina.
Podkreśla, że dopiero w grudniu 2011 roku sąd okręgowy dopatrzył się błędów swojego poprzednika i orzekł, że czytelnik nie może ponosić odpowiedzialności. Tym śladem podążają już kolejne składy orzekające w jego sprawach.
W związku z tym, że trzy ze skazujących wyroków się już uprawomocniły, nasz czytelnik ma na swoim koncie 28 punktów karnych i grozi mu utrata zawodowego prawa jazdy.
– Dlatego zgłosiłem się do rzecznika praw obywatelskich z prośbą o złożenie kasacji od tych wyroków. Skoro znak został postawiony nielegalnie, nie mogłem złamać przepisów – tłumaczy czytelnik.
Kiedy można postawić znak
Gmina i inny zarządca drogi mają prawo postawić na terenie drogi prywatnej znak, gdy:
● droga prywatna krzyżuje się z publiczną,
● poruszanie się pojazdów po drodze prywatnej może być zagrożeniem dla życia, zdrowia lub bezpieczeństwa