24 h Le Mans - Polacy przejęli najsłynniejszy wyścig świata

Kiedy w 1923 roku władze Automobile Club de l’Ouest wpadły na pomysł organizacji wyścigu wytrzymałościowego, nikt nie spodziewał się, że blisko sto lat później niewielkie miasteczko w zachodniej Francji raz do roku będzie stawało się światowym centrum motorsportu. Każdego czerwca, do Le Mans zjeżdżają dziesiątki tysięcy kibiców z całego świata, setki dziennikarzy relacjonujących wydarzenie i, co najważniejsze, dziesiątki zespołów wystawiających swoje samochody do wyjątkowo trudnej rywalizacji. Goście na Circuit de la Sarthe muszą odstać swoje w korkach, zapłacić krocie za zakwaterowanie i rezerwować bilety z dużym wyprzedzeniem. W zamian, otrzymują 24 godziny czystego sportowego spektaklu — pełnego emocji, nieprzespanych nocy, awarii i dramatycznych zwrotów akcji. Od pewnego czasu, na trybunach powiewa tu również sporo polskich flag.

Reklama

Le Mans to jeden z najtrudniejszych wyścigów na świecie

Le Mans nie wybacza błędów. Kierowcy spędzają za kierownicą nawet kilkanaście godzin, zmieniając się co kilka stintów, a zmęczenie potrafi dać się we znaki już po kilku chwilach jazdy po ciemku. Walczy się tu z własnymi ograniczeniami, a i warunki potrafią dać w kość - w tym roku na dzień przed startem, temperatury sięgały 35 stopni w cieniu. W sobotę pogoda była nieco łaskawsza, ale w Le Mans nawet dobre warunki atmosferyczne nie oznaczają, że robi się łatwo. W nocy tor jest oświetlony wyłącznie światłami aut, a prędkości na długich prostych dochodzą do ponad 330 km/h. W tegorocznej edycji kierowcy musieli również walczyć z ograniczoną widocznością. Powód? Wyjątkowo dużo małych owadów, które rozbijały się o przednie szyby bolidów, pokrywając taflę tłustą mazią.

24 h Le Mans to nie sprint, w którym liczy się jedno perfekcyjne okrążenie. Tutaj kluczem do sukcesu jest niezawodność samochodu, precyzja mechaników w boksach oraz bezbłędna praca całego zespołu. Jeden mały błąd przy tankowaniu lub wymianie kół może kosztować stratę kilku okrążeń, a w Le Mans odrobienie takiej różnicy graniczy z cudem. Dość powiedzieć, że w topowej klasie Hypercar, różnica między pierwszym a drugim miejscem, po 24 godzinach rywalizacji wynosiła... niespełna 15 sekund!

24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
Reklama

F1 blednie przy Le Mans

Choć to Formuła 1 nazywana jest królową sportów motorowych, dla wielu kierowców to właśnie wygrana w Le Mans oznacza coś więcej. Taką opinię w wywiadach wygłaszał również Robert Kubica. Nic dziwnego, że co roku na liście startowej Le Mans znajdziemy nazwiska, które znamy z wyścigów Grand Prix — Alonso, Button, Kobayashi, Magnussen, Giovinazzi, Schumacher — wszyscy próbowali tu swoich sił.

Le Mans to także integralny element tzw. Potrójnej Korony motorsportu, obok Grand Prix Monako i Indianapolis 500. Zwycięstwo we Francji daje wstęp do panteonu legend sportu i dowód na to, że kierowca potrafi nie tylko cisnąć jedno okrążenie na limicie, ale również współpracować z zespołem i radzić sobie z wielogodzinnym stresem. A to już kompetencje zarezerowane dla najwybitniejszych.

24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński

Polacy przejęli ten wyścig. Le Mans 2025

W tym roku obecność na Le Mans napawała Polaków prawdziwą dumą. Polski zespół Inter Europol Competition ponownie zapisał się złotymi zgłoskami w historii wyścigu, bowiem ekipa "piekarzy", która już dwa lata temu triumfowała w klasie LMP2, w tym roku potwierdziła swoją siłę i ponownie sięgnęła po zwycięstwo. Zespół, znany z żółto-zielonych barw, udowodnił, że sukces sprzed dwóch lat nie był przypadkiem, a wynik konsekwentnego rozwoju i ciężkiej pracy całej grupy inżynierów i mechaników. To ogromny powód do dumy, bo Inter Europol Competition jest pierwszą polską ekipą, która regularnie staje na podium w tak prestiżowej imprezie. W tym roku, zespół zwyciężył w składzie Jakub Śmiechowski, Tom Dillmann i Nick Yelloly.

24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński

Łezka w oku niejednego tifosi zakręciła się, gdy linię mety jako pierwszy przekroczył hypercar Ferrari. To wielkie wydarzenie również dla polskich fanów, bowiem w tym roku zwycięstwo należało do zespołu Roberta Kubicy. Polski kierowca, który już wcześniej był blisko zwycięstwa w Le Mans (w 2021 roku przegrał prowadzenie w dramatycznych okolicznościach na ostatnich minutach), w końcu dopiął swego. Kubica, po stintach o imponującej długości, sięgnął po wyczekiwane zwycięstwo w klasie hypercar, stając się pierwszym Polakiem, który triumfował w tej najbardziej prestiżowej kategorii. W zespole z Kubicą na zmianę jechali Phil Hanson oraz Yifei Ye.

Porsche to prawdziwa legenda Le Mans

Mówiąc o Le Mans, nie można pominąć marki Porsche. Niemiecki producent jest prawdziwą legendą najsłynniejszego wyścigu świata, mając na koncie najwięcej zwycięstw w historii — aż 19 triumfów w klasyfikacji generalnej. Porsche nie odpuszcza także w nowych erach wyścigów — obecnie ich prototypy walczą w najwyższej klasie hypercar, gdzie rywalizują z Ferrari, Toyotą czy Cadillakiem. Porsche nie ogranicza się do prototypów — samochody marki z Zuffenhausen startują również w klasach GT, takich jak GT3, gdzie 911 w różnych specyfikacjach bije się o zwycięstwa z Aston Martinami, Corvette czy Ferrari. To właśnie w Le Mans Porsche buduje swój wizerunek i potwierdza stałą obecność w motorsporcie wytrzymałościowym.

Stała obecność Porsche na Circuit de la Sarthe oznacza również, że goście zaproszeni przez niemiecką markę mają dostęp m.in. do Porsche Experience Center. Pawilon zlokalizowany przy ostatnich zakrętach toru daje spektakularny widok na prostą startową, szykany kończące tor i zjazd do pitlane.

24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński

Dlaczego Le Mans to więcej niż wyścig?

Le Mans to również wyjątkowa otoczka, a atmosfera tego miejsca sprawia, że rywalizację chce się śledzić przez całą dobę. Dodatkowo, fani mogą liczyć na kempingi, koncerty, sklepiki, butiki znanych marek i niezliczone imprezy - wszystko to w obrębie toru.

Dla fabrycznych teamów, Le Mans to z kolei poligon doświadczalny. To właśnie tutaj testowane są rozwiązania, które później trafiają do seryjnych aut, w tym te zmniejszające zużycie paliwa i poprawiające bezpieczeństwo jazdy.

Wreszcie, dla każdego fana motorsportu wyścig oznacza prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Przez 24 godziny zespoły i ich miłośnicy przeżywają emocje od euforii po totalne załamanie. Kibice czuwają przy płotach toru, śpią w namiotach, grillują i dopingują ulubione ekipy nawet o trzeciej czy czwartej nad ranem. Druga w nocy? Na przestrzeni wewnątrz toru nadal panuje tłok niczym na Times Square w Nowym Jorku, a małe punkty gastronomiczne wydają potrawy wygłodniałym kibicom. Takich obrazków nie zobaczymy na żadnej innej imprezie tego pokroju. Kto raz odwiedzi Le Mans w czerwcowy weekend, ten do domu wróci już najprawdopodobniej jako zagorzały fan motorsportu. W tym roku, polski paszport tylko zwiększał szanse na takie "nawrócenie".

24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
24 h Le Mans 2025 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński