W 2014 r. w Polsce doszło do 3210 wypadków drogowych z udziałem dzieci w wieku 0–14 lat. W ich wyniku 80 zginęło, a 3509 doznało obrażeń. Co prawda nastąpiła pewna poprawa w stosunku do 2013 r. (liczba wypadków zmalała o 7 proc., zabitych – o 11 proc., a rannych – o 6 proc.), jednak wciąż mamy poważny problem z zapewnieniem bezpieczeństwa na drogach najmłodszym.
Z najnowszego raportu Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że na całym świecie wskutek wypadków drogowych ginie rocznie około 186 tys. dzieci, czyli jedno na cztery minuty. W samej UE, jak wynika z danych przytaczanych przez Polskie Obserwatorium Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (POBRD), rocznie ginie ich blisko 800. Nasz kraj nie wypada w tych statystykach najlepiej. Wskaźnik zagrożenia dzieci wyniósł w 2012 r. 15 zabitych na 1 mln mieszkańców. Z jednej strony to sześciokrotnie mniej, niż gdybyśmy odnieśli ten wskaźnik do wszystkich Polaków (93 zabitych na 1 mln mieszkańców), ale z drugiej – wskaźnik zagrożenia polskich dzieci był aż o 50 proc. wyższy niż średnio w Unii.
Eksperci są zdania, że problem ten wciąż jest w Polsce traktowany po macoszemu. – Każdy kraj inaczej układa swoje priorytety. Kraje skandynawskie dużo częściej podejmują tematykę bezpieczeństwa na drogach w kontekście edukowania uczestników ruchu. Polska na razie bardziej skupia się na walce z potencjalnymi sprawcami wypadków, czyli piratami drogowymi i pijanymi kierowcami, niż na nagłośnieniu problemu najbardziej wrażliwych uczestników ruchu. Na szczęście powoli nadrabiamy te zaległości – uważa Kinga Gołębiewska z Fundacji Anikar.
Z kolei Anna Dąbrowska z Centrum Analiz Transportowych i Infrastrukturalnych zwraca uwagę na niedostosowanie infrastruktury drogowej do potrzeb pieszych. – Głównym problemem jest brak widoczności na przejściach i ich złe oznakowanie. Mamy za mało miejsc parkingowych, a ludzie chcą zaparkować samochody, nawet jeśli oznacza to łamanie zakazów postoju i parkowanie tuż przy przejściach dla pieszych. A w przypadku dzieci ta widoczność jest szczególnie istotna, bo – w przeciwieństwie do dorosłych – osoby małoletnie trudniej dostrzec i nie zawsze można przewidzieć ich zachowanie – wskazuje Anna Dąbrowska.
Reklama
Problem ten jest szczególnie palący poza wielkimi miastami. – Brakuje tam infrastruktury, która chroni pieszego, jak chodniki czy wysepki na przejściach. Co prawda gminy starają rozwijać tę infrastrukturę, ale potrzeby są dużo większe. Wdrażane teraz w wielu miejscach w Polsce inteligentne systemy transportowe skupiają się raczej na zarządzaniu ruchem i informowaniu pasażerów niż poprawie bezpieczeństwa pieszych – dodaje.
Nie jest też powiedziane, że im starsze dziecko, tym mniejsze ryzyko wypadku. POBRD podaje, że wspomniany już wskaźnik zagrożenia (liczba zabitych na milion mieszkańców) jest stosunkowo niewielki dla dzieci w wieku 0–6 lat (11 zabitych), prawie dwukrotnie wyższy w grupie 7–14 lat (19 zabitych) i jeszcze większy dla młodzieży w wieku 15–17 lat (68 zabitych). Dla 17-latków wskaźnik zagrożenia wynosi aż 96 zabitych na 1 mln mieszkańców i jest wyższy niż średnia dla mieszkańca Polski.
Tymczasem do 10 maja trwa Światowy Tydzień Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ONZ. W ramach tej akcji Polska uczestniczy w światowej kampanii #SaveKidsLives, której celem jest ratowanie życia dzieci. Zwieńczeniem tygodnia będzie piknik Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (KRBRD), który odbędzie się 9 maja w warszawskim parku Skaryszewskim. W jego trakcie najmłodsi uczestnicy ruchu drogowego zapoznają się m.in. z działaniami służb odpowiedzialnych za utrzymywanie bezpieczeństwa na drogach i ratowanie życia ludzi. – Wśród dzieci w wieku 0–19 lat, które giną na drogach na całym świecie, piesi stanowią 38 proc. Dlatego tak ważne są tego rodzaju akcje. Tylko jeżeli drogi będą bezpieczne, dzieci będą z nich chętnie korzystać, a ich rodzice i opiekunowie im na to zezwolą – przekonuje Agata Foks z KRBRD.