Jest szeroka na 6 metrów i wysoka na 2,5 metra. Z zewnątrz przypomina zwykły kontener. Jednak kierowcy powinni zacząć zwracać uwagę na tego typu instalacje przy drodze – nie tylko ci poruszający się ciężarówkami, ale także użytkownicy osobówek. Mowa o mobilnych stacjach kontroli, w które inwestuje Główny Inspektorat Transportu Drogowego (GITD). Dzięki nim inspektorzy mogą zbadać każdy pojazd dokładnie w taki sam sposób, jak robi się to na stacjach diagnostycznych. – Taka mobilna stacja umożliwia skontrolowanie na miejscu m.in. układu hamulcowego, układu zawieszenia oraz stanu podwozia pojazdu – wyjaśnia Alvin Gajadhur, rzecznik GITD.
Z takiej stacji, choć starszego typu, od 2011 r. korzysta tylko inspektorat z województwa kujawsko-pomorskiego. Ale jak ustaliliśmy, jeszcze w grudniu podobne urządzenie pojawi się na drogach Dolnego Śląska. Tamtejsza inspekcja kupiła stację za ok. 800 tys. zł (część kosztów pokrył wojewódzki fundusz ochrony środowiska). Pojazd służący do przenoszenia stacji najprawdopodobniej zostanie użyczony inspekcji przez władze samorządowe Wrocławia. Inspektorzy chwalą się, że w przeciwieństwie do stacji z kujawsko-pomorskiego urządzenie z Dolnego Śląska będzie rozkładało się automatycznie. – Niczym transformer – uśmiecha się Daniel Woźniak, naczelnik wojewódzkiej delegatury GITD. Stację z woj. kujawsko-pomorskiego trzeba instalować manualnie, co zajmuje nieraz nawet godzinę.
Po rozłożeniu urządzenia badany pojazd przejeżdża dosłownie przez wnętrze kontenera. Długość najazdu może wynieść nawet 14 metrów – dzięki temu zmieści się praktycznie każdy pojazd, od osobówki po autobus przegubowy. Badanie stanu technicznego jest drobiazgowe. Najpierw inspektorzy weryfikują zbieżność kół, następnie wagę pojazdu, stan hamulców i nadwozia. Inspekcja skupia się przede wszystkim na samochodach powyżej 3,5 tony, busach i taksówkach, to jednak inspektorzy już teraz zapowiadają, że będą kontrolować stan techniczny wszystkich pojazdów poruszających się po naszych drogach – także zwykłych osobówek, jeśli ich stan będzie budził wątpliwości. W rozmowach z nami inspektorzy przekonują, że mobilne stacje będą także straszakiem na nieuczciwych diagnostów. Jeśli w dowodzie rejestracyjnym będzie aktualny stempel, a kontrola na mobilnej stacji wykaże, że nie miał prawa tam się znaleźć, diagnosta powinien się spodziewać rychłej kontroli służb starosty także w swoim zakładzie.
Inspekcja ma ambitne plany, jeśli chodzi o rozbudowę sieci mobilnych stacji. – Główny Inspektorat Transportu Drogowego czyni starania, żeby mobilne stacje kontroli były na wyposażeniu każdego inspektoratu wojewódzkiego – zapowiada Alvin Gajadhur. Biorąc pod uwagę koszt zakupu stacji w woj. dolnośląskim, na doposażenie pozostałych 14 wojewódzkich delegatur inspekcja będzie musiała przeznaczyć ponad 11 mln zł. Pojawić się mogą dodatkowe koszty – nie wiadomo bowiem, czy we wszystkich regionach inspekcji uda się porozumieć z władzami samorządowymi, by użyczyły specjalnych pojazdów do przenoszenia stacji.
Reklama
GITD przekonuje, że te pieniądze warte są wydania na ten cel. Dotychczas praktycznie każde użycie mobilnej stacji skutkowało rekwirowaniem sporej liczby dowodów rejestracyjnych. Przykładowo w październiku inspektorzy skontrolowali w ten sposób 27 autobusów podmiejskich kursujących do stolicy m.in. z Radzymina, Wołomina czy Legionowa. Efekt? Zatrzymano dowody rejestracyjne wszystkich skontrolowanych pojazdów. Podobnie było w przypadku kontroli autobusów w okolicach Olsztyna. Podczas dwóch dni kontroli odebrano 24 dowody na 33 przebadane auta.
Wykorzystanie mobilnych stacji przez GITD na szerszą skalę może w istotny sposób zachwiać statystykami dotyczącymi stanu technicznego pojazdów. Jak wynika z danych GITD, rocznie wskutek przeprowadzanych kontroli drogowych (blisko 200 tys. w roku) tylko w 8–9 proc. przypadków kierowcy tracą dowód rejestracyjny za zły stan techniczny pojazdu. Z kolei jeśli chodzi o działalność policji, to w ubiegłym roku spośród ponad 413 tys. przeprowadzonych kontroli w 145 tys. przypadków kierowcy nie posiadali aktualnych badań technicznych i ponad 3,4 tys. razy stwierdzono naruszenie wymagań ochrony środowiska (przy czym dla jednego dokumentu może być więcej niż jedna podstawa prawna zatrzymania).
Sęk w tym, że policjanci i inspektorzy bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie kompleksowo zbadać na miejscu stanu technicznego samochodu – co prawda zauważą zdarte bieżniki opon, ale np. z płynem hamulcowym czy zawieszeniem może już być problem. Wyniki kontroli przy użyciu mobilnych stacji pokazują, że statystyki dotyczące kondycji naszych aut być może trzeba będzie wkrótce zweryfikować. Przy tego rodzaju kontrolach GITD zatrzymywanych jest bowiem nie 8–9 proc. dowodów rejestracyjnych, ale niemal 40 proc.
Kierowcy powinni się mieć więc na baczności. Zwłaszcza że GITD będzie miała na kogo polować. Zgodnie z danymi Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego nasz park samochodowy się starzeje. Jeszcze w 2005 r. odsetek aut osobowych powyżej 10 lat stanowił 61 proc., a tych do 5 lat – 12,7 proc. Ale już w 2012 r. starsze auta stanowiły niemal trzy czwarte parku samochodowego, a młodsze – tylko 10,2 proc. PZPM dodatkowo zwraca uwagę, że samochodów mających powyżej dwudziestu pięciu lat było w 2012 r. w Polsce blisko siedem razy więcej niż aut liczących do dwóch lat. Nie najlepiej wygląda też struktura wiekowa pojazdów ciężarowych. Najwięcej jest tych z przedziału 10–15 lat (26,1 proc.), a tych w wieku 31 lat i więcej było w 2012 r. aż 15 proc.
Dotychczasowy arsenał GITD liczy m.in. ponad 330 stacjonarnych fotoradarów, 29 mobilnych (nieoznakowane radiowozy wyposażone w fotoradary), a także będące w trakcie wdrażania: odcinkowy pomiar prędkości oraz system wychwytujący przejazd na czerwonym świetle.